Minęło już pięć dni, odkąd Olivia rozstała się z Feramo na Bay Islands, a on wciąż jeszcze nie zadzwonił. Zespół, w skład którego, niestety, najwyraźniej wchodziła teraz również Suraya Tajna Suka, od śniadania przebywał w pokoju w piwnicy. Dzięki jakimś niesamowicie skomplikowanym elektronicznym manewrom Scott Rich przekierował fałszywy numer, który Olivia podała Feramo, bezpośrednio do sali techniczno-operacyjnej, tak więc jeśli Pierre zadzwoni, połączy się bezpośrednio z nimi.
Zegar w sali operacyjnej był bardzo praktyczny i przypominał Olivii zegar, jaki zapamiętała ze szkoły: duża biała tarcza, czarne cyfry i mała czerwona wskazówka. W szkole wpatrywała się w zegar, modląc się, by wskazówki jak najszybciej pokazały czwartą po południu. Czerwona mała wskazówka stanęła na czwórce. Była czwarta po południu, dziewiąta rano w Hondurasie, piątego dnia odkąd – z paskudnie obslinionym i wyssanym palcem – udało jej się wreszcie uwolnić od Feramo.
Scott Rich, profesor Widgett, Olivia, technik Dodd i Suraya, zgodnie – choć niektórzy dyskretnie, inni zaś ostentacyjnie – spoglądali na zmianę na zegar, myśląc sobie – tak przynajmniej zdawało się Olivii – mniej więcej to samo: „Zmyśliła to wszystko. On wcale nie jest nią zainteresowany. I nie zadzwoni”.
– Rich, mój drogi chłopcze. Czy jesteś całkowicie pewny, że połączyłeś te druty jak należy? – spytał Widgett, biorąc do ust kęs foie gras na toście, przysłane do sali na jego polecenie. – Strasznie dużo różnych guziczków tu przyciskasz.
– Tak – odparł Scott Rich, nie odrywając wzroku od komputera.
– On nie zadzwoni, prawda? – powiedziała Suraya.
– Ty powinnaś do niego zadzwonić – rzekł Scott Rich.
– To by go tylko odstraszyło – nie ustępowała Olivia. – To on musi być myśliwym.
– Wydawało mi się, że jesteś jego sokołem – zauważył Scott Rich. – A może raczej papużką?
Odwrócił się i wdał w rozmowę z technikiem, przy czym obaj w skupieniu wpatrywali się w ekran monitora. Na jednej połowie widoczne były zrobione ukradkiem przez Olivię zdjęcia Feramo, na drugiej zaś podobizny znanych terrorystów Al-Kaidy. Od czasu do czasu coś zmieniali i Feramo ukazywał się w turbanie i z kałasznikowem, Feramo w kraciastej koszuli w hamburskim barze, Feramo z innym nosem, Feramo w koszuli nocnej ze sterczącymi dęba włosami.
– W zasadzie zgadzam się ze Scottem – odezwała się Suraya, kładąc swoje długie, przystrojone w dżinsy nogi na biurku.
– Jeśli nie zadzwoni, to znaczy, że przestał się mną interesować, więc nie ma sensu, żebym ja dzwoniła do niego.
– Dajże spokój – parsknęła Suraya. – To nie jest Randka w ciemno. Po prostu brak ci pewności siebie. Naprawdę mu się podobasz. Pierre lubi silne kobiety. Uważam, że absolutnie powinnaś do niego zadzwonić.
Scott Rich nachylił się do przodu, łokcie oparł na kolanach, brodę na kciukach i patrzył na Widgetta z tym samym skupionym wyrazem twarzy, który zwrócił uwagę Olivii w barze w Hondurasie.
– A co ty myślisz? – spytał profesora.
Widgett wyprostował szyję i przez zaciśnięte zęby wciągnął powietrze.
– Jest takie stare sudańskie powiedzenie: „Tam, gdzie kobieta i mężczyzna są razem, jest też i diabeł”. Kobieta w oczach Araba jest jak zwierzę: gotowa uprawiać seks z każdym mężczyzną, który się napatoczy, jak gdyby w ogóle o niczym innym nie myślała.
– Doprawdy? – Scott Rich wyprostował się i ze złośliwym uśmieszkiem popatrzył przelotnie na Olivię.
– Nawet dzisiaj w pewnych rejonach nadal panuje niezachwiane przekonanie, że jeżeli mężczyzna znajdzie się sam na sam z kobietą, stosunek intymny jest rzeczą nieuniknioną.
Olivia rozwścieczona wróciła pamięcią do tamtej nocy na Bell Key: całujący ją Morton C, przywierający do niej całym ciałem, wsuwający jej rękę w dżinsy. Na ułamek sekundy ich spojrzenia się spotkały i nabrała dziwnego przekonania, że i jego myśli podążają w tym samym kierunku.
– Nie tak dawno przeprowadzono badania – mówił dalej Widgett. – Spytano grupę arabskich studentów z Sudanu, co by zrobili, gdyby po powrocie do domu zastali w nim obcego mężczyznę. Odpowiedzieli niemal jednogłośnie, że by go zabili.
– Chryste – jęknął Scott Rich. – Muszę uważać, żeby tam nie jechać jako hydraulik.
– Stąd w niektórych krajach arabskich ta obsesja na punkcie czystości – czarczafy, burki, obrzezanie łechtaczki. Na kobietę patrzy się wyłącznie z erotycznego punktu widzenia: jeśli jest twoja, trzeba jej strzec, jeśli należy do innego, zdobyć.
– No dobrze, skoro więc w oczach Feramo Olivia tak czy owak jest nienasyconą bestią seksu, dlaczego nie może do niego zadzwonić? – spytał Scott Rich. – Ale jeszcze jedno, jak islam się zapatruje na seks pozamałżeński?
Olivia popatrzyła na niego, myśląc: „Sam mogłeś się wysilić, żeby co nieco się na ten temat dowiedzieć”.
– Cóż, to jest interesujące – rzekł Widgett. – Zwłaszcza w przypadku Feramo i jego beduińskiego romantyzmu – pragnie porwać ją na konia i gnać z nią przez pustynię w stronę zachodzącego słońca. Beduiński etos jest wcześniejszy od islamu. Ma zasadnicze znaczenie dla psychiki. Jeśli się weźmie Arabskie noce, bez trudu da się zauważyć, że ten sposób myślenia, mentalność pustynnego Beduina – nomady jest ważniejsza od moralności. Gdy seksualna zdobycz bohatera jest skutkiem jego odwagi, sprytu lub zwykłego szczęścia, traktuje się ją nie jako niemoralną, lecz bohaterską.
– No właśnie. Musi więc złamać moją wolę i pokonać mnie – powiedziała Olivia. – Nie będzie się czuł jak bohater, jeśli sama do niego zadzwonię i podam mu numer lotu.
Scott Rich podał jej słuchawkę.
– Dzwoń.
– To znaczy, że cała ta dyskusja była w zasadzie bezprzedmiotowa?
– Zadzwoń do niego. Nie wspominaj nic o przyjeździe ani o sokołach. Po prostu powiedz mu, że szczęśliwie dotarłaś do domu, i podziękuj za wyśmienite wino i darmowy pobyt w jego hotelu.
– Hmm – powiedział tylko Widgett, przyglądając się Scottowi swymi zimnymi niebieskimi oczami i spokojnie przeżuwając tost.
– On do niej nie zadzwoni – upierał się Scott Rich. – Nie zaprosi jej do Sudanu, zresztą ona wcale nie ma po co tam jechać. To idiotyczne. Muszę się tylko dowiedzieć, gdzie on jest. Dzwoń – powtórzył, trzymając słuchawkę w wyciągniętej ręce.
– Dobrze – powiedziała ze słodyczą Olivia. – Wystarczy, że wybiorę numer?
– Nie, ja to zrobię – burknął ponuro, po czym odwrócił się do swoich ekranów i klawiatur, rzuciwszy jeszcze przez ramię szybkie, niepewne spojrzenie. Po chwili już tkwił z technikiem w tylko im znanym elektronicznym świecie. Obaj coś naciskali, sprawdzali i spoglądali na siebie porozumiewawczo. Scott Rich, przy całym swoim pozornym opanowaniu i zewnętrznym chłodzie, w gruncie rzeczy niewiele różnił się od niechlujnych technomaniaków. Spróbowała wyobrazić go sobie z obwisłym bandziochem w wielkim żółtym T-shircie z jakimś kretyńskim napisem, kiedy z kumplami popija piwo z beczki.
Obrócił się na swoim krześle.
– Gotowa?
– Jasne – powiedziała radośnie, przykładając słuchawkę do ucha. – Tylko powiedz, kiedy.
Guziczki zostały powciskane. Zadzwonił telefon. Olivia poczuła, jak strach chwytają za gardło.
– Słucham? – spytała załamującym się głosem.
– Dzień dobry. – Kobiecy głos. – Nazywam się Berneen Neerkin. Dzwonię z MCI Worldcom. Korzystając z okazji, chcemy panią zapoznać z naszym nowym pakietem czasu antenowego…
Telesprzedawcy! Olivia starała się zapanować nad miną. Nieomylnemu technobogowi Scottowi Richowi pomyliły się kabelki. Zauważyła wyraz jego twarzy i poczuła, jak w jej gardle narasta śmiech. Spróbowała pomyśleć o czymś poważnym, jak śmierć albo fatalna nowa fryzura, na próżno jednak. Zaczęła się trząść i nie umiała sobie przypomnieć, jak jej twarz powinna wyglądać normalnie.
Scott Rich zerwał się na nogi. Spojrzał na nią bardzo poważnie, jak nauczyciel na niesforną uczennicę. To tylko rozśmieszyło ją jeszcze bardziej. Pokręcił głową i wrócił do swojego komputera.
– Muszę napić się wody – wykrztusiła Olivia i czerwona na twarzy jak burak wybiegła na korytarz, gdzie trzęsąc się ze śmiechu, musiała oprzeć się o ścianę, by otrzeć łzy z oczu. Gdy szła do łazienki, komizm sytuacji wciąż nie przestawał jej śmieszyć. Dopiero kiedy spryskała sobie twarz wodą i posiedziała w łazience kilka minut, mogła powiedzieć, że udało jej się zapanować nad ostatnimi atakami śmiechu, zbierającymi jej się w gardle. Mimo to wciąż nie była pewna, czyjej zwycięstwo jest całkowite.
Gdy wracała korytarzem, z sali techniczno-operacyjnej dobiegły ją podniesione głosy.
– Przecież nie możemy zamknąć całej Kalifornii. Mamy C4, mamy rycynę, możliwe powiązania z firmami płetwonurków. Dokąd nas to prowadzi? Kalifornia jest trzy razy większa niż ten wasz mały, ciemny, nieoświecony kraik.
– Dobrze już, dobrze – rozległ się głos Widgetta.
– Gdzie mamy zacząć? W południowej Kalifornii są główne porty morskie, w Bay Area, Ventura, Los Angeles i San Diego. Są cztery elektrownie atomowe i pod każdym większym miastem tysiące mil szerokośrednicowych tuneli wodnych, kanalizacyjnych i melioracyjnych. Mamy akwedukty, mosty, zbiorniki, tamy i bazy wojskowe. Co, według ciebie, powinniśmy zrobić? Ewakuować cały stan? To jak szukanie igły w stogu siana. Naszą jedyną szansą jest rozwalić tę komórkę Takfiri i dowiedzieć się, co zamierzają. Najlepiej od razu.
– Posłuchaj, młodzieńcze, jeżeli rozwalisz komórkę, istnieje niebezpieczeństwo, że plan albo urządzenie – cokolwiek by to było- jest już gotowe i na miejscu. Zorientują się, że już po nich, i odpalą wcześniej. Przeczucie mi mówi, że i tak niczego z nich nie wyciśniesz, ponieważ nikt nie zna całego planu. Jedyną osobą, która może wiedzieć coś więcej, jest Feramo i dlatego pryśnie z Hondurasu, jak tylko wyczuje najmniejsze zagrożenie. Na twoim miejscu kazałbym ludziom natychmiast zakończyć wszystkie podwodne prace konserwatorskie i remontowe i wysłać ekipy, żeby sprawdzali pracowników, szkoły dla nurków, wszystko, co budzi jakiekolwiek podejrzenia.
– Zdajesz sobie sprawę ze skali takiej operacji? Musimy tylko znaleźć Feramo. Gdy go znajdziemy, zajrzymy do tego jego cholernego laptopa. Olivia nie jest nam do tego potrzebna.
– Posłuchaj, Rich, jeżeli istnieje możliwość wykrycia, do czego ten drań zmierza, bez wydawania trzydziestu milionów dolarów i obracania całego wschodniego Sudanu w perzynę, przy pomocy jednej tylko dziewczyny, uważam, że powinniśmy zaryzykować.
Nikt nie słyszał, jak Olivia wślizgnęła się do pokoju.
– Proszę pana, ona jest cywilem. To nieetyczne.
– Jest agentką i chętnie się tego podejmie. Cholernie bystra ta mała. Jak to się skończy, biorę ją do pracy w Służbach, jeżeli…
– Jeżeli jeszcze będzie żyła?
Olivia kaszlnęła dyskretnie. Cztery pary oczu obróciły się, by na niąspojrzeć. Niemal w tej samej chwili zadzwonił telefon.
– Jezu! Jezu! – Technik Dodd jak opętany zaczął miotać się w panice, usiłując znaleźć odpowiednie przyciski. – To on. To Feramo.