14

Suknia ślubna, uszyta według projektu Houston, zachwycała swoją prostotą. Była z atłasu w kolorze kości słoniowej, o fasonie princeski, bez żadnych poprzecznych szwów od szyi aż po kilkumetrowy tren. W talii haftowana była w perski wzór tysiącami maleńkich perełek. Rękawy od ramion do łokci były szerokie, podkreślając tym samym szczupłość talii. Od łokci rękawy były obcisłe i wyhaftowane w ten sam wzór z perełek.

Houston stała spokojnie, podczas gdy przyjaciółki przypinały jej welon. Była to czterometrowej długości mgiełka z irlandzkiej, ręcznie wykonanej koronki. Skomplikowany wzór dzikich kwiatów w otoczeniu liści wspaniale komponował się z gładką suknią.

Tia trzymała bukiet w kształcie łzy z kwiatów pomarańczy i pączków białych róż.

Opal popatrzyła na córkę ze łzami w oczach.

– Houston – zaczęła, ale nie mogła już nic więcej powiedzieć.

Córka pocałowała ją w policzek.

– Dostaję najlepszego.

– Tak, wiem. – Podała Houston maleńkie przybranie z różowych różyczek. – To od twojej siostry. Pomyślała, że ona przypnie sobie czerwone, a ty różowe. Chyba ma rację, że nie musicie wyglądać identycznie.

– Mamy inne welony – powiedziała, gdy Sara przypinała jej bukiecik do welonu nad lewym uchem.

– Gotowa? – spytała Tia. – Chyba słychać muzykę.

Na górze podwójnej klatki schodowej stała Blair, czekając na siostrę. Objęły się uroczyście.

– Kocham cię bardziej, niż myślisz – szepnęła Blair. W jej oczach zaświeciły łzy. – Chyba już musimy odwalić to przedstawienie.

Mosiężne poręcze ozdobiono liśćmi paproci. Pod sklepieniem schodów umieszczono dwunastoosobową orkiestrę smyczkową, która właśnie grała marsza weselnego. Obie siostry schodziły powoli, wyprostowane, jedna po schodach skręcających na zachód, druga na wschód. Goście wpatrywali się w milczeniu. Bliźniaczki miały identyczne suknie, różniły się tylko welony i kolor przypiętych do nich bukiecików.

Gdy zeszły do holu, tłum rozstąpił się i siostry weszły do biblioteki, przerobionej na kaplicę. Siedzący w niej przyjaciele i krewni powstali. Z przodu, na tymczasowym podeście przybranym zielenią i różami, stali panowie – ustawieni odwrotnie.

Houston mogła się tego spodziewać, że w którymś momencie coś się zatnie w jej perfekcyjnie przemyślanym planie. W tej chwili szła przez salę wprost na Leandera. Spojrzała szybko na Blair, żeby się razem pośmiać, ale siostra patrzyła prosto na Kane’a.

Houston poczuła kulę w przełyku. Nie była to zwyczajna pomyłka. Z bólem serca pomyślała o kwiatach, które przysłała jej siostra. Czy specjalnie tak wszystko zorganizowała, żeby nie musieć wychodzić za Leandera? Czy chciała Kane’a?

Była to absurdalna myśl. Houston uśmiechnęła się. Z pewnością Blair chciała się poświęcić, biorąc Kane’a, żeby zostawić siostrze Lee. Bardzo miłe, ale jakże błędne.

Wciąż się uśmiechając, popatrzyła na Kane’a. Wpatrywał się w nią intensywnie i ucieszyła się, że ją rozpoznał. Jednak twarz mu spochmumiała i odwrócił się…

Niemożliwe, żeby sądził, że to ja tak wszystko ułożyłam, aby poślubić Leandera. A jednak było to całkiem możliwe. Zbliżając się do podestu Huston myślała intensywnie, jak wyjść z tej sytuacji z godnością.

Panna James sądziła, że przewidziała wszystkie możliwe sytuacje w szkole dla dam, ale nie przyszło jej do głowy, że można spotkać przed ołtarzem nie tego mężczyznę, za którego miało się wyjść za mąż.

Gdy siostry wchodziły na podest, Kane miał wciąż odwróconą głowę i Houston czuła, że on nie ma zamiaru zmienić pozycji. Czy było mu wszystko jedno, z którą bliźniaczką się żeni?

– Drodzy bracia i siostry, zebraliśmy się…

– Przepraszam – szepnęła Houston tak cicho, aby nikt ich nie mógł usłyszeć. – Jestem Houston.

Leander zrozumiał natychmiast. Spojrzał na Kane’a, który wciąż patrzył przed siebie.

– Zamieniamy się miejscami.

Kane nie patrzył na panny młode.

– Nie zależy mi specjalnie.

Houston serce zamarło. Leander chce Blair i Kane też skłonny jest ją poślubić. Poczuła się jak piąte koło u wozu.

– Mnie zależy – stwierdził Leander i zamienili miejsca.

Za nimi słychać było pochrząkiwania i w końcu goście nie mogli powstrzymać śmiechu. Gdy Houston zerknęła na Kane’a, w jego oczach zobaczyła gniew.

Wkrótce było po ceremonii i kiedy pastor Thomas kazał pocałować panny młode, Lee objął Blair ochoczo. Pocałunek Kane’a był chłodny.

– Czy mogę porozmawiać z tobą w gabinecie? Sama? – spytała Houston.

Skinął krótko głową i puścił ją, jakby nie mógł znieść jej dotyku.

Cała czwórka wyszła szybko z biblioteki. Kane i Houston zostali wkrótce rozdzieleni przez napływających gości. Chichotano na temat zamieszania przy ołtarzu i tego, że Lee nie mógł się zdecydować, którą z bliźniaczek chce poślubić.

Jean Taggert odciągnęła Houston na bok.

– Co się stało?

– Myślę, że moja siostra chciała mi oddać przysługę, zwracając mi Leandera. Chciała się poświęcić i poślubić człowieka, którego kocham.

– Powiedziałaś Blair, że kochasz Kane’a i chcesz za niego wyjść?

– Nawet jemu tego nie powiedziałam. Wydawało mi się, że i tak nie uwierzy. Wolę mu okazywać swoje uczucia przez następne pięćdziesiąt lat. – Mimo woli w jej oczach zaświeciły łzy. – Powiedział przy ołtarzu, że mu wszystko jedno, czy żeni się ze mną, czy z moją siostrą.

Jean złapała Houston za ramię i odciągnęła ją od zbliżającego się gościa.

– Skoro wychodzisz za Taggerta, musisz być silna. Została zraniona jego duma i może powiedzieć cokolwiek. Idź do niego, powiedz, co zrobiła twoja siostra, albo że ty popełniłaś gdzieś błąd organizacyjny. Cokolwiek, byle nie siedział tam sam obrażony. Złość narośnie i potem trudno się będzie przez nią przebić.

– Poprosiłam go już, żeby się ze mną spotkał w swoim gabinecie.

– No, to czemu tu jeszcze stoisz?

Z cieniem uśmiechu na ustach Houston zawinęła sobie tren podwójnie na ramieniu i pomaszerowała do gabinetu Kane’a. Stał przy oknie z nie zapalonym cygarem w ustach. – Przepraszam za tę pomyłkę przy ołtarzu – zaczęła. – To jakiś błąd w organizacji.

– Nie chciałaś wyjść za Westfielda?

– Nie! To pomyłka.

Podszedł do biurka.

– Zrezygnowałem dziś z czegoś, bo nie mógłbym ciebie upokorzyć. – Spojrzał zimno. – Nie znoszę kłamców. – Rzucił w nią zgniecionym kawałkiem papieru.

Podniosła go i rozwinęła. Było tam napisane:


Będę miała we włosach czerwone róże

Houston Chandler


– Niech cię diabli, lady Chandler! Ja byłem uczciwy, a ty… – Odwrócił się. – Zatrzymaj pieniądze! Zatrzymaj dom! Ciężko się przy nim napracowałaś. Ale nie będziesz musiała się ze mną męczyć. Może nawet Westfield zabierze ci tę cnotę, której tak starannie strzeżesz – powiedział i ruszył w stronę drzwi.

– Kane! – zawołała, ale już go nie było.

Usiadła ciężko na dębowym krześle.

Po kilku minutach do pokoju wpadła Blair.

– Myślę, że powinnyśmy rozkroić tort – powiedziała z wahaniem. – Ty i Taggert.

– Nawet nie możesz wymówić jego imienia, co? – Houston rzuciła się na siostrę z wściekłością. – Myślisz, że on nie ma żadnych uczuć i możesz nim poniewierać!?

Blair cofnęła się.

– Houston, zrobiłam to dla ciebie. Chciałam, żebyś była szczęśliwa.

Houston zacisnęła pięści i zbliżyła się do siostry, gotowa do walki.

– Szczęśliwa? Jak mogę być szczęśliwa, kiedy nawet nie wiem, gdzie jest mój mąż? Przez ciebie mogę nigdy się nie dowiedzieć, co znaczy szczęście.

– Przeze mnie? Przecież tylko starałam się pomóc. Chciałam, żebyś otrzeźwiała i zrozumiała, że nie musisz wychodzić za niego dla pieniędzy. Kane Taggert…

– Naprawdę nic nie rozumiesz – przerwała jej Houston. – Upokorzyłaś wrażliwego, dumnego człowieka na oczach setek ludzi i nawet nie rozumiesz, co zrobiłaś.

– Mówisz o tym, co wydarzyło się przy ołtarzu? Zrobiłam to dla ciebie. Wiem, że kochasz Leandera, więc byłam gotowa wziąć Taggerta dla twojego szczęścia. Tak mi przykro z powodu tego, co ci zrobiłam. Wiem, że zrujnowałam ci życie, więc próbowałam teraz to naprawić.

– Ja, ja, ja. Tylko to potrafisz powiedzieć. Zniszczyłaś mi życie, a mówisz tylko o sobie. Ty wiesz, że kocham Leandera, ty wiesz, jaki Kane jest okropny. Przez ostatni tydzień spędzałaś każdą chwilę z Leanderem i mówisz o nim, jakby był bogiem. Co drugie twoje słowo to „Leander”. Chyba rzeczywiście miałaś zamiar odstąpić mi najlepszego. – Nachyliła się do siostry. – Może Leander rozpala płomień w tobie, ale nigdy tak nie było ze mną. Żebyś ostatnio nie zajmowała się tylko sobą, zauważyłabyś, że potrafię sama myśleć i zauważyłabyś, że zakochałam się w bardzo dobrym, wrażliwym człowieku. Może jest chwilami odrobinę nieokrzesany, ale czy nie narzekałaś, że ja jestem czasem zbyt gładka?

Blair siadła zdumiona.

– Ty go kochasz? Taggerta? Kochasz Kane’a Taggerta? Nic nie rozumiem. Zawsze, jak daleko sięgnę pamięcią, kochałaś Leandera.

Houston zaczęła się uspokajać, gdy zrozumiała, że siostra naprawdę chciała jej dobra.

– Tak, zdecydowałam, że go chcę, kiedy miałam sześć lat. Stał się moim celem, takim jak zdobycie góry. Mogłam równie dobrze starać się zdobyć szczyt Mt. Rainier. Tyle że gdybym tam weszła, wiedziałabym, że go zdobyłam, nigdy natomiast nie wiedziałam, co będę robić z Leanderem po ślubie.

– Ale wiesz, co robić z Taggertem?

Nie mogła powstrzymać się od śmiechu.

– O, tak. Doskonale wiem, co z nim robić. Stworzę mu dom, miejsce, gdzie będziemy bezpieczni, w którym ja będę mogła robić to, co chcę.

Ku jej zdumieniu Blair wstała z krzesła z wyrazem wściekłości na twarzy.

– Więc nie mogłaś poświęcić dwóch minut, żeby mi to wyjaśnić, co? Przechodziłam przez piekło, zapłakiwałam się rozpaczając, co zrobiłam swojej siostrze, a ty mi tu opowiadasz, że zakochałaś się w tym królu Midasie!

– Nie mów nic na niego! – krzyknęła Houston. – Jest najlepszym, najdelikatniejszym i bardzo hojnym człowiekiem. I tak się składa, że go bardzo kocham.

– A ja się o ciebie tak martwiłam! Powinnaś mi była powiedzieć.

Houston milczała przez chwilę. Może była na siostrę zbyt wściekła, może chciała, żeby trochę pocierpiała.

– Może tak ci zazdrościłam tego szczęśliwego związku, że nie chciałam o tobie myśleć? – powiedziała cicho.

– Szczęśliwego związku? – krzyknęła Blair. – Myślę, że to ja jestem dla Leandra szczytem Mt. Rainier do zdobycia. Nie przeczę, że działa na mnie fizycznie, ale to jest wszystko, czego on ode mnie chce. Spędziliśmy razem tyle dni na sali operacyjnej, a ja wciąż go nie znam. On po prostu postanowił, że mnie chce, i użył wszelkich możliwych sposobów, żeby mnie mieć.

– Ale przecież widzę, jak na niego patrzysz. Ja nigdy tego nie robiłam.

– To dlatego, że nigdy nie widziałaś go na sali operacyjnej. Gdybyś widziała, to byś…

– Zemdlała, prawdopodobnie. Blair, żałuję, że z tobą nie porozmawiałam. Chyba wiedziałam, jak cierpisz, ale to, co zrobiłaś, bardzo mnie bolało. Byłam z Leanderem zaręczona prawie całe moje życie, a ty przyszłaś i zdobyłaś go w jedną noc. Lee mówił zawsze o mnie „lodowata księżniczka” i bałam się, że będę zimną kobietą.

– Ale już się tym nie martwisz? – spytała bliźniaczka.

Houston poczuła, że się rumieni.

– Nie z Kane’em – szepnęła.

– Naprawdę go kochasz? – dopytywała się Blair, jak gdyby była to najbardziej nieprawdopodobna rzecz na świecie. – Nie przeszkadza ci fruwające wszędzie jedzenie, to, że jest głośny, ani inne kobiety?

– Jakie inne kobiety? – Widziała, że Blair waha się, co odpowiedzieć. Niech sobie nie myśli, że będzie decydować, co ona powinna, a czego nie powinna robić. – Lepiej mi powiedz. Jeżeli kiedyś przyjdzie ci do głowy, żeby ustawiać moje życie tak, jak dzisiaj przy ołtarzu, nigdy więcej nie odezwę się do ciebie. Jestem dorosła. Wiesz coś o moim mężu, a ja chcę wiedzieć, co.

– Widziałam, jak całował w ogrodzie Pamelę Fenton tuż przed ślubem – wyrzuciła z siebie Blair jednym tchem.

Houston zrobiło się trochę słabo, ale zaraz zrozumiała istotę sprawy. Czy o tym myślał mówiąc, że zrezygnował dzisiaj z czegoś?

– Ale przyszedł do mnie – szepnęła. – Widział się z nią, całował, ale ożenił się ze mną. – Nic nie mogło jej bardziej ucieszyć. – Blair, jestem dziś najszczęśliwszą kobietą na świecie. Teraz muszę odnaleźć mojego męża, powiedzieć mu, że go kocham, i mieć nadzieję, że mi przebaczy.

Nagle przyszła jej do głowy straszna myśl.

– Och, Blair! Ty go nie znasz. Jest bardzo dobry, silny, więc ludzie lubią się na nim oprzeć, ale nie potrafi znieść upokorzenia, a my go ośmieszyłyśmy przed całym miastem. On mi nigdy nie wybaczy. Nigdy!

Blair podeszła do drzwi.

– Pójdę do niego i wyjaśnię, że to wszystko moja wina, że nie miałaś z tym nic wspólnego. Houston, nie miałam pojęcia, że naprawdę chcesz za niego wyjść za mąż. Nie wyobrażałam sobie, że ktoś chciałby żyć z kimś takim jak on.

– Chyba nie musisz się już o to martwić, bo myślę, że właśnie mnie zostawił.

– Ale co będzie z gośćmi? Nie może tak po prostu sobie pójść.

– Więc miał zostać i słuchać, jak ludzie się śmieją, że Leander nie mógł się zdecydować, którą bliźniaczkę voli? Nikt nie sądził, że to Kane może wybierać. On uważa, że wciąż kocham Lee, a pan Gates sądzi, że wyszłam za Kane’a dla pieniędzy. Chyba tylko mama widzi, że jestem zakochana po raz pierwszy w życiu.

– Więc co mogę zrobić? – spytała Blair.

– Nic nie możesz zrobić. Odszedł. Zostawił mi pieniądze i dom i odszedł. Ale po co mi ten duży, pusty dom bez niego? – Usiadła. – Blair, nawet nie wiem, gdzie on jest. Może być na przykład w pociągu do Nowego Jorku.

– Raczej pojechał do swojej chatki.

Spojrzały obie na stojącego w drzwiach Edana.

– Nie chciałem podsłuchiwać. Kiedy zobaczyłem, co się wydarzyło na ślubie, wiedziałem, że wpadnie w szał.

Houston nagle podjęła decyzję.

– Jadę wyjaśnić mu, co się stało. Powiem mu, że moja siostra bardzo kocha Leandera i sądzi, że ja też. – Uśmiechnęła się do Blair. – Byłaś wstrętna uważając, że mogę poślubić człowieka dla pieniędzy, ale dzięki za miłość, która kazała ci poświęcić dla mnie to, co dla ciebie stało się takie ważne. – Pocałowała ją szybko w policzek.

Blair przytuliła się do niej.

– Houston, nie miałam pojęcia, co czujesz. Jak tylko skończy się przyjęcie, pomogę ci się spakować i…

– Nie, siostrzyczko, wyjeżdżam z tego domu natychmiast. Mój mąż jest dla mnie ważniejszy niż tych kilkuset gości. Ty zostań tutaj i odpowiadaj im na wszystkie pytania o to, gdzie się podziewamy.

– Ale Houston, ja nie wiem nic o przyjęciach na tak dużą skalę.

– Ja się tego nauczyłam podczas mojej „bezwartościowej edukacji”. – Uśmiechnęła się. – Nie przejmuj się, nie będzie tak tragicznie. Może nastąpi zbiorowe zatrucie i wtedy będziesz wiedziała, co robić. Powodzenia – powiedziała i znikła za drzwiami, pozostawiając Blair na pastwę kilkuset gości.

Na korytarzu Edan złapał Houston za ramię i zaprowadził do schowka koło północnej werandy. Uśmiechał się do niej.

– Widzę, że szpiegowanie mnie weszło ci w krew – warknęła, odsuwając się.

– Przez dwa tygodnie szpiegowania cię dowiedziałem się więcej niż przez całe swoje życie. Czy mówiłaś poważnie, że kochasz Kane’a?

– Ty też uważasz, że kłamię? Idę się teraz przebrać. Ciężka droga do tej chaty.

– Wiesz, gdzie to jest?

– Znam ogólny kierunek.

– Houston, naprawdę nie możesz sama pędzić za nim w góry. Ja do niego pojadę, wyjaśnię wszystko i przywiozę go z powrotem.

– Nie, teraz jest mój, w każdym razie oficjalnie, i ja sama do niego pojadę.

– Ciekaw jestem czy wie, jaki z niego szczęściarz. Co mogę zrobić, żeby ci pomóc?

– Poszukaj Sary Oakley. Niech przyjdzie na górę pomóc mi się przebrać. – Popatrzyła na niego uważnie. – Albo nie, przyślij tu Jean Taggert. To niezwykle piękna kobieta w fioletowej, jedwabnej sukni i kapeluszu.

– Niezwykle piękna, tak? – spytał ze śmiechem. – Powodzenia, Houston.

Загрузка...