22

Houston drżącymi rękami wpinała ozdobę we włosy. Ostatnie dwa tygodnie wykończyły ją nerwowo. Kiedy Kane przyszedł do domu i powiedział, że zaprosił Fentona na kolację, bardzo się ucieszyła, że jest szansa na zasypanie przepaści między dawnymi wrogami.

Jednak wkrótce jej szczęście zmieniło się w rozpacz. Kane nigdy się jeszcze niczym tak nie przejmował. Pytał ją po wiele razy, czy to, co planuje na kolację, jest w najlepszym gatunku. Sprawdzał wypisywanie zaproszeń, kazał pani Murchison ugotować wszystkie skomplikowane dania wcześniej, żeby mógł spróbować. Stał nad lokajem polerującym stuletnie irlandzkie srebra. Przejrzał szafę Houston, stwierdził, że nie ma nic naprawdę odpowiedniego na tę kolację, i uparł się, żeby założyła suknię białą ze złotem. Nawet sam wybrał materiał spośród tych, które krawcowa przyniosła im do domu. Dla wszystkich zamówił nowe ubrania i sprowadził dwóch krawców, żeby przed kolacją pomogli panom się ubrać. Cała służba miała nowe liberie i Houston z trudem nakłoniła go, by nie zmuszał lokajów do popudrowania włosów, co widział w jakimś magazynie u służących księcia Walii.

Gdy zbliżał się termin tego wieczoru, wszyscy modlili się, żeby już było po wszystkim. Sherwin i Jean stchórzyli i powiedzieli, że nie czują się na siłach, żeby w tym uczestniczyć, Ian natomiast, który nabrał odwagi przez towarzystwo Zachary’ego, stwierdził, że za nic na świecie nie odpuści tej komedii. Poza tym Fenton, jako właściciel kopalni, był dla niego wcieleniem diabła. Bardzo chciał siedzieć przy jednym stole, jak równy z równym, ze swoim wrogiem.

Przygotowania były tak drobiazgowe, jakby miał przybyć co najmniej sam prezydent. Houston bała się, że któraś z pokojówek obleje pana Fentona zupą, a Kane zamorduje ją na oczach wszystkich.

Najbardziej jednak denerwowała się dlatego, że Kane obiecał jej opowiedzieć, co zaszło między nim a Fentonem. Właściwie zawsze chciała się tego dowiedzieć, ale nagle przeszła jej ochota.

Wystraszyła się jeszcze bardziej po wczorajszym telefonie od Pameli Fenton. Błagała ją, żeby odwołała kolację, mówiąc, że ma złe przeczucia. Powiedziała, że ojciec ma słabe serce, a ona obawia się gwałtowności Kane’a.

Houston starała się z nim porozmawiać, ale stwierdził tylko, że ona nic nie rozumie. Odpowiedziała, że bardzo się stara, jednak musi jej jeszcze sporo wyjaśnić. Wtedy właśnie obiecał, że powie jej wszystko przed kolacją. Teraz więc, siedząc przed lustrem i sprawdzając swój wygląd, zauważyła, jak drżą jej ręce.

Wystraszyła się, gdy Kane nagle stanął za nią.

– Obróć się – powiedział. – Mam coś dla ciebie.

Odwróciła się tyłem do lustra, a Kane założył jej kolię z brylantów. Otaczały ciasno jej szyję, jak przepaska, od której odchodziły rzadsze kamienie opadające na dekolt. Potem wpiął jej w uszy długie kolczyki.

Cofnął się i przyjrzał się krytycznie.

– Dobrze – stwierdził, wziął ją za rękę i zaprowadził do swojej sypialni.

Bez słowa usiadła w granatowym brokatowym fotelu.

Kane podszedł do ściany, odsunął kawałek boazerii, poruszył jakąś rączką i oczom jej ukazał się wbudowany w ścianę sejf.

– Niewiele osób na świecie zna całą historię, którą ci opowiem. Niektórzy znają część, a reszty się domyślali, ale nietrafnie. Ja ją poskładałem po latach pracy.

Wyciągnął z sejfu skórzany portfel, otworzył i wręczył Houston małą fotografię.

– To moja matka.

– Charity Fenton – szepnęła, patrząc na ładną, bardzo młodą kobietę, ciemnooką i ciemnowłosą.

Zobaczyła zdumienie malujące się na twarzy Kane’a.

– Edan mi powiedział.

– Powiedział ci wszystko, co wie. – Podał jej zdjęcie czterech młodych ludzi, wyraźnie onieśmielonych, w studiu fotograficznym. – To są czterej bracia Taggertowie. Najmłodszy to Lyle, ojciec lana, następnie Rafę, Sherwin i mój ojciec, Frank.

– Podobny jesteś do ojca – stwierdziła.

Kane nie odpowiedział, tylko wyrzucił na stolik pozostałą zawartość portfela.

– To są oryginały albo kopie wszystkich dokumentów, dotyczących moich rodziców i mojego urodzenia.

Rzuciła tylko okiem na papiery, zwłaszcza drzewo genealogiczne, z którego wynikało, że niejaki Nathaniel Taggert poślubił dwunastoletnią francuską księżniczkę, ale zaraz z powrotem popatrzyła na męża, żeby wyjaśniał dalej wieloletnią nienawiść do rodziny swej matki.

Podszedł do okna i spojrzał na ogród.

– Chyba nie wiesz nic o Horacym Fentonie, bo umarł na długo przed twoim urodzeniem. To był ojciec Jakuba, w każdym razie Jakub tak myślał. Prawda była taka, że Horacy nie mógł się doczekać własnych dzieci i zaadoptował niemowlę, którego rodzice zostali zadeptani przez konie. Jakub miał kilka lat, kiedy wreszcie żona Horacego urodziła córeczkę. Byli bardzo szczęśliwi i nazwali ją Charity.

O ile wiem, nie było bardziej rozpieszczonego dziecka od Charity Fenton. Matka podróżowała z nią po całym świecie, a ojciec kupował wszystko, co sobie wymarzyła.

– A jak traktowali Jakuba? – spytała Houston.

– Nieźle. Stary Horacy psuł córkę, ale adoptowanego syna uczył, jak sobie radzić. Może dlatego, żeby dbał o Charity, kiedy ojciec umrze. Jakub uczył się rządzić imperium, które Horacy zbudował.

Nie jestem pewien, jak się poznali. Chyba Frank Taggert został wybrany, żeby przedstawić Fentonowi zażalenia dotyczące tartaku. Nie było jeszcze wówczas kopalń. Wtedy chyba poznał Charity. W każdym razie przypadli sobie do gustu i ona postanowiła wyjść za Franka. Pewnie nie przyszło jej nawet do tej rozpieszczonej główki, że ojciec mógłby jej czegoś odmówić. Jednak ojciec nie tylko odmówił, ale zamknął ją w pokoju. Zdołała uciec i spędziła dwa dni z Frankiem. Kiedy ją znaleziono, była z nim w łóżku i oświadczyła, że musi go mieć, choćby to miała przypłacić życiem.

– To straszne – szepnęła Houston.

Kane wyjął cygaro z szuflady i zapalił.

– Jednak go dostała, bo dwa miesiące później oświadczyła rodzicom, że jest w ciąży.

– I to byłeś ty – powiedziała cicho Houston.

– Ja. Horacy wyrzucił córkę z domu i powiedział, że nie jest już jego córką. Jej matka z rozpaczy położyła się do łóżka i po czterech miesiącach umarła.

– I dlatego tak nienawidzisz Fentonów, bo jesteś taki sam jak oni.

– Cholera, taki sam! – wybuchnął Kane. – Nie słyszałaś jeszcze wszystkiego. Charity wyprowadziła się do slumsów, gdzie mieszkali Taggertowie, bo tylko na to było ich stać. Nie znosiła tego mieszkania. Oczywiście, nikt z nią nie rozmawiał, bo była z Fentonów, chociaż, jak słyszałem, zadzierała nosa, więc też jej się to przysłużyło. Dwa miesiące po ślubie – mam tu akt ślubu – Franka Taggerta zabiły jakieś spadające deski.

– I Charity musiała wrócić do domu, do ojca.

– To był nieprzeciętny drań. Starała się dać sobie radę bez niego, ale omal nie umarła z głodu. Mówiła mi służąca, która wtedy pracowała u Fentonów, że kiedy Charity wróciła, była brudna, wychudzona i w zaawansowanej ciąży. Horacy spojrzał na nią, powiedział, że zabiła matkę i może zostać najwyżej na służbie. Zrobił z niej pomywaczkę.

Houston wstała i położyła rękę na ramieniu męża. Drżał z emocji. Mówił teraz ciszej.

– Moja matka szorowała przez czternaście godzin garnki Fentonów, poszła na górę, urodziła mnie i bardzo cichutko się powiesiła.

Houston wpatrywała się w niego.

– Nikt jej nie pomógł?

– Nikt. Fenton umieścił ją na strychu, z dala od innych ludzi i jeśli nawet wołała, nikt jej nie słyszał.

– I co zrobił Horacy Fenton? – To on ją znalazł. Kto wie? Może dręczyło go sumienie i poszedł się z nią pogodzić? Ale było już za późno. Nie żyła. Niewiele osób mogło mi powiedzieć dokładnie, co stało się później, więc musiałem to poskładać z kawałków. Horacy załatwił dla mnie mamkę, spędził dzień zamknięty ze sztabem prawników i dwadzieścia cztery godziny po śmierci Charity przystawił sobie pistolet do skroni i strzelił.

Houston nie wiedziała, co powiedzieć. Myślała tylko o tym, że Kane musiał żyć z tą tragedią przez całe życie.

– Więc wychowywali cię Fentonowie?

– Nikt mnie, do cholery, nie wychowywał! – krzyknął. – Gdy dwa dni później odczytany został testament Horacego Kane’a Fentona, okazało się, że wszystko, co miał, zostawił synowi Charity.

– Tobie?

– Mnie. Jakub nie dostał ani centa. Został opiekunem Kane’a Franklina Taggerta, wiek trzy dni.

– Nic nie rozumiem – powiedziała Houston. – Myślałam…

– Myślałaś, że urodziłem się bez grosza. Jakub przez kilka godzin nie wychodził z pokoju po odczytaniu testamentu, a kiedy wyszedł wraz z prawnikami, zdołał wszystkich przekupić i napisać nowy, sfałszowany testament, według którego to on wszystko dziedziczył.

– A ty?

– Powiedziano ludziom, że dziecko Charity umarło przy urodzeniu, a mnie przez pierwsze sześć lat życia posyłano z jednej farmy na drugą. Jakub bał się, że jak będę za długo z jedną rodziną, to dowiem się prawdy na temat swojego urodzenia.

– Albo że Taggertowie dowiedzą się, że żyjesz. Nie mogę sobie wyobrazić, żeby Rafę zgodził się, by jego bratanka wydziedziczono.

– Pieniądze dają władzę, a żaden z Taggertów nigdy tego nie miał.

– Jakub nie chciał zrezygnować ze wszystkiego, na co pracował przez tyle lat. Pewnie uważał Horacego za ojca, a w ostatniej chwili został wydziedziczony, jakby nic nie znaczył. I wszystko dostało niemowlę.

– Stajesz po jego stronie?!

– Oczywiście, że nie. Staram się tylko poznać powody, dla których zrobił coś tak okropnego. A gdyby zachował dla ciebie pieniądze? Bałby się, że kiedy dorośniesz, możesz go wyrzucić.

– Nie zrobiłbym tego.

– Ale on nie mógł o tym wiedzieć! No, więc co teraz? Będziesz się procesował?

– Skąd, wiem o tym od lat.

– Nie masz zamiaru zabrać mu pieniędzy, prawda? Teraz twój syn mieszka u Fentonów i nie pozbawiłbyś go domu.

– Poczekaj chwilę, do cholery, nim weźmiesz jego stronę. Jedyne, czego zawsze chciałem, to żeby Fenton zasiadł kiedyś przy moim stole, który będzie większy od jego stołu, i żeby u szczytu siedziała dama pierwszej klasy.

Houston patrzyła na niego przeciągle.

– Może opowiedz resztę tej historii. Dlaczego zapraszasz pana Fentona na kolację i gdzie tu jest moje miejsce? – spytała cicho. Z jakiegoś powodu czuła, że w jej serce zaczyna wkradać się strach.

Kane odwrócił się do niej plecami.

– Przez te wszystkie lata, kiedy pracowałem w stajni, kiedy czyściłem buty Fentona, wydawało mi się, że to ponad moje możliwości, żeby wyobrażać sobie siebie w tym jego dużym domu. Pam i ja zaczęliśmy się migdalić i nim się zorientowałem, jej już nie było. Zostawiła mi pięćset dolarów i karteczkę w stylu „żegnaj, było miło”. Stary Jakub wciągnął mnie do swojego gabinetu i wykrzykiwał, że nigdy nie dostanę tego, na co on tak ciężko pracował. Myślałem wtedy, że chodzi o Pamelę. Wziąłem pieniądze, pojechałem do Kalifornii i po kilku latach, kiedy się już trochę dorobiłem, zacząłem się zastanawiać, o czym Fenton mówił, kiedy mnie wyrzucał. Wynająłem paru ludzi, żeby znaleźli odpowiedź na moje pytania. Trochę to trwało, ale w końcu dowiedziałem się prawdy.

– I zaplanowałeś zemstę na Fentonie – szepnęła Houston. – A ja byłam częścią tego planu.

– W pewnym sensie. Najpierw chciałem mieć dużo pieniędzy, żebym już nie musiał być stajennym, a kiedy się dowiedziałem, z czego mnie obrabowano, zacząłem sobie wyobrażać Fentona u mnie w domu na kolacji. Mój dom byłby pięć razy większy od jego domu, a przy stole królowałaby Pamela, jego córka, dla której nie byłem dość dobry.

– Ale nie mogłeś mieć Pam.

– Dowiedziałem się, że wyszła za mąż i ma dziecko. Nie wiedziałem, że moje, i musiałem z tego zrezygnować. Oczywiście, musiałem wybudować dom w Chandler, bo gdzie indziej nikt by nie wiedział, że to chłopcu stajennemu tak się powiodło. Poza tym chciałem, żeby Fenton codziennie na niego patrzył. Więc zacząłem rozmyślać, kto byłby równie dobry jak Pam przy moim stole i wyszło na to, że jedyne prawdziwe damy to bliźniaczki Chandler.

Wynająłem człowieka, który miał się o was czegoś dowiedzieć, i zorientowałem się, że Blair nie będzie odpowiednia. Fenton mógłby się śmiać, że jedyna, jaką mogłem dostać, to ta, której nikt nie chciał.

– Musiałeś mieć najprawdziwszą, autentyczną damę – szepnęła Houston.

– Tak było. I udało mi się. Trochę się zmartwiłem, kiedy mi za pierwszym razem odmówiłaś, ale wiedziałem, że się namyślisz. Mam więcej pieniędzy, niż Westfield będzie miał kiedykolwiek, i wiedziałem, że za mnie wyjdziesz.

Wyjął zegarek z kieszeni.

– Czas zejść na dół. Długo na to czekałem.

Ujął Houston za łokieć i sprowadził po schodach. Była zbyt otępiała, żeby coś powiedzieć. Poprosił ją o rękę, bo miała być narzędziem jego zemsty. Myślała, że jej potrzebował, że ją polubił, jeśli nie pokochał, a prawda była taka, że ją po prostu wykorzystał.

Загрузка...