30

Przez trzy dni po wybuchu wydobyto w sumie czterdzieści osiem ciał; siedmiu ofiar nie odnaleziono. Po południu czwartego dnia cztery ciała znaleziono na kolanach, zasłaniające usta rękami. Widocznie przeżyli wstrząs, ale potem zadusił ich gaz.

Urzędy w mieście przybrano krepą, flagi opuszczono do połowy masztu. Ulicami wędrowały kondukty pogrzebowe i co chwila ludzie odkrywali i pochylali głowy.

Leander i Kane z pomocą Edana otrzymali obietnicę wybudowania stacji ratunkowej na terenie ofiarowanym przez Jakuba Fentona. Nikt głośno tego nie mówił, ale wszyscy byli zdania, że to Kane poszedł do Fentona i wymógł na nim darowiznę ziemi.

Houston przez cały dzień uczestniczyła w pogrzebach, pocieszała wdowy i pilnowała, żeby dzieci miały co jeść.

– Chyba tego pan chciał – powiedział Reed Westfield, wręczając Kane’owi dokument, kiedy stali przed kopalnią. – Później możemy sporządzić dłuższą wersję, ale to wystarczy dla sądu.

Kane przebiegł oczyma dokument stwierdzający, że przekazuje wszelkie prawa własności w dyspozycję Jakuba Fentona, do dowolnego rozporządzania.

– Jeśli pan to podpisze, ja będę świadkiem i dokument zostanie w mojej kancelarii. Kopię może pan przekazać Fentonowi.

Kane uśmiechnął się.

– Dziękuję. Chyba zaraz zaniosę. Może mu to ułatwi trochę rozstanie z tym światem. I powiem, żeby rozpoczął program kształcenia ratowników.

Reed odwzajemnił uśmiech.

– Myślę, że on czuł się bogatszy przedtem, nim mu pan oddał prawa do majątku.

Kane ruszył w dół do Chandler, spojrzał na osadę i pomyślał o ostatnich koszmarnych dniach. Tyle było do zrobienia, tyle miał pomysłów. Musi o nich porozmawiać z Leanderem, Edanem, a nawet Fentonem. Zrobiło mu się nawet smutno, gdy pomyślał o jego zbliżającej się śmierci. Kiedyś właścicielem kopalni będzie Zachary, to znaczy po Marku. Jakoś wszyscy o nim zapominali.

Gdy podjechał pod dom, zastał drzwi otwarte. Wszedł do gabinetu Jakuba, położył dokument na biurku. Zawołał, ale nikogo nie było. Przeszedł do kuchni, również pustej, i wyszedł na kuchenne schody. Przypomniało mu się, że zawsze chciał zobaczyć, jak wygląda piętro. Teraz przeważyła ciekawość i wbiegł po dwa schody na raz. W pośpiechu, jak złodziej, zaglądał do sypialni. Były bardzo zwyczajne – z ciężkimi, rzeźbionymi meblami, ciężkimi zasłonami i przygnębiającymi tapetami. Houston ma znacznie lepszy gust, pomyślał i zaśmiał się, uświadomiwszy sobie własny snobizm.

Wciąż się uśmiechał, gdy dotarł do frontowych schodów. Tu śmiech zamarł mu na ustach. U stóp schodów, skulony, leżał Jakub Fenton. Był martwy.

Pierwszą myślą Kane’a było, że przyjechał za późno i Jakub nie dowie się, że nareszcie jest legalnym właścicielem wszystkiego, na co ciężko pracował. I poczuł smutek. Przez wszystkie lata w Nowym Jorku pamiętał tylko, jak czyścił buty Fentona, a teraz przypomniał sobie, jak go zawstydzał przed gośćmi, decydował, kiedy mu przygotować konie i namawiał kucharkę, żeby dodawała do sosu cebulę, od której Jakub dostawał niestrawności i nie mógł spać całą noc.

Powoli zaczął schodzić ze schodów, ale zrobił tylko jeden krok, kiedy w holu pojawił się Mark Fenton i jego pięcioro przyjaciół. Wyglądało na to, że wracali po całej nocy spędzonej na mieście.

– Jeżeli Taggert myśli, że zabierze mój spadek – dobiegł do niego bełkot Marka Fentona – to będzie musiał ze mną walczyć. Nikt w tym mieście nie uwierzy jakiemuś Taggertowi, jeśli ja coś powiem.

Dwie kobiety, ubrane w żółty atłas, jedna z czerwonym boa z piór, druga z czterema pawimi piórami we włosach i trzej mężczyźni głośnymi okrzykami wyrazili aprobatę.

– Gdzie jest whisky, kotku? – zapytała jedna z panienek.

W tym momencie cała grupa stanęła widząc ciało Jakuba Fentona u stóp schodów. Mark spojrzał w górę i zauważył Kane’a.

– Przyszedłem zobaczyć się z twoim ojcem – zaczął Kane, ale Mark nie dał mu skończyć.

– Morderca! – wrzasnął i rzucił się na schody.

– Chwileczkę! – zawołał Kane, lecz nikt go nie słuchał. Pozostali trzej też rzucili się na niego. Wszyscy stoczyli się ze schodów i Kane pomyślał, że skoro on jedyny jest trzeźwy, to pewnie tylko jemu coś się stanie. Mimo że było ich czterech na jednego, Kane wygrywał, lecz nagle jedna z dziewcząt uderzyła go w głowę mosiężną statuetką Dawida szykującego się do zabicia olbrzyma.

Wszyscy spojrzeli na nieprzytomnego Kane’a.

– Co teraz zrobimy?

– Powiesimy go – zawołał Mark, usiłując podnieść ofiarę, ale nikt mu nie pomógł. – On zabił mojego ojca – dodał błagalnie.

– Nie ma na świecie tyle whisky, żebym się tak upił, żeby zabić takiego bogacza – powiedział jeden z mężczyzn. – Póki jest nieprzytomny, zanieśmy go do więzienia i niech szeryf coś z nim zrobi.

Mark trochę protestował, ale w końcu we czterech unieśli Kane’a i wrzucili go do stojącego przed domem powozu. Nikt z nich nie pomyślał już o zwłokach Jakuba, więc dalej leżały na ziemi. Drzwi od domu były szeroko otwarte.


Masz, wypij to – powiedział Edan, unosząc ostrożnie głowę Kane’a.

Kane jęknął. Próbował siąść, ale musiał oprzeć się o lodowaty kamienny mur.

– Co się stało? – zapytał, widząc nad sobą Edana, Leandera i szeryfa.

– To pomyłka – wyjaśnił Lee. – Powiedziałem szeryfowi o dokumencie i o tym, po co poszedłeś do Fentona.

– Był martwy? – spytał Kane. – Tak wyglądało z tego miejsca, gdzie stałem. – Podniósł gwałtownie głowę, która natychmiast znów go rozbolała. – Ostatnie, co pamiętam, to Mark Fenton i jacyś pijani, którzy mnie ściągają ze schodów.

Edan siadł na pryczy, na której leżał Kane. Po prawej stronie miał więzienne kraty.

– Jak się zdążyliśmy zorientować, służba znalazła Jakuba Fentona martwego mniej więcej trzy minuty przed twoim przyjściem. Postanowili szukać pomocy, więc zostawili zwłoki na miejscu, drzwi otwarte i wybiegli. Zaraz potem Mark z towarzystwem wrócili z całonocnej bibki i zobaczyli ciebie na górze schodów. Pomyśleli, że to ty go zepchnąłeś. Masz szczęście, bo Mark chciał cię od razu powiesić na frontowym ganku.

Kane rozcierał guz z tyłu głowy.

– Chyba powieszenie nie bolałoby bardziej niż to.

– Jest pan wolny, panie Taggert – powiedział szeryf. – I radzę iść stąd, nim żona się dowie. Kobiety tak się przejmują, kiedy mąż idzie do więzienia.

– Nie Houston – stwierdził Kane. – Jest damą w każdym calu. Byłaby spokojna, nawet gdyby mnie wieszali.

W tym momencie przyszła mu do głowy pewna myśl. Jak zareagowałaby Houston, gdyby sądziła, że jest mordercą? Słyszał gdzieś kiedyś, że majątek morderców konfiskowany jest przez państwo i że nie można dziedziczyć po swojej ofierze.

– Ile osób o tym wie? – spytał Kane. – Służba Fentona może zaświadczyć, że jestem niewinny, ale czy rozeszło się to po mieście?

– Zawołałem Lee, gdy tylko młody Fenton wyrzucił tu pana z powozu – odpowiedział szeryf.

– Wszyscy są za bardzo przejęci wybuchem w kopalni, żeby interesować się tym, kogo wsadzili do więzienia – stwierdził Leander.

– Co ty knujesz? – zapytał podejrzliwie Edan.

– Szeryfie, przeszkadzałoby panu, jakbym tu został na noc? Chciałbym zrobić taki numer mojej żonie.

– Numer? – zainteresował się szeryf. – Kobiety nie znają się na żartach, nawet najlepszych.

Kane popatrzył na Edana i Leandera.

– Możecie milczeć przez jedną dobę?

Edan wstał i spojrzawszy na Leandera powiedział:

– Przypuszczam, że chce sprawdzić, czy Houston stanie po jego stronie, jeśli jej powie, że pewnie oskarżą go o morderstwo. Mam rację?

– Coś w tym rodzaju.

Szeryf i Lee parsknęli śmiechem.

– Ja tam się do miłości nie mieszam – oświadczył szeryf. – Panie Taggert, chce pan zamieszkać w tym więzieniu? Proszę bardzo, ale miasto Chandler policzy panu jak za najlepszy hotel w San Francisco.

– W porządku – zgodził się Kane. – Lee? Edan?

Leander wzruszył ramionami.

– Twoja sprawa. Znam Houston od najmłodszych lat, ale nic o niej nie wiem.

Edan patrzył długo na Kane’a.

– Kiedy Houston przejdzie ten test, a jestem pewien, że pozytywnie, czy przestaniesz wreszcie w nią wątpić i wrócimy do naszej pracy? Vanderbilt wykupił już pewnie całe Wschodnie Wybrzeże.

– No, to nam zacznie odsprzedawać od jutra, jak tylko stąd wyjdę – powiedział Kane z uśmiechem.

Kiedy wszyscy wyszli, ułożył się na więziennej pryczy i zasnął.


Houston trzymała na kolanach trzymiesięczne niemowlę, starając się je uśpić, a obok niej w łóżeczku leżało dwoje dzieci: dwuletnie i czteroletnie. Należały one do dużej grupy dzieci, które straciły ojców z powodu wybuchu. Houston i Blair, i inne członkinie Stowarzyszenia Sióstr, prowadziły kampanię wśród lokalnych kupców, żeby znaleźć pracę dla kobiet. Houston była jedną z wolontariuszek w zaimprowizowanym przedszkolu – coś nowego, co Blair widziała w Pensylwanii.

Kiedy zastępca szeryfa przyszedł do małego domku, pytając o nią, nie miała pojęcia, o co chodzi.

– Pani mąż został aresztowany za zabójstwo Jakuba Fentona – poinformował ją młodzieniec.

– Kiedy? – wyszeptała.

– Jakoś rano. Nie było mnie tam, więc nie wiem dokładnie, ale wszyscy w mieście słyszeli, jak groził, że go zabije, i nikt nie ma do niego żalu, bo wszyscy wiedzą, że Fenton był winien temu wszystkiemu, ale to nic Taggertowi nie pomoże. Wieszają tak samo, czy się zabije dobrego, czy złego człowieka.

Houston posłała mu najzimniejsze ze swych lodowatych spojrzeń.

– Byłabym wdzięczna, gdyby pan nie osądzał z góry mojego męża. – Podała mu niemowlę. – Niech się pan zajmie dziećmi, a ja pójdę zobaczyć się z mężem.

– Nie mogę tego zrobić, jestem na służbie.

– Miałam wrażenie, że uważasz się za sędziego. Sprawdź, czy nie trzeba jej przewinąć, a jak tamte się obudzą, trzeba je nakarmić i zabawiać, póki ich matka nie wróci za jakieś dwie godziny.

– Dwie godziny! – Wychodząc z chatki usłyszała jęk chłopaka.

Jej powóz stał przed domem, więc dotarła do więzienia w rekordowym tempie. Mały kamienny budynek wbudowany był we wzgórze na skraju miasta. Większość zatrzymanych stanowili pijacy odsypiający sobotnią noc, a poważniejsze przypadki zabierano zwykle na procesy do Denver.

– Dzień dobry, panno Blair-Houston – powiedział szeryf, po czym wstał i odłożył gazetę.

– Pani Taggert – poprawiła. – Chciałabym natychmiast zobaczyć się z mężem.

– Ależ oczywiście, pani Westfield-Taggert – odpowiedział, zdejmując klucz z gwoździa w ścianie.

Kane spał na pryczy. Zobaczyła zaschniętą na jego głowie krew.

– Kane, kochanie, co ci zrobili? – zaczęła go całować. Obudził się.

– Och, Houston. – Przetarł oczy. – Co się stało?

– Nie pamiętasz? Mówią, że zabiłeś Jakuba Fentona, ale to z pewnością nieprawda.

– Oczywiście, że nie. W każdym razie, tak myślę. Nie pamiętam dokładnie.

Houston uklękła i położyła głowę na jego kolanach.

– Powiedz, co pamiętasz.

– Pojechałem zobaczyć się z Fentonem, ale nikogo nie było, więc wszedłem na górę. Kiedy spojrzałem z góry na frontowe schody, on leżał na dole. Martwy. Za chwilę pojawił się Mark Fenton z jakimś towarzystwem i zaczęli krzyczeć, że ja go zabiłem. Była jakaś bójka, dostałem czymś twardym w głowę i obudziłem się tutaj. Mówili coś o linczu.

Houston spojrzała na niego z przerażeniem, wstała i zaczęła chodzić po celi.

– To wątła historyjka.

– Wątła? – oburzył się Kane, ale zaraz się uspokoił. – Houston, kochanie, to prawda. Przysięgam.

– Byłeś sam w tym domu? Nie ma świadków, że on już nie żył, kiedy przyszedłeś?

– Niedokładnie. To znaczy nikt nie widział, jak wchodziłem do domu, ale możliwe, że przedtem ktoś widział Fentona martwego.

– To nie ma znaczenia. Jeżeli ktoś widział, jak umierał, to co innego, ale przecież mogłeś się gdzieś ukrywać godzinami. Czy ktoś widział, jak umierał?

– Nie… nie wiem, ale…

Znów siadła na jego pryczy.

– Kane, wszyscy w mieście słyszeli, że życzyłeś mu śmierci. Jeżeli nie masz świadka jego śmierci, nie udowodnisz, że jesteś niewinny. Co zrobimy?

– Nie wiem, ale zaczynam się martwić. Houston, muszę ci coś powiedzieć. Chodzi o pieniądze.

– Kane – powiedziała miękko, patrząc na niego. – Dlaczego poszedłeś do domu Fentona? Chyba nie miałeś zamiaru go zabić?

– Ależ skąd! – powiedział szybko. – Pan Westfield sporządził mi dokument stwierdzający, że zrzekam się praw do majątku Fentona. Właśnie zaniosłem mu ten dokument. Chcę z tobą porozmawiać o pieniądzach. Jeżeli mnie skażą, skonfiskują wszystko, co mam. Będziesz nie tylko wdową, ale i żebraczką. Twoją jedyną szansą jest zostawić mnie teraz, przed procesem. Jeżeli to zrobisz, Westfield może załatwić ci kilka milionów.

Houston prawie nie słuchała tego, co mówił. Twarz jej wyrażała przerażenie.

– Dlaczego poszedłeś do Fentona? – szepnęła.

– Mówiłem ci – powiedział niecierpliwie. – Chciałem mu dać dokument, że zrzekam się jego własności. Biedny stary nie zobaczył tego, bo umarł wcześniej. Ale, Houston, najważniejsze, żebyś ty się uratowała. I musisz to zrobić teraz. Jeżeli mnie stąd zabiorą i zlinczują, będzie za późno.

– Porzuciłeś zemstę, prawda? – spytała cicho.

– Ty znowu o tym? Powiedziałem ci, że chciałem go mieć przy swoim stole, w domu większym niż jego. Jeżeli mogłem to zrobić, co w tym złego?

– Ale chciałeś również mieć… damę przy stole. Ożeniłeś się ze mną, ponieważ…

– Ty wyszłaś za mnie dla pieniędzy! – krzyknął. – A teraz stracisz wszystko, kiedy mnie powieszą za morderstwo, którego nie popełniłem.

Houston wstała. Nie powiedział wprost, że ją kocha, ale tak jest. Ona to wie, czuje każdym nerwem swego ciała. Ożenił się z nią, bo było to częścią jego głupiego planu zemsty, ale w końcu pokochał ją i dzięki tej miłości przebaczył staremu człowiekowi, który zrobił mu krzywdę.

– Muszę iść – powiedziała. – Mam mnóstwo pracy.

Gdyby popatrzyła na Kane’a, zobaczyłaby w jego oczach ból.

– Chyba musisz porozmawiać z panem Westfieldem na temat pieniędzy.

– Z kimś porozmawiam – mruknęła, wciągając rękawiczki. – Może pan Westfield nie jest odpowiednią osobą. – Odruchowo pocałowała go w policzek. – Nie martw się o nic. Wiem dokładnie, co robić. – Zawołała szeryfa, żeby ją wypuścił.

Kane stał przez chwilę na środku celi, niezdolny do żadnego ruchu. Na pewno wykorzysta okazję, żeby się go pozbyć, pomyślał. Wszedł na pryczę, żeby spojrzeć przez okno, i zobaczył Houston pędzącą w swym błyszczącym powoziku. Oczy zaczęły mu łzawić. To od słońca, pomyślał.

Łatwo przyszło, łatwo poszło, powiedział sobie. Dobrze sobie radził przedtem bez żony, poradzi sobie i teraz.

– Szeryfie – zawołał. – Teraz może mnie pan wypuścić. Już się dowiedziałem, czego chciałem.

– Za nic na świecie, Taggert – odpowiedział szeryf ze śmiechem. – Miasto Chandler potrzebuje pieniędzy za pana nocleg.

Bez słowa protestu Kane ułożył się na pryczy. Naprawdę go nie obchodziło, gdzie spędzi noc.

Загрузка...