Rozdział dwudziesty piąty

Przyjęcie, jakie George zgotował im w Hollywood, przeszło ich oczekiwania. Wyjechał po nich na dworzec wypożyczonym cadillakiem i zawiózł ich do otwartego przed siedmioma laty Beverly Hills. Hotel, który przypominał luksusowy pałac ustawiony na szczycie wzgórza. Chłopiec zapewnił rodzeństwo, że tu właśnie najczęściej można spotkać ludzi filmu i że w każdej chwili mogą się natknąć na Mary Pickford, Douglasa Fairbanksa, a nawet na Glorię Swanson. Akurat gdy zajeżdżali pod hotel, Charliego Chaplina przywiózł tam jego japoński szofer. Fannie i Alexis z rozpalonymi policzkami rozglądały się na wszystkie strony, Teddy zaś był tak zafascynowany samochodami podjeżdżającymi pod hotel, że trzeba go było pilnować, aby pod któryś nie wpadł.

– Patrz, Edwino! To stutz bearcat!

Już pierwszego dnia wypatrzył dwa takie samochody, a oprócz nich cztery rolls-royce'y oraz inne wspaniałe wozy: mercery raceabouty, kissele, pierce-arrowy… Widok tych fantastycznych maszyn wprawił go w oszołomienie. Dziewczynki natomiast, nie wyłączając Edwiny, zachwycały się strojami pań. Edwina sprawiła sobie wprawdzie nową suknie w San Francisco przy okazji zakupów dla Alexis, zabrała też srebrne lisy, mimo to poczuła się ubrana niemodnie jak własna babka. Tu kobiety nosiły długie, wyzywająco obcisłe suknie, o wiele bardziej podkreślające kształt bioder niż spódnice Edwiny. Niezwykła atmosfera tego miasta spowodowała, że George'owi udało się namówić stateczną zazwyczaj starszą siostrę na kupno kilku nowych kapeluszy a gdy pewnego wieczoru wybrali się na kolację do Sunset Inn w San Monica, ona z kolei zmusiła brata, by nauczył ją tańczyć fokstrota.

– No dobrze… tak… o rany, moja noga!… – drażnił się z siostrą George prowadząc ją po parkiecie.

Bawili się świetnie. Edwina nie pamiętała, kiedy ostatni raz czuła się tak beztrosko. Zastanawiając się nad tym, na krótko wspomniała smak dawno minionych dni. Pod wieloma względami George był podobny do ojca, tak że nieodparcie wróciło do niej wspomnienie, jak Bert uczył ją tańczyć, gdy była małą dziewczynką. Broniła się jednak przed rozpamiętywaniem tamtych przeżyć. Doskonale się bawili i nie chciała tego popsuć.

Teraz dopiero Edwina zrozumiała, dlaczego George tak wspaniale się tutaj czuł. To był świat zapalonych i szczęśliwych ludzi, którzy nieśli innym radość swymi cudownymi obrazami. Byli młodzi, dynamiczni i weseli. Wydawało się, że tutaj każdy jest w jakiś sposób związany z kinem. Do jej uszu dobiegały znane nazwiska: Louis B. Mayer, D. W. Griffith, Samuel Goldwyn, Jesse Lasky… Kręciło się tu ten rodzaj filmów, których tajniki poznawał George u Samuela Horowitza. Edwinę zafascynował świat Hollywoodu.

Dzieci były oszołomione, gdy George wziął je na najnowszą komedię Macka Sennetta i film z Charliem Chaplinem. Nigdy dotąd nie widziały nic równie wesołego. Po seansie zabrał dzieci na lunch do Nat Goodwin's Cafe w Ocean Park, a za zgodą Edwiny zaprowadził je nawet do osławionego Three O'Clock Ballroom w miasteczku Venice i do Danceland w Culver City. W drodze powrotnej zawiózł rodzeństwo do Alexandria Hotel, by zobaczyli bywające tam gwiazdy filmowe. Tego wieczoru mieli wiele szczęścia, bo natknęli się na Glorię Swanson i Lillian Gish, a także Douglasa Fairbanksa z Mary Pickford, którzy, jak powiadano, swój romans traktowali nadzwyczaj serio. Edwina aż promieniała z zachwytu mogąc na nich popatrzeć, wolała bowiem obserwowanie prawdziwego życia gwiazd od oglądania ich filmowych przeżyć.

George zabrał też rodzeństwo do studia Horowitza, gdzie przez całe popołudnie dzieci przyglądały się, jak pracuje nad filmem razem z Wallace'em Beerym. Sceny kręcono w zawrotnym tempie. George tłumaczył Edwinie, że przy dobrej organizacji film można zrobić w niecałe trzy tygodnie. On pracował już samodzielnie przy trzech filmach. Chciał przedstawić siostrę Samowi Horowitzowi, lecz tego dnia nie było go w studiu, obiecał zatem Edwinie, że dokona prezencji przy następnej okazji.

Tego wieczora zabrał ich do Hollywood Hotel na kolację. Wszystkich zachwyciły eleganckie wnętrza, jeszcze bardziej zaś Helen Horowitz, którą Teddy od razu nazwał "panią George'a". Czekała na nich w hotelu w białej sukni z błyszczącej materii. Blond włosy miała zaczesane do góry, a jej cera barwy świeżej śmietanki doskonale współgrała z bielą otulającą wspaniałą figurę. Osiemnastoletnia Helen wzrostem dorównywała George'owi, była wiotka niczym trzcina i zaskakująco nieśmiała. Jej suknię zamówiono u Poireta w Paryżu, o czym mówiła z taką naturalnością, jakby szycie tam strojów uchodziło za rzecz najnormalniejszą w świecie. Była uprzejma i w jakiś niewinny, choć wyszukany sposób przypominała Edwinie Alexis. Reprezentowała ten sam typ eterycznej urody i podobnie łagodny sposób bycia, a przy tym wydawała się zupełnie nieświadoma wrażenia, jakie wywiera na otoczeniu. Dorastała w Los Angeles, ojciec jednak najwyraźniej nie życzył sobie, aby zbyt często przebywała z ludźmi "z branży". To akurat szło w parze z upodobaniami Helen, która wolała spędzać wolne chwile wśród koni. Zapraszała Winfieldów na "koński" weekend na ranczu w dolinie San Fernando, lecz Edwina wytłumaczyła jej, że Alexis boi się koni. Teddy chętnie by pojechał, ale musiał się zadowolić widokiem samochodów, którymi zachwycał się bez końca. Edwina zaczynała mieć wątpliwości, czy uda jej się utemperować chłopca, gdy wrócą do San Francisco.

– Dawno znasz George'a? – zapytała, spoglądając na córkę Horowitza.

Dziewczyna z powagą skinęła głową. Była wyjątkowo śliczna, a równocześnie taka naturalna! Nie stroiła zarozumiałych min, była śliczną bezpretensjonalną panną w bardzo drogiej sukni, zainteresowaną, najwyraźniej z wzajemnością, bratem Edwiny. George traktował ją z ogromną atencją. Gdy Edwina patrzyła, jak tańczyli, widziała bijącą od tej pary siłę zdrowia i młodości spowitą nimbem niewinności, widziała dwoje ludzi nieświadomych swej niecodziennej urody. Obserwując ich zdała sobie sprawę, jak bardzo George wydoroślał, odkąd opuścił dom. Był prawdziwym mężczyzną.

– Jaka szkoda, że ojca nie ma w mieście – powiedziała Helen. – Przez cały tydzień będzie w Palm Springs, gdzie stawiamy dom – dodała takim tonem, jakby budowanie domu nie było niczym szczególnym.

– Poznamy się następnym razem – pocieszyła ją Edwina zerkając na George'a, który właśnie zauważył paru przyjaciół i przywoływał ich gestem.

Grupka mocno ożywionych młodych ludzi wyglądała dość sympatycznie. Niektórzy byli podochoceni alkoholem i najwyraźniej dobrze się bawili, co tutaj było zresztą regułą – każdy w tej branży musiał żyć beztrosko, jakżeby bowiem gromada ponuraków mogła dawać rozrywkę tysiącom ludzi? I obojętnie jakie głupstwa robili, widać było, że George to uwielbia.

Dzieci nie miały ochoty wyjeżdżać, Edwina zgodziła się więc przedłużyć pobyt w Hollywood o kilka dni. Znowu poszli do studia, by przyjrzeć się pracy George'a, i wtedy jeden z reżyserów zapytał Edwinę, czy nie pozwoliłaby Alexis zagrać w filmie. Edwina zawahała się, ale ku jej zaskoczeniu George stanowczo sprzeciwił się temu, doprowadzając młodszą siostrę do rozpaczy. Gdy później George i Edwina rozmawiali na ten temat, chłopiec oznajmił, że jego zdaniem Alexis nie ma czego szukać w Hollywood.

– Po co mają ją wykorzystywać? – powiedział. – Ona nawet nie jest świadoma swojej urody. Fajnie tu jest, ale Hollywood to miejsce dla dorosłych, nie dla dzieci. Jeżeli pozwolisz jej raz wystąpić w filmie, na pewno zechce tu wrócić i może zejść na złą drogę. Już to widziałem i nie chciałbym, żeby to samo spotkało moją siostrę. Ty zresztą też pomyślałabyś o tym, gdybyś była bliżej tych spraw.

Edwina w pełni się z nim zgadzała, ale równocześnie była zaskoczona jego konserwatywną postawą.

Jak na dziewiętnastoletniego chłopca – a właściwie prawie dwudziestoletniego, o czym przy każdej okazji nie omieszkał jej przypomnieć – George idealnie potrafił się dostosować do wyrafinowanego środowiska Hollywood. Edwina była z niego dumna i dopiero tutaj poczuła zadowolenie, że sprzedała gazetę. Skoro życie w tym mieście tak bardzo mu odpowiadało, to nigdy nie byłby szczęśliwy pracując w redakcji. Postąpiła słusznie. I on także, przenosząc się tutaj.

Nadszedł w końcu dzień wyjazdu. Dzieci ogromnie żałowały, że wracają już do San Francisco, i domagały się od Edwiny obietnicy, że niebawem znowu zawitają do Hollywood.

– Skąd wiecie, czy George będzie chciał nas jeszcze oglądać? – zażartowała Edwina, lecz wymowne spojrzenie brata ponad głowami rodzeństwa sprawiło, że przyrzekła, iż wkrótce go odwiedzą.

– Pewno będę już miał własny dom i zamieszkacie u mnie – zapowiedział.

Zamierzał kupić małą posesję za pieniądze, które odziedziczył po ciotce Liz. Na razie mieszkał z przyjacielem w apartamencie w Beverly Hills, tuż za miastem. Miał bardzo rozległe plany, wiedział jednak, że musi się wiele nauczyć, aby je zrealizować, i po raz pierwszy w życiu pilnie korzystał ze wskazówek nauczycieli. Samuel Horowitz dał mu szansę, której George nie chciał zaprzepaścić, robił zatem wszystko, by spełnić oczekiwania szefa.

Odwiózł rodzeństwo samochodem na dworzec, a kiedy pociąg ruszał, brat i siostry długo machali mu rękami na pożegnanie. Dla nich był zjawiskiem na miarę powiewu wichru, wspomnieniem cudownego snu, błyskiem światła. Wrażenia z wolna blakły, gdy siedzieli w przedziale. Spoglądając na siebie zastanawiali się, czy to, co przeżyli, wydarzyło się naprawdę. A pociąg toczył się niestrudzenie w kierunku San Francisco.

– Chcę tam wrócić – oznajmiła Alexis.

– Wrócimy – obiecała z uśmiechem Edwina.

Jej także dni spędzone w Hollywood dostarczyły niezapomnianych wrażeń. Poczuła się, jakby miała osiemnaście, a nie prawie dwadzieścia osiem lat. Za tydzień wypadały jej urodziny. Przeżytych radości wystarczy przynajmniej na cały następny rok. Uśmiechnęła się do wspomnień, a gdy popatrzyła na Alexis, napotkała jej zdecydowane spojrzenie.

– Ja tam kiedyś zamieszkam – oświadczyła Alexis tonem nie znoszącym sprzeciwu, jakby snuła plany, których nic na świecie nie mogło już zmienić.

– Tak jak George? – Edwina próbowała obrócić słowa siostry w żart, lecz błysk w oczach Alexis przekonał ją, że mała mówi poważnie.

Nieco później, w połowie drogi do domu, Alexis popatrzyła na nią z pretensją w oczach.

– Dlaczego nie pozwoliłaś mi wystąpić w filmie, o którym mówił ten reżyser?

Edwina zrazu chciała zbyć ją żartem, rozmyśliła się jednak ujrzawszy minę siostry. Malujący się na twarzy Alexis wyraz determinacji kazał jej podejść do sprawy poważnie.

– George uważał, że to nie najlepszy pomysł – podparła się autorytetem brata.

– Dlaczego? – nalegała Alexis.

Edwina udała, że pochłania ją podwijanie rękawów Fannie, i zanim odpowiedziała Alexis, wyjrzała jeszcze przez okno, by zyskać więcej czasu do namysłu.

– Pewnie dlatego, że to świat dorosłych, ludzi z branży, a nie amatorów, których można zranić, gdy robią rzeczy, których znaczenia nie pojmują.

Odpowiedź była jasna i uczciwa. Po chwili zastanowienia Alexis przyjęła ją do wiadomości.

– Kiedyś zostanę aktorką i nie będziesz mogła mnie powstrzymać – powiedziała dziwnie gwałtownie.

Edwina aż się żachnęła, słysząc jej słowa.

– Dlaczego sądzisz, że chciałabym cię powstrzymać? – spytała nie mniej gwałtownie.

– Bo teraz to zrobiłaś… Ale następnym razem… następnym razem będzie inaczej.

Siedziała patrząc przez okno, a Edwina przyglądała się jej zdumiona. Kto wie? Może Alexis faktycznie wróci do Hollywood i będzie pracować z George'em? Edwina była niemal pewna, że bratu się powiedzie. Złapała się na tym, że zastanawia się nad Helen, jaka ona naprawdę jest, na ile zależy jej na George'u i czy z ich znajomości wyniknie coś poważniejszego.

Każde z rodzeństwa miało o czym myśleć w drodze do domu. W końcu Edwina pod wpływem monotonnego stukotu kół zapadła w sen, po obu stronach mając dzieci, które drzemały z głowami opartymi na jej ramionach. Naprzeciwko nich siedziała Alexis. W podróży ani na chwilę nie zmrużyła oka, wyglądała przez okno z zaciętym wyrazem twarzy. Przyczynę marsowej miny znała tylko ona, pozostałe dzieci mogły jej się jedynie domyślać.

Загрузка...