Rozdział dwudziesty siódmy

Winfieldowie z żalem opuszczali Los Angeles. Alexis przez całą drogę powrotną obficie roniła łzy, i to nie w obawie przed ewentualną karą, lecz głównie dlatego, że była przestraszona i zawstydzona. Czuła się upokorzona, zbyt późno bowiem uświadomiła sobie, iż Malcolm wcale nie zamierzał jej odwieźć tamtej nocy do domu. Właśnie zaczynało to do niej docierać, gdy do baru, niczym rycerz w błyszczącej zbroi, wtargnął George. Teraz rozumiała, że postąpiła lekkomyślnie. Nadal co prawda ciągnęło ją do Malcolma, który traktował ją jak małą dziewczynkę – "swoje dzieciątko" – co napełniało ją szczęściem i wewnętrznym ciepłem, niemniej z ulgą wracała do domu pod opiekuńcze skrzydła Edwiny.

– Już nigdy nie pozwolę ci tu przyjechać – zapowiedział stanowczo George, gdy wrócili do hotelu. Wcześniej przez całą drogę spod meksykańskiej granicy zasypywał ją wymówkami.-Jesteś niepoprawna i nie można mieć do ciebie zaufania. Na miejscu Edwiny zamknąłbym cię w klasztorze. Masz szczęście, że nie mieszkasz ze mną. Nic więcej nie mam ci do powiedzenia! – zakończył wreszcie.

Wciąż jeszcze był wściekły, gdy przed pójściem spać nalewał sobie i Edwinie drinka.

– Rany boskie! – mówił. – Chyba dotarło do niej, co ten drań mógł jej zrobić. Jeszcze nam tylko trzeba, żeby za dziewięć miesięcy pojawił się w naszej rodzinie nowy brzdąc. – Pociągnął ze szklanki i opadł na kanapę.

Edwina popatrzyła na brata z dezaprobatą.

– George! – powiedziała karcąco.

– A jak myślisz, co innego mogło ją spotkać? Czy ona w ogóle zdaje sobie z tego sprawę?

– Teraz chyba już tak.

Chwilę wcześniej, rozbierając się do snu, Alexis zwierzyła się ze swoich rozterek Edwinie, która otuliła ją kołdrą jak duże i niegrzeczne, ale smutne i potrzebujące pociechy dziecko. Było to nowe doświadczenie dla Alexis – niby już kobiety, a przecież wciąż jeszcze dziewczynki. Edwina podejrzewała, że tak już zawsze będzie. Nieszczęścia, których Alexis zaznała, zrobiły swoje, teraz potrzebowała zatem więcej uczucia, niż ktokolwiek mógłby jej ofiarować. Łaknęła rodzicielskiej miłości, a od szóstego roku życia była jej pozbawiona. I jeszcze ta okropna noc, kiedy tuż przed zatonięciem statku razem z lalką wrzucono ją do łodzi ratunkowej i sądziła, że straciła wszystkich…

– Stone jej obiecał, że przed nocą odwiezie ją do hotelu – tłumaczyła siostrę Edwina.

George odpoczywał w fotelu, sącząc whisky. Długą drogę zrobił tego wieczora, w dodatku bolała go ręka po ciosach, które zadał Malcolmowi. Edwina nie powiedziała bratu, jak bardzo jej swoim czynem zaimponował.

– Kiedyśmy się tam zjawili niczym rycerze broniący dziewicy, ona dopiero zaczynała się domyślać, że ją okłamał – ciągnęła.

– Miała dużo szczęścia – zauważył George. – Jak ma się do czynienia z facetami takimi jak Stone, rycerzę zazwyczaj nie nadciągają w porę z pomocą. Przysięgam, że zabiję drania, jeżeli jeszcze raz zobaczę go w pobliżu Alexis.

– Nie odważy się. Jutro będziemy w San Francisco, a jak przyjedziemy tu następnym razem, to albo go już nie będzie, albo zdąży o niej zapomnieć. Swoją drogą niezłe zwyczaje panują w tym twoim mieście – skrzywiła się, lecz jej spojrzenie powiedziało mu, że jest zafascynowana "tym miastem".

I znowu pomyślał, co ostatnio często mu się zdarzało, że jego siostra jest śliczną kobietą. Oczy jej błyszczały, krótko ostrzyżone włosy interesująco układały się wokół twarzy. Jaka szkoda, że nie wyszła za mąż!

– Do diabła, gdybyś tu trochę pobyła, to może znaleźlibyśmy dla ciebie męża – powiedział.

– Fantastyczny pomysł – roześmiała się. Wcale nie dążyła przecież do zmiany stanu cywilnego, zwłaszcza że teraz inne sprawy miała na głowie. Powoli zaczynała myśleć o znalezieniu odpowiednich mężów dla Fannie i Alexis, poza tym musiała się zająć ożenkiem George'a z Helen. – Chcesz mnie wyswatać z kimś takim jak Malcolm Stone? Bardzo podniecająca perspektywa.

– Na pewno masz jakiegoś adoratora – przekomarzał się z siostrą George.

– Niezliczonych, ale jeśli spotkasz kogoś interesującego, daj mi znać. A na razie, kochany braciszku, pora do łóżka. – Wstała i przeciągnęła się. Mieli za sobą noc pełną wrażeń i obydwoje byli mocno zmęczeni. – Wracam do San Francisco, gdzie jedyną rozrywką są przyjęcia w Templeton Crockers, poruszenie wywołuje wieść, że ktoś kupił nowy samochód, a skandalem jest, gdy na premierze opery jakiś galant puści oko do cudzej żony.

– O Jezu! – jęknął George. – Nic dziwnego, że wolałem zamieszkać tutaj.

– Ale tam przynajmniej – dodała Edwina odprowadzając go do drzwi – nikt jeszcze nie porywał twojej siostry.

– I to jest niewątpliwie zaletą mieszkania w poczciwym San Francisco.

– Dobranoc, kochanie… Dziękuję za to, co dzisiaj dla nas zrobiłeś.

– Zawsze do usług. – Pocałował ją w policzek i wyszedł z pokoju.

Po szaleńczej jeździe jego ukochanego lincolna pokrywała gruba warstwa kurzu. Gdy powoli jechał w kierunku domu, rozmyślał o tym, jak ciężko mu bez Helen i jak droga jest mu starsza siostra.

Загрузка...