Dla George'a i jego hollywoodzkich przyjaciół następne cztery lata były niezwykle pracowite. Powstawały takie filmy jak "Szejk "Defetysta", "Rajskie szaleństwa" De Mille'a, jego komedia "Paragraf 62 prawa o małżeństwie", a rozwijający się przemysł filmowy był dla ludzi, którzy w nim pracowali, szansą na szybkie wzbogacenie. Pod życzliwą opieką swego nauczyciela i protektora, Sama Horowitza, George uczestniczył w produkcji co najmniej tuzina naprawdę dobrych filmów – naprzód jako kamerzysta, potem trzeci asystent reżysera, aż wreszcie jako samodzielny producent, co było spełnieniem jego marzeń. Obietnica, którą złożył Edwinie, gdy w roku 1919 wybierał się do Hollywood, teraz, w 1923, stawała się rzeczywistością.
Od samego początku Horowitz wypożyczał go takim wytwórniom, jak Paramount i Universal, dzięki czemu George poznał ludzi, których w świecie filmu wypadało znać, a podpatrując wybitnych twórców, został mistrzem w swoim zawodzie. Tego roku, podobnie jak bracia Warner, Horowitz zarejestrował swoją spółkę, zatrudniając na kontraktach najlepszych scenarzystów i reżyserów. Był pierwszym filmowcem, któremu udało się znaleźć poważnych inwestorów na Wall Street i przekonać ich, że w Hollywood można zrobić duże pieniądze. Mary Pickford i Douglas Fairbanks wraz z Charliem Chaplinem i D. W. Griffithem założyli United Artistsj za ich przykładem poszli inni. Powstawały coraz to nowe spółki. Okres ten był niewątpliwie najbardziej burzliwy i barwny w historii Hollywoodu.
Edwina bez końca mogła słuchać opowieści George'a o świecie filmu. Wciąż nie mogła uwierzyć, że urzeczywistniły się oto marzenia jej zwariowanego młodszego brata. Dobrze zrobił, że poszedł za głosem serca. Jego obecne zajęcie było na pewno ciekawsze od ślęczenia nad prasowymi artykułami, a pobyt w Hollywood zapewniał mu więcej wrażeń niż spokojna egzystencja w sennym San Francisco.
Brat i siostry odwiedzali go dwa, trzy razy do roku. Zatrzymywali się wtedy w jego domu przy North Crescent Drive. George zatrudniał lokaja, kucharza i pokojówki. Stał się światowym młodzieńcem, według Fannie przystojniejszym od samego Rudolfa Valentino. Choć chłopiec nie brał poważnie opinii młodszej siostry, Edwina zauważyła, iż żeńska część mieszkańców Hollywood zdawała się ją podzielać. Wieczory spędzał w otoczeniu gwiazd i gwiazdek, widać wszakże było, że jedyną dziewczyną, na której rzeczywiście mu zależy, jest Helen Horowitz, córka jego mistrza, teraz dwudziestodwuletnia piękna panna. Kiedy Edwina ostatnio ją widziała, Helen miała na sobie obcisłą suknię ze srebrnej lamy, tak doskonale podkreślającą jej urodę, że gdy przytulona do ramienia George'a wkroczyła do Cocoanut Grove, gościom klubu z wrażenia zaparło dech. Helen zachowywała się, jakby nie widziała skierowanych na nią spojrzeń i kamer. Edwina zapytała później brata, dlaczego jego przyjaciółka nigdy nie występuje w filmach ojca.
– Bo on tego nie chce – odrzekł George. – Ja też uważam, że powinna się trzymać z dala o tego zwariowanego biznesu. Kilka lat temu pytałem Sama, czemu nie weźmie Helen do filmu, ale nie chciał nawet o tym słyszeć. Sądzę, że miał rację. Dzięki temu na to, co się tutaj dzieje, Helen patrzy z dystansu, nie uczestniczy w tym bezpośrednio. Lubi słuchać o rozmaitych skandalach, ale tylko dlatego, że uważa je za śmieszne.
George mówił o Helen w taki sposób, że Edwina mogła przypuszczać, iż myśli o dziewczynie poważnie. Jak dotąd ich związek nie wykraczał raczej poza ramy romantycznej przyjaźni. Edwina była niezmiernie ciekawa, co wyniknie z tej znajomości, nie chciała jednak zbyt natarczywie wypytywać brata.
Po powrocie do San Francisco Edwina zabrała rodzeństwo na film pod tytułem "Hollywood", a pewnego dnia, gdy spierała się z Alexis tłumacząc, dlaczego jej nie pozwala obejrzeć filmu "Miłostki faraona", zadzwonił George. Zapraszał Edwinę, by przyjechała do Los Angeles i towarzyszyła mu na premierze jego najnowszego dzieła. Grał w nim, zaangażowany specjalnie do tego filmu, Douglas Fairbanks. George zapewnił, że przyjęcie wydane z tej okazji będzie fantastyczne.
– Dobrze ci zrobi, jak choć na chwilę uwolnisz się od tych małych potworów – przekonywał.
Lubił, gdy od czasu do czasu Edwina przyjeżdżała do niego sama, tym razem jednak premiera była zbyt głośnym wydarzeniem, aby mogła się wykręcić od zabrania dzieci, tak że dwa tygodnie później w czwórkę zjechali do Hollywood.
Alexis kończyła właśnie siedemnaście lat i była nie mniej piękna od córki Horowitza, tyle że włosów nie miała ostrzyżonych według ostatniej mody i nigdy nie nosiła srebrnej lamy. Olśniewała urodą, gdziekolwiek się znalazła, zawsze podążały za nią męskie spojrzenia. Była prawdziwą pięknością i Edwinie z trudem udawało się powstrzymywać pchających się drzwiami i oknami adoratorów. Mimo takiego powodzenia Alexis nadal była nieśmiałą panienką. Nad towarzystwo wielbicieli przedkładała przebywanie wśród o wiele starszych od siebie przyjaciół Edwiny, gdyż przy nich czuła się najpewniej.
Piętnastoletnia Fannie stała się zagorzałą domatorką. Najchętniej zajmowała się pracą w ogrodzie lub pieczeniem ciasta. Bardzo jej odpowiadało, gdy Edwina była zanadto zajęta, by zajmować się domem, mogła ją bowiem wyręczać.
Edwina poczyniła kilka korzystnych inwestycji i co pewien czas przy pomocy Bena sprawdzała, jak idą interesy. Ben już dawno zapomniał o swoich romantycznych mrzonkach, byli więc teraz parą doskonałych przyjaciół. Od dwóch lat był żonaty, jego szczęście zaś szczerze radowało Edwinę.
Trzynastoletni Teddy zaczynał snuć plany o wyjeździe do Harvardu. Podobało mu się w Hollywood, ale pragnął zostać bankierem. Jak na chłopca w jego wieku wybór ten wydawał się dość dziwny, tyle że Teddy przejawiał podobną jak Filip solidność i sposobem bycia bardzo go przypominał.
Z całej rodziny jeden George miał w sobie żyłkę awanturniczą, toteż jak najbardziej odpowiadało mu egzotyczne życie w Hollywood, gdzie czuł się jak ryba w wodzie.
Tym razem Winfieldowie zatrzymali się w Beverly Hills Hotel albowiem dom George'a pełen był gości. Dzieciom, jak nazywała rodzeństwo Edwina ku wielkiemu niezadowoleniu Alexis, bardzo się to spodobało, ponieważ hotel był miejscem bardziej intrygującym. Akurat zatrzymali się w nim Pola Negri, Beatrice Joy, Noah Beery i Charlie Chaplin, a Teddy niemal oszalał z wrażenia, gdy zobaczył w holu Willa Rogersa i Toma Mixa.
Edwina poczuła się zaszczycona, gdy brat zaprosił ją na premierową galę w posiadłości zwanej Pickfair. Na tę okazję sprawiła sobie oryginalną suknię Chanel ze złotej lamy i pomimo swego wieku czuła się jak młoda dziewczyna. Wkrótce miała skończyć trzydzieści dwa lata, ale o dziwo, okres wyrzeczeń jakby ją odmłodził. Jej twarz pozostała gładka, bez zmarszczek, a figurę miała teraz nawet lepszą niż przed laty. Tego roku za namową brata ścięła krótko lśniące czarne włosy. Wyglądała bardzo szykownie w złotej sukni, gdy wchodzili do domu, który Douglas Fairbanks wybudował przed trzema laty dla Mary Pickford w prezencie ślubnym. Ich małżeństwo wydawało się bajkowo szczęśliwe. Byli jedną z nielicznych par, której ułożyło się życie osobiste pośród napierającego zewsząd blichtru. Niewiele innych związków przetrwało pomiędzy jednym a drugim przyjazdem Edwiny do Hollywood.
– Gdzie Helen? – zapytała George'a, gdy stali w ogrodzie popijając drinki i obserwując tańczących gości.
Tym razem brat ani słowa jeszcze nie powiedział o przyjaciółce, co Edwina uznała za niezwykłe. Przecież do tej pory nigdy przy ważnych okazjach nie brakowało Helen u jego boku, a chociaż obydwoje mieli mnóstwo innych znajomych, twarz George'a rozjaśniała się tylko na jej widok. Tylko na niej zależało mu naprawdę, troszczył się o wszystko, co jej dotyczyło, niepokoiło go jej najbłahsze przeziębienie. Nie widać było jednak, by pilno mu było do ołtarza, a właśnie kwestia ustatkowania się brata budziła najżywsze zainteresowanie Edwiny.
– Jest w Palm Springs – wyjaśnił cicho George i popatrzył Edwinie prosto w oczy. – Sam uważa, że nie powinniśmy się więcej spotykać.
To tłumaczyło niespodziewane zaproszenie siostry na premierę, Edwina zastanawiała się bowiem, czemu Helen nie ma na przyjęciu.
– Dlaczego? – zapytała krótko, wzruszona wyrazem beznadziejnego smutku w oczach George'a. Pod maską wesołości wyglądał na zupełnie zdruzgotanego, co nie było do niego podobne.
– Sam twierdzi, że po czterech latach romansu albo powinniśmy się pobrać, albo przestać się widywać.
Westchnął i pozwolił, by przechodzący obok kelner napełnił mu kieliszek szampanem. Wypił już sporo tego wieczoru, ale od czasu wprowadzenia przed trzema laty prohibicji ogólnie nadużywano alkoholu. Ulubioną rozrywką stało się chodzenie na prywatne przyjęcia, organizowane w salach kinowych lub w ukrytych barach, na których czarnorynkowy alkohol lał się strumieniami. Ustawa Volsteada przyczyniła się do tego, że wielu Bogu ducha winnych ludzi zostało alkoholikami. George zazwyczaj nie pił dużo. Tego dnia przesadził, bo bez Helen czuł się strasznie samotny, i trudno było nie zauważyć, jaki jest nieszczęśliwy.
– To dlaczego się z nią nie ożenisz? – Edwina odważyła się wreszcie zadać pytanie, które od dawna cisnęło jej się na usta. Może uznała, że nadeszła pora, by postawić sprawę jasno, a może ona również wypiła za dużo? – Przecież ją kochasz, prawda?
Skinął potakująco głową i uśmiechnął się smutno.
– Tak. Ale nie mogę się z nią ożenić.
– Dlaczego? – zdumiała się Edwina.
– Pomyśl, co by ludzie powiedzieli. Że ożeniłem się z nią, aby ugruntować interesy z jej ojcem. Że ożeniłem się z nią dla pieniędzy… dla kariery. – Popatrzył nieszczęśliwy na siostrę. – Widzisz, pół roku temu Sam zaproponował mi spółkę, ale moim zdaniem muszę wybierać: albo Helen, albo ta praca. Jeżeli się z nią ożenię, prawie na pewno będę musiał opuścić Hollywood, żeby ludzie nie gadali, że to małżeństwo dla korzyści. Co prawda moglibyśmy zamieszkać w San Francisco – mówił George z rozpaczą – ale co bym tam robił? Wyjechałem cztery lata temu i nie znam się na niczym prócz tego, co robię tutaj. Dlatego na żadną posadę raczej nie mogę liczyć. A do tego wydałem pieniądze od ciotki Liz, więc jakim sposobem utrzymałbym Helen?
Istotnie, tutaj George miał niezłe, może nawet całkiem dobre dochody, lecz z dala od Hollywood nie posiadałby nic. Pieniądze odziedziczone po ciotce wydał na wspaniały dom, luksusowe samochody i stajnię pełną drogich koni.
– Jakbym się z nią ożenił, przyszłoby nam klepać biedę. A jeżeli wejdę w spółkę z Samem, nie będę mógł ożenić się z Helen. To by wyglądało paskudnie, jak najgorszy rodzaj nepotyzmu.
Odstawił szklankę i tym razem, gdy kelner zbliżył się do nich, zakrył kieliszek dłonią. Tego wieczoru nie miał nawet ochoty się upić. Pragnął jedynie wypłakać się na ramieniu siostry i przykro mu było, że psuje jej zabawę, na którą przecież ją zaprosił.
– To śmieszne – zaprotestowała Edwina, spoglądając na niego ze współczuciem. – Przecież wiesz, co myśli o tobie Sam. Wiesz, dlaczego chce mieć cię za wspólnika. Taka propozycja dla człowieka w twoim wieku to dowód prawdziwego uznania. Zrobiłeś chyba jedną z najwspanialszych karier w Hollywood.
– I co z tego, skoro jestem sam? – zaśmiał się z goryczą. – Edwino, nie mogę tego zrobić. A co będzie, jeżeli Helen pomyśli, że ożeniłem się z nią dla kariery? Tego bym nie zniósł, dlatego muszę o niej zapomnieć.
– Rozmawiałeś z nią o tym? – spytała Edwina.
– Nie. Tylko z Samem. Powiedział, że przyjmie każdą moją decyzję, ale uważa, że nasz romans za długo trwa. Helen ma dwadzieścia dwa lata i jeżeli nie wyjdzie za mnie, ojciec chciałby ją wydać za kogoś innego – odrzekł George.
Nie miał jeszcze dwudziestu czterech lat, a już osiągnął prawie wszystko, czego pragnął. Do pełni szczęścia zabrakło mu spółki z najpotężniejszym człowiekiem w Hollywood i kobiety, którą chciał pojąć za żonę. Mógł mieć jedno i drugie, uważał jednak, że to nieosiągalne. Edwina, choć rozumiała jego rozterki, była zdania, że sprawy da się ułożyć pomyślnie, i przez cały wieczór próbowała przekonać o tym brata. Ale George nadal miał wątpliwości. Gdy odwoził ją do hotelu swoim lincolnem phaetonem, z uporem powtarzał:
– Nie zrobię jej tego, Weenie. Helen nie może być bonifikatą w tym interesie.
– Tam, do diabła! – Edwina zaczynała tracić cierpliwość. – Kochasz ją?
– Tak.
– To ożeń się z nią. Nie marnuj życia na inne dziewczyny, o które nie dbasz. Ożeń się z nią, dopóki nie jest za późno. Nigdy nie można przewidzieć, jak się życie potoczy. Skoro masz okazję zaznać szczęścia, to łap je i na nic się nie oglądaj… – Kiedy to mówiła, do oczu napłynęły jej łzy. George wiedział, że pomyślała o Charlesie, jedynym mężczyźnie, którego kochała, jedynym, o którym marzyła. Gdy odszedł, zostawił po sobie pustkę, której nic nie mogło zapełnić. – Pragniesz tej pracy? – ciągnęła, zdecydowana, pomimo uporu brata, wyjaśnić na gorąco nurtujące go kwestie. – Chcesz wejść w spółkę z Samem? – zapytała.
George zawahał się, lecz tylko na moment.
– Tak.
– No to wykorzystaj szansę, George. – Położyła mu dłoń na ramieniu, głos jej złagodniał. – Życie daje nam tylko określoną liczbę okazji. A tobie zaskakująco szybko ofiarowało wszystko, o czym marzyłeś. Wybierz więc to, czego pragniesz najbardziej, pielęgnuj, zatrzymaj, nie daj sobie odebrać i bądź wdzięczny losowi za to, co dostałeś. Nie marnuj życia i nie rezygnuj ze szczęścia doszukując się wyimaginowanych przeszkód. Horowitz daje ci wspaniałą szansę, a Helen jest kobietą, którą kochasz. Byłbyś głupi, gdybyś zrezygnował z jednego lub drugiego! Przecież wiesz, że nie żenisz się po to, by zbliżyć się do Sama. Nie musisz. On już cię poprosił, żebyś został jego partnerem. Na co czekasz? Mówię ci, wykorzystaj szansę i do diabła z ludźmi! Przecież dobrze wiesz, że jeżeli ktoś coś sobie ubzdura, a nawet odważy się skomentować twój krok, po tygodniu inne wydarzenie będzie tematem dnia, a wasz ślub pójdzie w zapomnienie. Twoje miejsce jest nie w San Francisco, tylko tutaj, w tym zwariowanym biznesie, w którym jesteś taki dobry, że pewnego dnia studio Sama będzie należało do ciebie. Albo dorobisz się własnego. Masz dopiero dwadzieścia trzy lata, dzieciaku, i kiedyś dotrzesz na sam szczyt. Zresztą już teraz zaszedłeś wysoko. Do tego masz dziewczynę, którą kochasz… Do diabła, na co czekasz? – mówiła uśmiechając się przez łzy. – Chwytaj swój skarb, George… Jest twój, bo zasłużyłeś na niego.
Edwina wygarnęła bratu całą prawdę. Za bardzo go kochała, by pozwolić mu na zmarnowanie życia. Pragnęła, aby otrzymał od losu to, czego jej nie było dane zakosztować. Nie żałowała, że się poświęciła, bo przecież zrobiła to dla rodzeństwa i chciała, aby każde z nich zaznało szczęścia na własną miarę, sięgnęło po najlepsze z tego, co życie ma do zaoferowania.
– Naprawdę tak myślisz, siostrzyczko?
– A jak sądzisz? Pewnie, że zasługujesz na to, żeby być szczęśliwym, głuptasie kochany.
Zburzyła dłonią jego starannie ułożone włosy, a on odwzajemnił się takim samym gestem. Podobała mu się jej krótka fryzura – wyglądała w niej prześlicznie. Wielka szkoda, że nie wyszła za mąż, oprócz Charlesa jednak nie istniał dla niej nikt.
Nieco później, czy to z powodu szampana, czy pod wpływem nastroju chwili, George odważył się zadać Edwinie pytanie, które nurtowało go od dawna.
– Powiedz, Weenie, nie żałujesz, że nie przeżyłaś niczego więcej? Czy nie znienawidziłaś życia, które przypadło ci w udziale?
Zanim zdążyła otworzyć usta, wyczytał odpowiedź w jej oczach.
– Znienawidziłam? – roześmiała się. Ona, która poświęciła jedenaście lat na wychowanie dzieci swej matki, przybrała zdumiewająco zadowoloną minę. – Jakżebym mogła, skoro kocham was tak bardzo? Nie zastanawiałam się nad tym przed laty. Zajęcie się wami uznałam za oczywiste, ale najdziwniejsze jest to, że to wy daliście mi szczęście. Szkoda, że nie mogłam być żoną Charlesa, ale życie z wami nie było takie złe.
Mówiła w taki sposób, jakby najistotniejszą część życia miała już za sobą. I niestety, było w tym trochę prawdy. Jeszcze pięć lat i Teddy pójdzie do Harvardu, Fannie i Alexis pewnie będą już mężatkami. Życie George'a już się ułożyło, i to całkiem dobrze, oczywiście poza chwilami takimi jak ta, gdy sam siebie torturował. Za pięć lat podobne rozterki będzie miał za sobą. A ona zostanie wtedy sama, bo taka jest kolej rzeczy. Dzieci, które wychowywała, dorosną. Na razie wolała o tym nie myśleć.
– Niczego nie żałuję – powiedziała, przysunęła się do George'a i pocałowała go w policzek. – Ale nie chciałabym patrzeć, jak marnujesz życie bez kobiety, którą kochasz. Jedź do Palm Springs, poproś Helen o rękę i powiedz Samowi, że będziesz jego partnerem w interesach. Nie zawracaj sobie głowy tym, co ludzie mogą pomyśleć. Moim zdaniem wszystko dobrze się ułoży. Możesz to powtórzyć Helen.
– Zdumiewasz mnie, Weenie – rzekł George na koniec.
Później, gdy odprowadzał ją do hotelu, pomyślał, że jest wspaniałą kobietą i szczęściarzem byłby mężczyzna, który pojąłby ją za żonę. Czasami miewał poczucie winy, że nie wyszła za mąż. Czuł, że on i dzieci zabrali jej zbyt wiele. Chciał właśnie powiedzieć coś na ten temat, gdy obydwoje jednocześnie stanęli jak wryci. Przez hol, ubrana w szarą satynową suknię Edwiny, z włosami upiętymi wysoko przytrzymywanymi nie wiadomo gdzie zdobytą opaską, w której tkwiło śnieżnobiałe pióro, kroczyła Alexis. Szła uwieszona u ramienia bardzo przystojnego mężczyzny, którego Edwina nie znała, George natomiast rozpoznał go od razu.
– O Boże – szepnęła zaskoczona Edwina. Gdy wychodziła na przyjęcie, Alexis była już w łóżku. – Kto to jest?
Mężczyzna, o którego zapytała, wyglądał na pięćdziesiątkę i choć niewątpliwie był przystojny, miał co najmniej trzy razy więcej lat niż jej siostra. Sprawiał wrażenie podchmielonego, a jego pełne zachwytu spojrzenie dobitnie wskazywało, że jest pod urokiem Alexis.
– To Malcolm Stone, najgorszy łajdak, jakiego znam – syknął George przez zaciśnięte zęby. – Ugania się za młodymi dziewczętami, ale przysięgam, zanim dobierze się do Alexis, zabiję drania. – Słowa, których użył, zupełnie doń nie pasowały, nigdy też doń nie stracił panowania w obecności siostry. Edwina aż oniemiała. George istotnie wyglądał, jakby zamierzał pozbawić życia amanta idącego obok Alexis. – To wschodząca gwiazda i ma nieźle przewrócone w głowie. Grał dopiero w kilku filmach, a już nie wiadomo co sobie wyobraża. Jak nie pracuje, zajmuje się uwodzeniem przeważnie cudzych żon. A młode panienki to jego specjalność – wyjaśnił.
Sposób, w jaki ten człowiek spoglądał na Alexis, świadczył, że George się nie myli. Stone kilka tygodni wcześniej próbował uwieść Helen, czym bardzo zdenerwował George'a. Stary lowelas chciał zbliżyć się do dziewczyny z tych samych powodów, dla których George postanowił z nią zerwać. Była piękna i bogata i przez nią Stone szukał dojścia do Sama Horowitza.
Twarz George'a, gdy ruszył przez hol, przypominała zaciętą nieruchomą maskę.
– Stone! – jego głos zabrzmiał jak chlaśnięcie biczem.
Zapatrzona w siebie para przystanęła, Alexis odwróciła się z przerażoną miną. Zamierzała ich przechytrzyć i znaleźć się w łóżku, zanim oni wrócą, ale tak świetnie bawiła się w Hollywood Hotel, że straciła poczucie czasu. Spotkała Malcolma dwa razy w hotelowym holu, a kiedy natknęli się na siebie po raz trzeci, sami się sobie przedstawili. Stone natychmiast zapytał, czy jest krewną George'a Winfielda z Horowitz Pictures, a gdy przytaknęła, zaprosił ją na lunch.
– Czego chcesz od mojej siostry? – ostro zapytał George.
– Ależ niczego, drogi chłopcze, tylko miłego towarzystwa pięknej panny. Zachowywałem się jak dżentelmen, prawda, kochanie?
Mówił ze sztucznym angielskim akcentem. Edwina patrząc na Alexis zorientowała się, że jej siostra całkiem straciła głowę. Jak na nieśmiałe dziecko miała dziwną słabość do starszych panów.
– Potańczyliśmy sobie w Hollywood Hotel, prawda, kochanie? – Malcolm uśmiechnął się do Alexis, lecz tylko ona nie zauważyła, że w uśmiechu tym nie ma łagodności.
– A wiesz, że ta osóbka nie ma jeszcze siedemnastu lat? – dyszał wściekłością George.
Edwina poczuła przypływ podobnych uczuć. Alexis postąpiła wyjątkowo nieładnie. Żeby wymykać się po kryjomu, korzystając z nieobecności starszego rodzeństwa!
– To tak się sprawy mają… – Stone uśmiechnął się do dziewczyny. – Zdaje się, że nastąpiło pewne nieporozumienie. – Delikatnie wyjął jej dłoń spod swego ramienia i podał George'owi. – Powiedziało się nam, że zbliżają się nasze dwudzieste urodziny.
Alexis spąsowiała, Malcolm Stone nie wyglądał jednak na zbytnio przejętego. Dla niego nieprzyjemny był tylko sposób, w jaki George wypomniał mu wiek siostry. Stone był pewien, że dziewczyna jest młodsza, niż się przyznawała, ale była takim uroczym dzieckiem, że fakt, iż go z nią widziano, na pewno mu nie zaszkodzi.
– Wybacz, George. – Podstarzały amant wyglądał bardziej na rozbawionego niż skruszonego. -Nie rób jej zbytnich wymówek. Jest taką czarującą istotą!…
– Trzymaj się od niej z daleka – przestrzegł George.
– Oczywiście, jak sobie życzysz. – Stone skłonił się nisko i oddalił szybkim krokiem.
George przez chwilę wpatrywał się gniewnie w młodszą siostrę, potem ujął ją za ramię i we trójkę pośpieszyli w stronę domku Winfieldów. Tam na widok groźnych min starszego rodzeństwa Alexis wybuchnęła płaczem.
– Na Boga! jak mogłaś wyjść z tym człowiekiem? – George był wściekły na siostrę, co nieczęsto mu się zdarzało. Zazwyczaj wstawiał się za młodszym rodzeństwem, gdy uważał, że Edwina jest dla nich za surowa. Ale tym razem było inaczej. Tym razem chętnie sprawiłby Alexis lanie, tyle że była na to za duża. Zresztą Edwina nigdy by do tego nie dopuściła. Miał ochotę udusić Alexis za okazaną lekkomyślność. Jak mogła dać się oczarować człowiekowi pokroju Malcolma Stone'a! – Wiesz, kto to jest? – krzyczał. -To nadęty oszust! Usiłuje zrobić za wszelką cenę karierę w Hollywood i wykorzysta każdego, byle osiągnąć swój cel!
George świetnie znał świat, w którym się obracał. Miasto było pełne łajdaków takich jak Malcolm Stone – na każdy tuzin mężczyzn przypadało ich co najmniej dziesięciu.
Alexis ze szlochem wyrwała ramię z uchwytu brata.
– On wcale nie jest taki, jak mówisz! Jest miły i dobry i uważa, że powinniśmy razem występować w filmach. Ty nigdy mi nie zaproponowałeś, żebym zagrała – rzuciła oskarżycielskim tonem.
George dobrze wiedział, że o Malcomie można było wiele powiedzieć, ale z pewnością nie to, że jest "miły i dobry". Był żmiją z gatunku najbardziej jadowitych.
– Owszem, nigdy ci nie zaproponowałem roli i nigdy tego nie zrobię! Myślisz, że mógłbym spokojnie patrzeć, jak obracasz się wśród ludzi jemu podobnych? Nie bądź śmieszna! Ależ z ciebie dzieciak! To nie jest miejsce dla osoby w twoim wieku! Ani Hollywood, ani film!
– Jeszcze nigdy nie byłeś dla mnie taki niemiły! – żaliła się spłakana.
George niemal siłą wciągnął ją do saloniku, gdzie upadła na fotel płacząc coraz żałośniej.
– Czy mogę przerwać tę rozmowę i zapytać, dlaczego nie zapytałaś mnie, czy możesz wyjść z tym panem, i dlaczego nam go nie przedstawiłaś? – spokojnie wtrąciła Edwina, którą najbardziej bolało, że siostra wymknęła się po kryjomu. Robiła to od dziecka i przed jedenastu laty na "Titanicu" omal nie przypłaciła tego życiem.
– Bo… bo… – Alexis płakała coraz gwałtowniej, mnąc chusteczkę i rosząc łzami sukienkę, którą "pożyczyła" od Edwiny. – Bo wiedziałam, że się nie zgodzisz – wydusiła wreszcie.
– Nie mylisz się, Alexis. Czy mogę się dowiedzieć, ile ten dżentelmen ma lat? – Edwina najwyraźniej nie pochwalała eskapady siostry.
– Trzydzieści pięć – z godnością odparła Alexis.
– A jakże! – zadrwił George. – Pięćdziesiąt jak nic! Boże, gdzieś ty się chowała!
Edwina pomyślała, że brat jest niesprawiedliwy dla Alexis. Mieszkała dotąd w sennym mieście, gdzie nie spotykało się szaleństwa i nieprawości, których pełen był ten południowy zakątek Kalifornii. Trudno zatem było od niej wymagać, że od pierwszego wejrzenia rozpozna ludzi podłych i rozpustnych.
– Zdajesz sobie sprawę, jaką krzywdę mógłby ci wyrządzić ktoś taki jak on? – zapytał George. Zapłakana Alexis przecząco pokręciła głową, a George rozdrażniony powiedział do Edwiny: – Wytłumacz to naszej siostrze. – Po czym zwrócił się do Alexis: – Będziesz miała dużo szczęścia, jeżeli nie odeślę cię do domu jeszcze przed urodzinami.
Wcześniej uzgodnili, że urodziny Alexis będą obchodzić w Los Angeles i że spędzą tu również Wielkanoc, ale ostatni jej wybryk sprawił, że Edwina rozważała zmianę planów. Odbyła kilka zasadniczych rozmów z Alexis, która wyraźnie popadła w niełaskę u starszego rodzeństwa. Cały kłopot polegał na tym, że ta świeża i piękna dziewczyna stanowiła łakomy kąsek dla hollywoodzkich amantów. Nawet tutaj, wśród tłumów pięknych kobiet, gdziekolwiek się udali, mężczyźni natarczywie gapili się na nią. Przyćmiewała urodą wszystkie kobiety ze swoimi siostrami włącznie.
Jakby tego było mało, dwa dni po aferze z Malcolmem Stone'em w hotelowym holu podszedł do niej łowca talentów, proponując rolę w filmie produkowanym przez Fox Productions. Gdy Edwina delikatnie odmówiła w jej imieniu, Alexis pobiegła do pokoju i wylewając nowe fontanny łez, oskarżała siostrę, że chce zmarnować jej życie. Na znak protestu przez resztę dnia nie opuszczała łóżka.
Tego wieczoru zaniepokojony George zapytał Edwiny, co się stało Alexis, bo przecież nigdy dotąd taka nie była. Cóż on jednak mógł wiedzieć, skoro od czterech lat przebywał poza domem! Alexis nigdy nie była łatwym dzieckiem, ani teraz, ani przedtem. Chociaż nieśmiała, zdawała sobie sprawę ze swojej oszałamiającej urody i gorąco pragnęła zrobić karierę aktorską.
– To trudny wiek – powiedziała uspokajająco Edwina, gdy zostali z George'em sami. – W dodatku jest piękna i wie o tym, a to czasami pogarsza sytuację. Zewsząd otrzymuje przeróżne atrakcyjne propozycje, a my nie pozwalamy jej z nich korzystać. Bardzo jej się to nie podoba i ma nas za parę złośliwców.
– O mój Boże! – westchnął George. Nigdy dotąd nie miał bezpośredniego udziału w kłopotach, jakie sprawiało Edwinie młodsze rodzeństwo. Teraz dopiero uświadamiał sobie, że wychowanie dzieci nie jest takie łatwe, jak mu się wydawało. – Co my z nią teraz poczniemy? – Zachowywał się tak, jakby młodsza siostra popełniła w Los Angeles ciężkie przestępstwo.
Edwina roześmiała się, patrząc na brata.
– Zabiorę ją do domu i sądzę, że to na razie załatwi kłopoty związane z pobytem w Hollywood. I modlę się, żeby jak najszybciej znalazła sobie męża, bo wtedy on będzie się zamartwiał jej urodą.
George skwapliwie jej przytaknął, nieco zakłopotany sytuacją.
– Mam nadzieję, że nie będę miał córek – zauważył z markotną miną.
– A ja mam nadzieję, że będziesz ich miał z tuzin – zażartowała Edwina. – No właśnie – znowu przybrała ton starszej siostry. -Miałeś wyjaśnić sprawę z Helen. Dlaczego nie jesteś jeszcze w Palm Springs?
– Byłem tam, ale właśnie wyjechali do przyjaciół w San Diego – odrzekł George. – Zostawiłem wiadomość w hotelu, że chcę się z nimi spotkać, i zaczekam tutaj na nich. Przykro mi tylko, że tym razem nie spotkałaś Sama.
Edwina poznała go przed trzema laty. Wywarł wtedy na niej duże wrażenie. Miał inteligentne oczy i mądrą twarz, a z jego postaci promieniowała siła.
– Zobaczę go następnym razem. Ale pamiętaj – popatrzyła na brata surowo – żebyś nie zmarnował życia. Nie zapominaj, co ci mówiłam. Masz zrobić co trzeba, rozumiesz? – Minę miała żartobliwą, lecz oboje wiedzieli, że mówi poważnie.
– Tak jest, proszę pani. I proszę lepiej pilnować siostry – odpowiedział w podobnym tonie George.
Po dniu rozpaczania nad swoją zniweczoną karierą filmową Alexis uspokoiła się na tyle, by rozkoszować się przyjęciem urodzinowym. Nazajutrz, na zakończenie pobytu w Los Angeles, Edwina zabrała Fannie i Teddy'ego na plan filmu, przy którym pracował George. Akurat był zajęty w swoim biurze, dzięki czemu dzieci miały okazję poznać Lilian Gish. Widząc brata w jego żywiole, Edwina odważyła się zadać mu pytanie, które nie dawało jej spokoju od czasu, gdy człowiek z Fox Productions zwrócił się z propozycją do Alexis.
– Czy pozwoliłbyś jej kiedyś zagrać w swoim filmie?
Zastanowił się przez chwilę i opadł z westchnieniem na krzesło.
– Nie wiem. Nigdy o tym nie myślałem. Dlaczego pytasz? Jesteś jej agentką?
Edwina uśmiechnęła się, słysząc żart brata.
– Nie, po prostu zastanawiałam się nad tym. Wydaje mi się, że Alexis jest nie mniej zauroczona światem filmu niż ty kilka lat temu.
Ich siostra niewątpliwie miała urodę odpowiednią, aby myśleć o karierze filmowej. Jedyną przeszkodą był na razie jej wiek, ale kiedyś przecież dorośnie. Gdyby zatem mogła żywić nadzieję, że jej marzenia się ziszczą, może by się uspokoiła?
– Nie wiem, Edwino. Być może. Ale napatrzyłem się tutaj na tyle niegodziwości… Naprawdę chciałabyś, żeby twoja siostra znalazła się w wirze takiego życia?
On z pewnością sobie tego nie życzył. Nie chciałby także, aby jego dzieci, oczywiście gdyby je miał, ocierały się o brudy filmowego światka. Samuel Horowitz trzymał córkę z dala od środowiska filmowców i wyszło jej to na dobre, pomyślał George.
– Helen żyje tu i jakoś nic jej się nie przytrafiło – upierała się Edwina.
– Tak. Ale ona jest zupełnie inna niż osoby z branży. I zawsze była na uboczu tego życia. Ojciec raczej by ją zamknął w ciemnicy, niż pozwolił, żeby została aktorką.
Edwina często się zastanawiała, dlaczego Helen nie gra w filmie, i teraz zaczynała to rozumieć.
– Tak właśnie przypuszczałam… No dobrze, dość już rozmów o Hollywood! – zakończyła temat.
– A gdzie Alexis? – zaniepokoił się George.
– Została w hotelu, nie czuła się najlepiej.
– Jesteś pewna?
Zdawał się nie wierzyć nikomu i każdego podejrzewał o niecne zamiary, wszystkich mężczyzn miał za gwałcicieli czyhających na jego siostrę. Edwina poprzekomarzała się trochę z demonizującym otoczenie bratem i poszła po rodzeństwo.
George zabrał ich na lunch, później odwiózł do hotelu i wrócił do pracy. Gdy weszli do swoich pokoi, Alexis nigdzie nie było. Edwina niezwłocznie wysłała Teddy'ego na basen, by jej tam poszukał. Chłopiec wrócił po chwili sam.
– Nie ma jej. Może poszła na spacer? – rzucił i wybiegł do holu w nadziei, że znów spotka Toma Mixa.
Fannie w tym czasie zaczęła pakować rzeczy, aby pomóc Edwinie. Gdy po kolacji Alexis wciąż nie było, Edwina wpadła w panikę. Zastanawiała się, czy aby podejrzenia George'a nie były uzasadnione, choć niemiło jej było myśleć źle o siostrze. Alexis jednak zawsze się zamykała we własnym świecie. Była inna niż reszta rodzeństwa: nieśmiała, pełna rezerwy, żyła jakby w oddaleniu. W dzieciństwie bała się wszystkiego, dopiero z czasem nabrała pewności siebie. Przez całe życie lgnęła do ludzi dorosłych, dużo od siebie starszych. Tak właśnie było teraz z Malcolmem Stone'em. Przywiązana do rodzeństwa, głęboko przeżyła śmierć brata i wydawało się, że po tym ciosie nie zdoła odzyskać równowagi. Jego odejście wstrząsnęło nią nawet mocniej niż utrata rodziców. Okazywała jakąś nienaturalną potrzebę bliskiego kontaktu z przyjaciółmi ojca, wujami, starszymi braćmi, aczkolwiek w pragnieniu tym, przynajmniej na pozór, nie było podtekstu erotycznego. Tak sądziło otoczenie, nie inaczej myślała i ona. Jej zachowanie powszechnie uważano za poszukiwanie osoby, która zastąpiłaby jej Filipa i ojca.
O ósmej wieczorem Edwina zdecydowała się powiadomić George'a o zniknięciu Alexis. Miał na ten wieczór jakieś plany, ucieszyła się zatem, że jeszcze nie wyszedł z domu, i z trwogą doniosła mu, co się stało. Po chwili w wieczorowym ubraniu stanął w drzwiach apartamentu.
– Widziałaś ją z kimś wcześniej? – zapytał Edwinę, która zaprzeczyła. – Czyżby wybrała się na schadzkę z Malcolmem Stone'em? Chyba nie jest aż taka głupia?
– Nie głupia – zaprotestowała Edwina – po prostu niedoświadczona.
– Nie staraj się tłumaczyć jej postępowania młodym wiekiem – oburzył się George. – Ja też byłem młody, jak przyjechałem do Hollywood.
"I nadal jesteś młody", pomyślała Edwina, po czym rzekła pojednawczo:
– Mniejsza o to, kto ma rację. Zastanówmy się lepiej, co teraz robić. Mogło jej się coś przytrafić.
Jednakże George, w przeciwieństwie do siostry, która od razu chciała telefonować na policję, nie sądził, by Alexis spotkało coś złego, nie przypuszczał też, że została porwana.
– Jeżeli nic jej nie jest, podziękujemy Bogu, ale jeśli znów się wymknęła z Malcolmem Stone'em albo z kimś jemu podobnym, prasa na pewno to podchwyci i zrobi się niezły skandal. Tego byś chyba wolała uniknąć, prawda? – powiedział.
Bez chwili zwłoki wyruszył na poszukiwanie siostry. Przeszedł się po hotelu i rozdając hojne napiwki wypytywał o Alexis. Już po dwudziestu minutach miał jasny obraz sytuacji i aż dyszał z wściekłości. Dowiedział się otóż, że Alexis pojechała do Rosita Beach z Malcolmem Stone'em. Widziano go, jak wypożyczał samochód i odjeżdżał z piękną młodą blondynką do osławionego hotelu w pobliżu granicy meksykańskiej, gdzie można było pić, uprawiać hazard i oddawać się romansowym szaleństwom.
– O mój Boże! – Edwina zalała się łzami. Posłała dzieci do drugiego pokoju, bo nie chciała, aby się dowiedziały o wypadzie siostry. – I co my teraz zrobimy, George?
– Co zrobimy?! – wybuchnął. Było już wpół do dziewiątej, a wiedział, że podróż do hotelu zabierze im co najmniej dwie i pół godziny, choćby jechali nie wiedzieć jak szybko. Będzie wtedy jedenasta, przy odrobinie szczęścia nie dotrą więc na miejsce za późno. – Jedziemy do Meksyku, nic innego nie możemy zrobić. Znajdziemy ją, a potem własnoręcznie ukatrupię tego drania – powiedział z pasją.
Edwina za dobrze znała brata, by poważnie potraktować jego pogróżki, musiała jednak przyznać, że nigdy nie widziała go równie rozgniewanego. Chwyciła płaszcz i już chwilę później wybiegała z George'em z hotelu, wołając przez ramię do dzieci, by pod żadnym pozorem nie opuszczały pokoju.
Kiedy biegła przez hol, George już zdążył uruchomić silnik i ustawić samochód w kierunku, w którym mieli jechać. Na miejsce dotarli za dwadzieścia jedenasta. Hotel okazał się wzniesioną na plaży ruderą, otoczoną wianuszkiem luksusowych amerykańskich samochodów. Mieszkańcy Los Angeles wpadali tu, by popić i poszaleć.
Wchodząc do hotelu George postanowił, że w razie potrzeby przeszuka wszystkie pokoje, nawet gdyby musiał w tym celu wyważać drzwi. Na szczęście obeszło się bez tego, znaleźli bowiem romantyczną parę w barze. Malcolm Stone, mocno podchmielony, oddawał się grze w karty, lekko podpita Alexis wyglądała na zdenerwowaną. Na widok brata i Edwiny omal nie zemdlała. George kilkoma susami przebiegł bar, chwycił ją za ramię i dosłownie ściągnął ze stołka.
– Och… ja… – wybąkała, niezdolna pojąć, co się dzieje.
Stone przyglądał się rodzeństwu z ironicznym rozbawieniem.
– Znowu się spotykamy – zauważył chłodno z hollywoodzkim uśmiechem na twarzy.
George jednak nie tracił czasu na uprzejmości.
– Najwyraźniej nie zrozumiałeś mnie dobrze ostatnim razem. Alexis ma siedemnaście lat i jeżeli jeszcze raz zobaczę, że kręcisz się koło niej, załatwię ci miłą celkę w więzieniu. Będziesz mógł wtedy pożegnać się z karierą filmową. Czy teraz wyrażam się wystarczająco jasno? – spytał lodowatym tonem.
– Jak najbardziej. Składam najgorętsze przeprosiny. Chyba po-c przednio faktycznie nie zrozumiałem cię dobrze.
– Świetnie – powiedział George.
Zdjął marynarkę, położył ją na krześle, po czym zamachnął się i wymierzył Stone'owi potężny cios najpierw w żołądek, potem w szczękę.
– Może to ci pomoże zrozumieć mnie lepiej – rzekł beznamiętnie.
Malcolm Stone klęczał oszołomiony na podłodze. Goście przyglądali się scenie ze zdumieniem. George włożył marynarkę, ujął Alexis za ramię i wraz z Edwiną opuścili bar.