Rozdział trzynasty

Kiedy pół godziny później pojawił się szeryf, Crystal wciąż siedziała na ziemi, obejmując Jareda. Odprowadzili ją na bok. Pamiętała jak przez mgłę, że zadawali jej jakieś pytania. Potem przyjechała karetka po Jareda. Matka krzyczała histerycznie, a Becky szlochała, tuląc się do niej. Crystal pamiętała dzieci, przyglądające się jej szeroko otwartymi oczami, i szeryfa, mówiącego, że zrobiła straszną rzecz. Próbowała mu wyjaśnić, że to nie ona zabiła swego brata. W końcu wszystko wyszło na jaw, nie wyłączając tego, czego poprzedniego wieczoru dopuścił się Tom. Razem udali się do stajni, gdzie na ziemi wciąż jeszcze widoczne były ślady krwi. Crystal zabrano do szpitala, razem z nią pojechali Boyd i Hiroko. Websterowie złożyli pisemne oświadczenie, w którym opisali, w jakim stanie Crystal dotarła do nich poprzedniego wieczoru, zrobiono zdjęcia jej siniaków i zadrapań. Szeryf nie zamknął Crystal w areszcie, pozwolił jej zatrzymać się u Websterów. Następnie przeprowadzono oficjalne dochodzenie. Crystal miała zostać oskarżona o próbę zabójstwa, ale Tom nalegał, by zaniechano postępowania sądowego przeciwko niej, bo kontynuowanie dochodzenia zakończyłoby się oskarżeniem go o gwałt i nieumyślne spowodowanie śmierci. W końcu sędzia potraktował śmierć Jareda jako tragiczny wypadek, ale Toma oskarżono o gwałt. Ostatecznie jednak wycofano się ze wszystkich zarzutów i stwierdzono, że Jared poniósł śmierć w wyniku nieszczęśliwego wypadku. Wszyscy razem opuścili budynek sądu. Crystal ponownie ujrzała Toma i matkę dopiero na pogrzebie Jareda. Siedziała w kościele w ostatniej ławce, razem z Boydem i Hiroko. Nad całą sprawą szeroko rozpisywała się lokalna prasa. Obecni byli wszyscy koledzy Jareda i jego dziewczyna mieszkająca w Caligosta. Wszyscy płakali, nie wyłączając Toma, który po wyjściu z kościoła obrzucił Crystal oskarżycielskim spojrzeniem. Zgodnie z życzeniem Olivii eskortował trumnę swego szwagra, co przyprawiało Crystal o mdłości. Matka uważała, że za śmierć jej syna winę ponosi nie Tom, lecz Crystal. Jareda pochowano w prostej mogile, tuż obok grobu ojca. Crystal wiedziała, że do końca życia nie zapomni tego dnia. Stała, spoglądając nic nie widzącymi oczami w niebo, i myślała o nich obu i o tym, ile zmian zaszło w jej życiu. Teraz wszystko się skończyło. Pozostały jedynie gniew, kłamstwa i poczucie winy, a także żal po utracie ojca i brata. Zanim Boyd odprowadził ją do samochodu, zatrzymała się na moment przed matką.

– Crystal, nigdy nie pokazuj się na ranczo. Nie ma już ojca, który zawsze stawał w twojej obronie, a ja dobrze wiem, co z ciebie za gagatek. Wszyscy to wiemy. Jesteś morderczynią i latawicą, nie ma tu dla ciebie miejsca bez względu na to, w jaki sposób udało ci się omotać ojca przed śmiercią. – Jej nienawiść wobec najmłodszej córki była bezgraniczna. Crystal pokiwała jedynie głową, cały gniew już się w niej wypalił. Będzie żyła do końca swych dni ze świadomością, że atak jej furii kosztował życie Jareda. Zrobiłaby teraz wszystko, by odwrócić bieg wydarzeń, nawet gdyby miało to oznaczać, że czyn Toma ujdzie mu bezkarnie. I tak nie mogła odebrać tego, czego ją pozbawił, nic się nie dało już zmienić, nie odzyskałaby tego, co straciła. Nic też nie przywróci Jaredowi życia. Zginął, a ona na zawsze pozostanie naznaczona piętnem.

– Nie będziesz musiała ze mną staczać walki, mamo – odparła cicho. – Nie chcę tam wracać. Już nigdy nie chcę widzieć tego ranczo. Jest twoje. Wyjeżdżam.

– A może byś tak potwierdziła nam to na piśmie? – odezwał się Tom.

Na jego widok o mało nie dostała torsji. Z trudem się opanowała.

– Nie widzę takiej potrzeby. Zostawiam wam wszystko. – Ostatecznie nie zostawiała tu niczego prócz, ukochanego niegdyś, kawałka ziemi. Ludzie, na których jej zależało, odeszli z tego świata, a ci, co pozostali wśród żywych, byli jej właściwie całkowicie obcy.

– I nie próbuj tu nigdy wracać – burknął Tom.

Boyd podszedł do Crystal i ujął ją pod ramię.

– Chodź. – Mocno trzymając za rękę, zaprowadził ją do samochodu.

Podczas jazdy Crystal wyglądała przez okno, a po policzkach płynęły jej łzy. Hiroko delikatnie głaskała przyjaciółkę po dłoni. Milczeli, bo cóż mogli powiedzieć? Przez całą drogę do domu Websterów Crystal nie powiedziała ani słowa, a kiedy dotarli na miejsce, wybrała się na długą, samotną przechadzkę. Minęła wysokie zielsko, rosnące za domem, i ruszyła wzdłuż strumyka, nucąc sobie cicho piosenki, które kiedyś tak podobały się jej ojcu i bratu. Kiedy zaśpiewała "mazing Grace", wspomnienia o nich zdawały się całkowicie nią zawładnąć. Nie było już nikogo, kto chciałby słuchać śpiewu Crystal, nikogo, kto by się nią zaopiekował, a co gorsza, nikogo, kto by ją kochał. Kiedy wracała do domku Boyda i Hiroko, poczuła dojmującą samotność, że przez chwilę pomyślała, iż nie potrafi z nią żyć. Wiedziała jednak, że musi się przemóc. Musi zrobić to, co już dawno temu obiecała ojcu i sobie samej. Musi wyjechać, by poznać inne światy, inne miejsca. Wyjedzie sama, ale wszędzie będą jej towarzyszyć wspomnienia o nich obu i poczucie winy, które pozostanie na zawsze. Gdyby nie pobiegła do Toma z karabinem ojca, Jared nadal by żył. Przyczyniła się do jego śmierci, zabiła go niemal własnymi rękami. Wiedziała, że czeka ją życie z tą świadomością. Nic już tego nie zmieni, nic nie zmniejszy bólu, jaki odczuwała. Czuła się winna śmierci brata, w głębi duszy uważała, że to ona go zabiła, zupełnie jakby sama pociągnęła za spust.

Kiedy wracała wolno przez wysoką trawę, nuciła piosenki, które śpiewali razem jako dzieci. Po policzkach płynęły jej łzy. Spojrzała w niebo.

– Żegnaj, Jar… – powiedziała, a potem wyszeptała słowa, których już dawno mu nie mówiła: -…Kocham cię…

Загрузка...