Rozdział trzydziesty dziewiąty

Crystal również wydała uroczysty obiad z okazji Święta Dziękczynienia. Był nadziewany indyk i żurawiny, i bataty. Świeżo odmalowaną kuchnię udekorowała malutkimi kłosami zboża. Na obiad przyszli Hiroko, Boyd i Jane. Wspólnie zasiedli do stołu, Jane zmówiła na głos modlitwę. Rozwiązanie miało nastąpić lada dzień. Boyd domyślił się bez pytania, że Spencer nadal nie wie, iż wkrótce zostanie ojcem. Serce mu się ściskało z żalu, kiedy patrzył na Crystal. Z jej oczu czytał, jak bardzo czuje się samotna. Ale od samego początku była nieugięta i trwała przy swej decyzji, nie patrząc, ile ją to kosztowało. Opowiedziała im, jak wiele Spencer zdziałał w Waszyngtonie jako doradca senatora, ale poza tym nie była zbyt rozmowna. Dom na ranczo wyglądał teraz zupełnie inaczej niż dawniej. Wszystko lśniło czystością, świeżo odmalowane. Crystal dokupiła wiele nowych drobiazgów. Siedzieli wokół wielkiego dębowego stołu w przytulnej kuchni, pomalowanej na żółto. Boyd, podobnie zresztą jak Crystal, nie potrafił sobie wyobrazić tu Olivii. Podczas długich spacerów często wspominała ojca. Do czasu rozwiązania lekarz zabronił jej jeździć konno. Zresztą Crystal nie miała zbyt dużo wolnego czasu. W sypialni Jareda urządziła pokój dziecinny. Ściany pomalowała na jasnoniebiesko, w oknie powiesiła białe firanki.

– A jeśli to będzie dziewczynka? – przekomarzał się z nią Boyd.

– Na pewno nie. – Uśmiechnęła się do niego łagodnie.

Kiedy nazajutrz Hiroko wpadła do Crystal, by sprawdzić, co u niej. słychać, zastała przyjaciółkę z dziwnie skupioną miną. Widok ten poruszył w niej strunę wspomnień. W pewnej chwili zobaczyła, jak twarz Crystal wykrzywia się z bólu.

– Zaczęło się?

– Tak. – Mimo bolesnego skurczu Crystal się uśmiechnęła. Ale w następnym momencie zacisnęła ręce na poręczach fotela. Nie była w stanie nic powiedzieć.

Hiroko pobiegła do Boyda, by wezwał lekarza. Od miesięcy nalegali, aby Crystal pojechała do szpitala, ale uparła się, że urodzi dziecko w domu. W kinach wciąż wyświetlano filmy, w których zagrała. Kiedy była w mieście, przechodnie często zatrzymywali się i oglądali za nią, zastanawiając się, czy to ona jest tą aktorką. Nie chciała, by ktokolwiek dowiedział się o dziecku – ani prasa, ani radio. Wiadomość o tym należało ukryć przed całym światem. Gdyby wyszło na jaw, że Crystal jest w ciąży, wybuchłby nowy skandal, o wszystkim dowiedziałby się Spencer. Pragnęła za wszelką cenę tego uniknąć. Ale nikt nie wiedział lepiej niż Boyd i Hiroko, że tą ceną mogło być życie noworodka. Przecież właśnie dlatego, że Hiroko rodziła w domu, stracili swoje drugie dziecko, straciliby i Jane, gdyby nie Crystal. Doktor Goode wprawdzie twierdził, że Crystal jest młoda i silna, więc nie ma przeciwwskazań do porodu w domu, jeśli przyszła matka sobie tego życzy. Boyd zadzwonił po doktora Goode'a. Kiedy godzinę później pojawił się na ranczo, Crystal z trudem chwytała powietrze między bolesnymi skurczami. Twarz pokrywały jej kropelki potu. Hiroko siedziała przy niej i trzymała przyjaciółkę za ręce, tak jak kiedyś Crystal trzymała ją. Boyd wyszedł z Jane na dwór i pozwolił córeczce bawić się w ogrodzie. Tymczasem Crystal rodziła.

Późnym popołudniem Hiroko wyszła na kilka minut na świeże powietrze. Była niespokojna i spięta. Powiedziała mężowi, by wrócił z ich córeczką do domu. Według doktora Goode'a poród mógł jeszcze potrwać kilka godzin.

– Jeszcze się nie urodziło? – zaniepokoił się Boyd. Poród trwał już tak długo, że aż trudno było sobie wyobrazić, iż dziecko nie przyszło jeszcze na świat.

– Lekarz mówi, że jest bardzo duże. – Spojrzeli sobie w oczy. Pamiętali ciężkie chwile, które przeżyli, kiedy rodziła się Jane. Hiroko uśmiechnęła się, kierując się w stronę domu. – Może już niedługo.

Te same słowa powtórzyła kilka minut później Crystal, która parła z całych sił. Stary doktor Goode wprawnymi dłońmi wspomagał wysiłki rodzącej. Był to ten sam doktor Goode, który siedem i pół roku temu odmówił opieki nad ciężarną Hiroko, ponieważ w czasie wojny zginął jego syn. Ale kiedy teraz ją obserwował, zdumiały go łagodność, współczucie i mądrość Japonki. Emanowało z niej jakieś wewnętrzne światło, coś bardzo ciepłego i dobrego. Przez ułamek sekundy chciał kobietę nawet przeprosić za to, że odmówił jej kiedyś pomocy. Wiedział, że drugie dziecko Websterów umarło, i zastanawiał się, czy gdyby odbierał poród, przeżyłoby. Hiroko dodawała Crystal otuchy. Skurcze stawały się coraz dłuższe i bardziej bolesne.

– Chyba będziemy musieli zabrać ją do szpitala – powiedział lekarz i zaczął rozważać na głos ewentualność przeprowadzenia cesarskiego cięcia, ale kiedy Crystal o tym usłyszała, uniosła się nieco i spojrzała na niego z taką mocą, że aż się zdumiał.

– Nie! Zostanę tutaj! – Rok temu oskarżono ją o morderstwo. Wiadomość o jej nieślubnym dziecku niechybnie zniszczyłaby karierę Spencera. Gdyby ktoś się domyślił, że to on jest ojcem, nazajutrz rozpisałaby się o tym cała prasa. – Nie! Urodzę je tutaj… o Boże… – Urwała, bo ciało jej przeszył nieznośny ból. Ale wiedząc, co zamierza zrobić doktor, zebrała siły i zaczęła mocniej przeć. Poczuła, że tym razem płód przesunął się nieco. Doktor z zadowoleniem skinął głową.

– Jeszcze trochę Crystal, a wkrótce będzie po wszystkim. – Uśmiechnęła się słabo między jednym skurczem a drugim. Doktor wyszedł, by zadzwonić do pielęgniarki. Uprzedził ją, że może przydać się ambulans. Nadal nie wykluczał, że będą musieli odwieźć Crystal do szpitala w Napa. Nie chciał narażać jej życia, gdyby poród miał się przedłużać. Pielęgniarka obiecała czekać w pogotowiu i na wszelki wypadek powiadomić kierowcę karetki. Kiedy ponownie pojawił się w pokoju Crystal, zobaczył, że główka dziecka znów się trochę przesunęła. – Jeszcze raz!… dobrze… teraz przyj mocniej!… mocniej!…

Ale Crystal nie mogła już mocniej przeć, oczy mało jej nie wyskoczyły z orbit, twarz miała czerwoną, wszystkie mięśnie tak naprężone, że bała się, iż za chwilę jej ciało rozerwie się na kawałki. Czuła wewnątrz rozdzierający ból. Parła cały czas, a Hiroko obserwowała ją oczami wielkimi ze zdumienia. Między udami Crystal pojawiła się mała czerwona główka, pokryta czarnymi, jedwabistymi włoskami. Kiedy doktor Goode delikatnie obrócił ciałkiem dziecka, noworodek zaczął głośno płakać. Po chwili dziecko leżało już na brzuchu matki. Crystal była tak wyczerpana, że ledwo mogła mówić. Uśmiechnęła się przez łzy, a potem wybuchnęła głośnym śmiechem.

– Jaki śliczny… och, jaki śliczny… – Nawet Hiroko zauważyła, że dziecko jest uderzająco podobne do Spencera.

Kiedy lekarz odciął pępowinę, Crystal uśmiechnęła się do niego zwycięsko. Hiroko wytarła ją i owinęła noworodka w czysty, biały kocyk.

– A nie mówiłam, że sama dam radę?

– W pewnej chwili zacząłem się już niepokoić. Ten twój zuch musi ważyć z pięć kilogramów. – Zważyli go na wadze kuchennej i okazało się, że lekarz niewiele się pomylił. Syn Spencera miał cztery kilogramy siedemdziesiąt dekagramów. Kiedy przynieśli go z powrotem matce, znów się uśmiechnęła. Był to dar prosto z rąk Boga. Postanowiła go nazwać Zebediah. Dar Boga. Uważała, że to odpowiednie imię dla dziecka zrodzonego z miłości, którą od tak dawna obdarzała jego ojca.

Wkrótce matka i syn usnęli po tak ciężkim dniu. Doktor Goode został jakiś czas przy położnicy. Kiedy opuścił jej pokój, zastał Hiroko siedzącą w salonie. Zaproponowała mu gorącą herbatę. Po krótkim wahaniu wziął z jej ręki filiżankę z parującym napojem. Nawet teraz rozmowa z nią sprawiała mu trudności. Ale dziś Hiroko zyskała sobie jego szacunek i na swój sposób żałował, że nie poznał jej lepiej trochę wcześniej.

– Pani Webster, ogromnie mi pani dziś pomogła – oświadczył, uważnie dobierając słowa. Uśmiechnęła się do niego. Była nad swój wiek mądra. Los nie obszedł się z nią łaskawie, ale dzięki mężowi i Crystal jej życie obfitowało w radosne chwile.

– Dziękuję. – Uśmiechnęła się do niego nieśmiało.

Kiedy opuszczał dom, z powagą uścisnął jej dłoń. Nie były to przeprosiny, bo na to już za późno, lecz pierwszy krok ku akceptacji. Nazajutrz, kiedy przyszedł do swego gabinetu, opowiedział o wszystkim pielęgniarce. W końcu, po dziesięciu latach, przebaczyli jej to, że jest Japonką, i zrozumieli, że Hiroko Webster to dobra kobieta. Hiroko zauważyła, że od tej pory zaczęli inaczej na nią patrzeć. Pewnego dnia, kiedy razem z Jane weszła do sklepu, kasjerka uśmiechnęła się i pierwszy raz od dziesięciu lat powiedziała do niej "dzień dobry".

Synek Crystal rósł zdrowo. Crystal dość szybko stanęła na nogi. Kiedy chłopczyk ukończył miesiąc, ochrzcili go w kościele, w którym brała ślub Becky. Nadano mu imiona Zebediah Tad, rodzicami chrzestnymi byli Boyd i Hiroko Websterowie. Po mszy Crystal pozwoliła małej Jane potrzymać chłopczyka na ręku. Rozbawieni obserwowali, jak dziewczynka z trudem radzi sobie ze śpiącym malcem. W pewnej chwili Jane spojrzała na dorosłych z zafrasowaną miną i zwróciła się do Crystal z pytaniem:

– A kto będzie jego tatusiem?

Crystal, hamując łzy, spojrzała na dziewczynkę trzymającą dziecko Spencera.

– Cóż, ma tylko mnie. Może to znaczy, że wszyscy musimy go kochać trochę więcej niż normalnie. – Pomyślała, czy pewnego dnia Zeb zada jej podobne pytanie.

– Czy mogę być jego ciocią?

– Oczywiście. – Crystal ucałowała obydwoje dzieci. Po policzkach płynęły jej łzy. – Ciociu Jane, kiedy Zeb trochę urośnie, będzie cię bardzo kochał. – Dziewczynkę wyraźnie ucieszyły te słowa. Z rozpromienioną miną oddała Zebediaha Wyatta jego matce.

Загрузка...