Rozdział trzydziesty drugi

Tuż przed Świętem Dziękczynienia Spencer rozpoczął pracę w instytucji rządowej na stanowisku zaproponowanym mu przez znajomych sędziego Barclaya. Miał wrażenie, jakby się sprzedał, ale z drugiej strony wiedział, że musi coś robić, żeby nie zwariować. Nie mógł siedzieć w domu i czekać na jakąś odmianę losu. Zresztą nie zanosiło się na to. Elizabeth nie pozwalała mu odejść, a Crystal oświadczyła, że nie chce, by przyjechał do niej do Kalifornii.

Ku swemu zdumieniu Spencer odkrył, że nowa praca bardzo mu odpowiada. Jeszcze przed Bożym Narodzeniem wszystko się jakoś ułożyło, tyle że nadal czuł się tak, jakby część jego osoby umarła. Właśnie to było powodem, że rzucił się w wir zajęć zawodowych, pracując dzień i noc. Przekonał się, że bardziej pasjonuje go polityka, niż przypuszczał.

Waszyngton okazał się całkiem interesującym miastem i Spencer nawet byłby szczęśliwy, gdyby nie fatalny stan jego stosunków z Elizabeth. Prosząc ją o zgodę na rozwód zaprzepaścił wszelkie szanse na ułożenie sobie z nią życia. W rezultacie całego tego zamieszania Spencer uświadomił sobie, że nie lubi Elizabeth, a ona przestała mu ufać. Czuł się teraz z nią związany wbrew własnej woli.

Kiedy chciała, potrafiła być świetną towarzyszką, nie brakowało jej inteligencji ani poczucia humoru. Ale po tym, jak Spencer oświadczył Elizabeth, że jej nie kocha, ich życie diametralnie się zmieniło. Zrobił głupstwo, lecz kierowały nim desperacja, silne emocje i nadzieja poślubienia Crystal. Elizabeth nie wracała do sprawy, ale wiedział, że nigdy mu tego nie zapomni. To, co ich dawniej łączyło, zniknęło i choć znów zaczęli ze sobą sypiać, w ich wzajemnych stosunkach dawało się wyczuć powściągliwość, żal i rozgoryczenie. Ale w oczach znajomych nadal uchodzili za szczęśliwą, idealnie dobraną parę. Dobrze odgrywali swoje role, ukrywając przed otoczeniem bolesne rozczarowanie, które sobie nawzajem sprawili. Elizabeth cieszyła się z posady Spencera, zawsze uważała, że w życiu najważniejsza jest kariera zawodowa. Jedyne kontakty Spencera z Crystal miały miejsce w ciemnych salach kinowych. Pewnego razu, kiedy Elizabeth dłużej została w pracy, poszedł obejrzeć pierwszy film, w którym wystąpiła Crystal. Po powrocie z Palm Beach przeczytał w gazetach, że wkrótce Crystal ma zagrać dużą rolę w kolejnym obrazie.

Nie była jeszcze wielką gwiazdą, ale wszyscy chcieli, by u nich pracowała. Spencer wiedział, że wytwórnie, zainteresowane współpracą z Crystal, muszą pertraktować z Erniem. Dzięki niej on i ludzie, kryjący się w jego cieniu, dorobili się fortuny. Właśnie dlatego Salvatore zagroził Crystal, że ją zabije, gdyby spróbowała go opuścić. Po prostu chronił swoje interesy. Prasa podała, że w czerwcu Crystal zacznie pracę w nowym filmie. Coraz częściej pokazywała się u boku Erniego lub w towarzystwie sławnych gwiazd, co stanowiło świetną reklamę. Regularnie pisano o niej w gazetach i jej twarz stawała się powszechnie znana. Zaczynała odnosić coraz większe sukcesy, ale Spencera przechodził dreszcz za każdym razem, gdy próbował sobie wyobrazić, jak musi wyglądać życie Crystal z Erniem.

Kiedy w czerwcu w Palm Springs przystąpiono do kręcenia następnego filmu z Crystal, Spencer był akurat w Bostonie ze swym szefem. Pojechali tam, by nawiązać nowe kontakty polityczne. Przeprowadzili rozmowy z młodym senatorem, przed powrotem do Waszyngtonu odbyli też kilka innych spotkań. Jesienią Elizabeth zwolniła się z pracy. Postanowiła iść na prawo. Była zadowolona ze Spencera. Świetnie sobie radził, sędzia Barclay bardzo go chwalił. Spencer robił dokładnie to, czego pragnęła. Zaczęła odnosić się do niego z większą sympatią. Nie wspominał więcej o rozwodzie, więc doszła do wniosku, że powrócił mu rozsądek. Kiedy pewnego chłodnego, listopadowego popołudnia zadzwonił telefon, Elizabeth była jeszcze na uczelni, a Spencer dopiero co wrócił z biura. Nie zdążył przeczytać popołudniowej gazety, więc nie znał najnowszych wiadomości. Serce mu zamarło, gdy podniósł słuchawkę i dobiegło go spazmatyczne łkanie. Telefonistka, która połączyła rozmowę, wiedziała jedynie, że to międzymiastowa. Minęło kilka minut, zanim w słuchawce rozległ się w końcu czyjś głos. Spencerowi serce zabiło mocniej, gdy rozpoznał Crystal. Od ich spotkania upłynął już ponad rok.

– Crystal… to ty?

W słuchawce zapanowała cisza, przerywana jedynie suchymi trzaskami. Przez chwilę myślał, że połączenie przerwano. Ale nagle znów usłyszał jej histeryczny płacz. Próbowała mu coś powiedzieć, lecz nie mógł zrozumieć, o co jej chodzi. Pomyślał, że Crystal spotkało coś złego, i zapragnął znaleźć się przy niej.

– Gdzie jesteś? Skąd dzwonisz? – krzyczał do słuchawki, ale na próżno. Znów dobiegł go płacz. Jedynym zrozumiałym słowem, które do tej pory wymówiła, było jego imię. Reszty nie był w stanie pojąć. Spojrzał na zegarek i uświadomił sobie, że w Kalifornii jest teraz trzecia po południu. – Crystal… posłuchaj mnie… spróbuj się opanować… powiedz, co się stało? – Najwyraźniej bardzo wiele. Ogarnęła go taka desperacja, że bał się, iż sam się za chwilę rozpłacze. – Crystal! Słyszysz mnie?

– Tak – jęknęła cicho i znów zaniosła się szlochem.

– Co się stało, najdroższa? Gdzie jesteś? – Zapomniał o całym świecie. W tej chwili wszystkie jego myśli zaprzątała dziewczyna, z którą rozmawiał. Dziękował Bogu, że Crystal do niego zadzwoniła. Gotów był natychmiast lecieć jej na pomoc. Jeśli ten sukinsyn ją tknął, zabije go.

Crystal uspokoiła się trochę i wzięła głęboki oddech. – Spencerze… potrzebuję twojej pomocy… – Zamknął oczy, czekając, co mu jeszcze powie. – Jestem w więzieniu.

Gwałtownie uniósł powieki i napiął wszystkie mięśnie.

– Za co?

Po długiej chwili milczenia rozległ się gwałtowny szloch, a potem znów w słuchawce zaległa cisza.

– Za morderstwo.

Cały pokój zawirował mu przed oczami.

– Mówisz poważnie? – Wstrząsnął nim dreszcz, kiedy uświadomił sobie, że Crystal najpewniej mówi prawdę.

– Jestem niewinna… przysięgam… ostatniej nocy ktoś zabił Erniego… w jego domu w Malibu… – Próbowała mu wszystko wyjaśnić, ale nadal była zbyt roztrzęsiona i mówiła tak chaotycznie, że Spencer miał kłopoty ze zorientowaniem się, co właściwie zaszło. Odruchowo złapał ołówek i zaczął notować to, co udało mu się zrozumieć. Była w areszcie w Los Angeles. Rano znaleziono w domu w Malibu zwłoki Erniego. Wkrótce potem w Beverly Hills pojawiła się policja. Zabrali ją i osadzili w areszcie pod zarzutem morderstwa.

– Czy mają jakiś powód, by sądzić, że to ty go zabiłaś?

– Nie wiem… nie wiem… wczoraj na plaży pokłóciliśmy się… ktoś nas zobaczył. Ernie uderzył mnie… – Spencer wykrzywił się, jakby ów cios wymierzono jemu. -… oddałam mu i na tym się skończyło… został na noc sam. Powiedział, że spodziewa się wizyty przyjaciół, jakichś wspólników, z którymi miał coś do załatwienia. Nie znam tych ludzi. – Spencer słuchał i notował.

– A czy ktoś ich zna?

– Nie wiem.

– Co było przyczyną waszej sprzeczki? – spytał. Zachowywał się jak rasowy adwokat.

– Znów chodziło o kontrakt. Chciałam zerwać umowę z Erniem. Wypożyczał mnie różnym wytwórniom niczym samochód. Wszystkie pieniądze zgarniał dla siebie. Miałam już tego dosyć. Nie pozwolił mi nawet decydować, w jakich filmach chciałabym grać. Wykorzystywał mnie… – Znów zaczęła szlochać. W końcu zrozumiała, jakim typem człowieka był Ernie, ale stało się to o wiele za późno. Nie mogła się od niego uwolnić, przez niego straciła Spencera. – Nienawidziłam go… ale nie zabiłabym go, Spencerze. Przysięgam.

– Czy możesz to udowodnić? Czy widział cię ktoś w Beverly Hills? Wychodziłaś gdzieś? Dzwoniłaś do kogoś?

– Nie. Nikt mnie nie widział, do nikogo nie dzwoniłam. Po tej bijatyce na plaży strasznie mnie rozbolała głowa, więc od razu po przyjściu do domu położyłam się do łóżka. Pokojówka miała akurat wolne, kierowcy też nie było. – Dlatego ją aresztowali. Miała motyw i żadnego alibi. Nikt nie mógł potwierdzić jej zeznań. – Spencerze… – powiedziała, a jej głos zabrzmiał dziecinnie, jak kiedyś-…wiem, że nie powinnam cię o to prosić… najprawdopodobniej powiesz, bym sobie poszła do diabła… ale nie mam nikogo, do kogo mogłabym się zwrócić… pomożesz mi? – W słuchawce znów zapanowała cisza. Po chwili usłyszał, jak Crystal wyciera nos. Spencer nie miał żadnych wątpliwości, co zrobi. Uświadomił sobie to, jak tylko usłyszał jej głos. Nie musiał się zastanawiać, i bez tego wiedział, że poleci do Kalifornii.

– Zobaczymy się jutro. Muszę ci znaleźć adwokata.

– A ty nie możesz mnie reprezentować? O, Boże, Spencerze… tak się boję. Co się stanie, jeśli nie uda mi się udowodnić, że mnie tam nie było? – spytała bezradnie jak dziecko. Spencer czuł, że serce mu się wyrywa do niej. Był tak pochłonięty rozmową, że nawet nie zauważył, kiedy do pokoju weszła jego żona. Stała i przysłuchiwała się temu, co mówił do słuchawki.

– Nie martw się, udowodnimy to. Ale posłuchaj. Nie zajmuję się sprawami karnymi. Musimy znaleźć najlepszego adwokata. Lecz błagam cię, Crystal… zostaw to mnie… – Nie mogli ryzykować. Stawką było życie Crystal. I pośrednio Spencera.

– Proszę tylko, byś się tym zajął… jeśli możesz… – Nie pomyślała o tym wcześniej, ale teraz, kiedy się nieco uspokoiła, przyszło jej do głowy, że Spencer może nie mieć wolnego czasu. Na pewno pracuje i niewykluczone, że nie uda mu się teraz wyrwać z Waszyngtonu. Spencer martwił się jednak czymś innym. Nigdy dotąd nie był obrońcą w sprawach karnych, choć zawsze fascynowała go ta dziedzina prawa.

– Porozmawiamy o tym, kiedy przyjadę. Czy czegoś teraz potrzebujesz?! – krzyknął do słuchawki, bo znów wystąpiły jakieś zakłócenia na linii.

– Tak – powiedziała, uśmiechając się przez łzy. – Piłki do cięcia metali – oświadczyła, tłumiąc śmiech. Spencer odprężył się nieco.

– Dzielna dziewczyna. Wyciągniemy cię z tego. Tylko musisz być cierpliwa. Ani się obejrzysz, a już będę w Los Angeles. Jeszcze jedno, Crystal… uśmiechnął się na myśl o niej i w tym momencie zauważył Elizabeth, przyglądającą mu się badawczo. Zorientował się, że nie może dokończyć rozpoczętego zdania, powiedział więc tylko: – Cieszę się, że do mnie zadzwoniłaś.

Crystal czuła się nieco skrępowana, że prosi Spencera o pomoc po tym, jak rok temu nakazała mu, by zostawił ją w spokoju. Ale przecież nie miała nikogo, do kogo mogłaby się zwrócić. I nigdy nie przestała go kochać.

– Powiedziałam im, że jesteś moim adwokatem. Dobrze zrobiłam?

– Bardzo dobrze. Możesz im oświadczyć, że właśnie potwierdziłem, iż zajmę się tą sprawą Poza tym nie mów nic. Absolutnie nic! Słyszysz?

– Tak – odparła z wahaniem. Zadali jej już tyle pytań. Przesłuchiwali ją przez cały dzień i dopiero kiedy dostała ataku histerii, pozwolili zadzwonić do adwokata.

– To bardzo ważne! Nic im nie mów. Muszę najpierw z tobą o wszystkim porozmawiać. Zrozumiałaś?

– Tak – odparła nieco pewniej.

– To dobrze – stwierdził z ulgą. – Zobaczymy się jutro. I uwierz mi, że cię z tego wyciągniemy. – Podziękowała mu i znów zaczęła płakać. W chwilę później połączenie przerwano. Spencer stał i przez długą chwilę wpatrywał się w aparat, nim w końcu odwrócił się w stronę Elizabeth.

– Co to za sprawa?

Spojrzeli sobie w oczy. Spencer wiedział, że musi powiedzieć Elizabeth prawdę, a przynajmniej część prawdy. Zresztą i tak wszystkiego by się dowiedziała z gazet. Crystal jest już na tyle sławna, że prasa na pewno będzie się rozpisywała o całej tej historii.

– Stara znajoma z Kalifornii ma kłopoty. – Elizabeth zmarszczyła brwi.

Spencer wziął głęboki oddech i oświadczył: – Lecę tam jutro.

– Czy mogę zapytać po co? – Zapaliła papierosa, spoglądając zimno na Spencera.

– Chcę zobaczyć, czy będę jej mógł jakoś pomóc.

– Czy wolno mi spytać, cóż to za znajoma?

Zawahał się na ułamek sekundy, nim odpowiedział.

– Nazywa się Crystal Wyatt. – Nic jej to nie powiedziało, ale wszystko zdradzał wyraz oczu Spencera.

– Nie przypominam sobie, byś kiedykolwiek o niej wspominał. – Usiadła na kanapie, ani na moment nie spuszczając wzroku ze Spencera. Instynkt podpowiedział jej, że to właśnie Crystal jest tą kobietą, która stała między nimi. – Co to za stara znajoma, Spencerze? Dawna miłość?

– Kiedy ją poznałem, była jeszcze dzieckiem. Ale zdążyła już wydorośleć i wpadła w okropne tarapaty. – Nie usiadł obok Elizabeth. Z tonu głosu obojga można było wywnioskować, że dzieli ich tafla lodu.

– Ach, tak? I cóż takiego zamierzasz zrobić, by jej pomóc?

– Wystąpić jako jej obrońca lub znaleźć jej dobrego adwokata.

– O co jest oskarżona?

Spojrzał prosto w oczy swej żonie.

– O morderstwo.

W pokoju zapanowała cisza. Po dłuższej chwili milczenia Elizabeth skinęła głową.

– Rozumiem. Widzę, że to poważna sprawa. Ale czy wziąłeś pod uwagę fakt, mój dzielny rycerzu, że nie jesteś specjalistą od prawa karnego?

– Powiedziałem jej o tym. Chcę się zorientować, czy uda mi się znaleźć dla niej jakiegoś obrońcę.

– Możesz to zrobić stąd – oświadczyła, gasząc niedopałek.

– Nie mogę. – Wiedział, że musi tam pojechać. By ją chociaż zobaczyć. Zadzwoniła do niego w odruchu desperacji i nie mógł jej zawieść. Miał okazję pomóc Crystal. Zagrożone było jej życie i bez względu na sytuację chciał zrobić dla niej wszystko, nawet osobiście wystąpić jako jej obrońca, jeśli nie znajdzie innego wyjścia. – Wylatuję jutro rano.

– Na twoim miejscu nie robiłabym tego. – W głosie Elizabeth dało się wyczuć pogróżkę. Ale Spencer pozostał niewzruszony.

– Muszę.

– Jeśli pojedziesz, rozwiodę się z tobą – odparła dziwnie opanowanym tonem. Rok temu sam ją o to prosił. A oto teraz Elizabeth użyła rozwodu w charakterze groźby. Ale Spencer wiedział, że bez względu na to, co zrobi lub powie Elizabeth, on musi pojechać do Kalifornii.

– Przykro mi to słyszeć.

– Czyżby? – Jej głos z każdą chwilą stawał się bardziej lodowaty. – Przecież zawsze tego pragnąłeś. A co powie na to panna Wyatt? – To nazwisko na zawsze zapadło jej w pamięć. – Jak się będzie czuła, kiedy się dowie?

– W tej chwili Crystal czuje tylko paniczny strach. – Dłonie miał wilgotne. W końcu osiągnęli punkt zwrotny. A od dawna się już na to zanosiło. – Nie wiem, jak długo mnie nie będzie.

– Spencerze, ja nie żartuję. Nie chcę przez twoje nieodpowiedzialne zachowanie stać się obiektem powszechnej kpiny.

– Może porozmawiamy o tym po moim powrocie. Rozwód przestał już być taką ważną sprawą.

– Jestem odmiennego zdania, Spencerze. Proponuję, żebyś wszystko dobrze przemyślał, zanim wyjedziesz. – W pokoju zapanowała taka cisza, że aż w uszach dzwoniło. – Wydawało mi się, że zacząłeś mieć ambicje polityczne.

Rozwód niezbyt ci pomoże w twojej karierze.

– Zabrzmiało to jak szantaż.

– Nazywaj to sobie, jak chcesz. Ale chyba warto się zastanowić?

– Nie mam wyboru. – Przesunął dłonią po włosach. Skronie przyprószyła mu już siwizna. Miał trzydzieści pięć lat. Od ośmiu lat kochał Crystal. Teraz był jej potrzebny. Nie zawiedzie jej bez względu na to, co zrobi lub czym mu zagrozi Elizabeth. – Elizabeth… ona mnie potrzebuje.

– Kochasz ją? – zapytała, ale po wyrazie jego oczu zorientowała się, że to głupie pytanie.

– Kiedyś ją kochałem. – Po raz pierwszy był z nią szczery. Teraz mógł sobie na to pozwolić. Ich małżeństwo od samego początku wydawało się pomyłką. Nigdy nie przestał pragnąć tego, czego w ich związku brakowało. Tego, czego na krótko zaznał z Crystal.

– A teraz?

– Nie wiem. Dawno jej nie widziałem. Ale nie dlatego tam jadę. Jadę, bo poza mną nie ma nikogo, do kogo mogłaby się zwrócić o pomoc.

– Jakie to wzruszające. – Elizabeth wstała i skierowała się w stronę schodów, prowadzących do sypialni. – Zastanów się nad tym, co ci powiedziałam. Zanim pojedziesz. Proponuję, byś załatwił dla niej innego adwokata.

Ale kiedy Elizabeth opuściła pokój, Spencer zadzwonił do biura linii lotniczych i zarezerwował bilet. Wolno poszedł na górę, zastanawiając się, co się z nimi stanie. Teraz liczyło się tylko to, jak uratować Crystal. Sprawa wydawała się poważna. Stawką było jej życie. Wprawdzie uwolniła się od Ernesto Salvatore, ale za jaką cenę. Wiedział, że grozi jej kara śmierci, a w najlepszym wypadku – dożywotnie więzienie. Poszedł na górę, spakował rzeczy i zadzwonił do swego szefa, by go powiadomić, że musi jechać do Kalifornii w sprawie osobistej. Szef okazał zrozumienie, Spencer obiecał, że do niego zadzwoni, gdy tylko się zorientuje, jak wygląda sytuacja. Potem skierował się do sypialni. Elizabeth czytała gazety. Spojrzała na niego dziwnie. Zobaczył, że czytała artykuł o tragicznej śmierci Erniego. Tuż obok umieszczono wielkie zdjęcie Crystal. Choć na fotografii nie była tak piękna, jak w rzeczywistości, mimo wszystko wywoływała duże wrażenie w wielkim kapeluszu i głęboko wyciętej sukni, z falą jasnych włosów, opadających na ramiona. Patrzyła prosto do kamery. Po dłuższej chwili Elizabeth uniosła wzrok. Widziała już kiedyś te oczy i od razu przypomniała sobie gdzie. Spojrzała na Spencera.

– To ta dziewczyna z nocnego klubu, prawda? – Pamiętała ją. Na tym polegał urok Crystal. Kto raz ją ujrzał, nigdy nie mógł zapomnieć. Wolno skinął głową. A więc prawda wyszła na jaw. Dawno temu okłamał Elizabeth Barclay. Ale wmawiał sobie, że jest w niej zakochany. Skinął wolno głową, nie spuszczając z niej oczu. Ogarnęły go żal i wyrzuty sumienia. Lecz ich małżeństwo od samego początku było omyłką i oboje o tym wiedzieli. – Zabawne – zamyśliła się Elizabeth. – Zawsze mi się wydawało, że to o nią chodzi. Wciąż pamiętam wyraz twojej twarzy owej nocy. Wyglądałeś jak rażony piorunem. – Uśmiechnął się. Dokładnie takich słów użył dawno temu, tłumacząc jej, czego pragnie. Myślał o Crystal nawet wtedy, kiedy w Palm Beach mówił Elizabeth, że czeka na błyskawicę i trzask pioruna.

– Jedziesz? – spytała, patrząc na niego.

– Tak.

Pokiwała głową i zgasiła światło. Leżał w łóżku obok niej, a głowę zaprzątały mu wyłącznie myśli o Crystal, spędzającej tę noc w kalifornijskim więzieniu.

Загрузка...