Następne sześć miesięcy wydawało się im wszystkim trwać bez końca. Crystal, śpiewającej co wieczór "U Harry'ego", Elizabeth, uczęszczającej na uczelnię, Spencerowi, walczącemu w Korei. Starał się do nich pisać jak najwięcej, ale czasami po nadaniu listów ogarniała go panika. Może coś mu się pokręciło, może poplątał kartki i może list do Crystal zaadresował do Elizabeth? Często był tak wykończony, że nie mógł wykluczyć podobnej pomyłki, choć w rzeczywistości nigdy mu się nie zdarzyła. Niemniej okropnie to przeżywał. I strasznie się męczył, że nie potrafi podjąć żadnej decyzji co do przyszłości.
Pisał Crystal, jak się czuje, jak za nią tęskni i jak bardzo ją kocha. Ale nadal niczego jej nie obiecywał. Jeszcze nie zdecydował, co zrobi po powrocie z Korei, nie był pewien, czy naprawdę chce się rozwieść z Elizabeth. Wiedział, jak bardzo kocha Crystal, wiedział też, że z jedną z nich będzie musiał zerwać; nie mógł ciągnąć tego w nieskończoność. Ale wobec Elizabeth też czuł się zobowiązany. Choć sytuacja się skomplikowała, nie potrafił podjąć ostatecznej decyzji. Pochłonięty tym, by przeżyć wojnę, uznał, że sprawa ta musi zaczekać do jego powrotu do domu. A na razie pisał do Elizabeth o strojach, pomnikach, zwyczajach, ludziach. Interesowało ją to nie mniej niż implikacje polityczne. Nie należy z tego wyciągać wniosku, że Crystal mniej wiedziała na temat aktualnej sytuacji na świecie. Po prostu kręgi zainteresowań obu kobiet nie pokrywały się ze sobą, ale Spencer bez porównania bardziej łaknął miłości Crystal. Elizabeth pisała mu, że jest już zmęczona nauką – stara śpiewka, którą znał na pamięć – i o przyjęciach, wydawanych przez jej rodziców podczas wakacji. Kilka razy była w Nowym Jorku i zatrzymała się u Iana i Sarah. Ale właśnie przygotowywali się do polowania w Connecticut i wszystkie weekendy spędzali w Kentucky, kupując nowe konie. Elizabeth napomknęła kilka razy, jaka jest szczęśliwa, że nie spodziewa się dziecka. W przeciwieństwie do niej Crystal miała cichą nadzieję, że zaszła w ciążę. Spencer zaś cieszył się, że ich pogmatwanego życia nie skomplikuje jeszcze bardziej dziecko.
Listy od Elizabeth bardziej przypominały sprawozdania. Te od Crystal stanowiły pokarm dla duszy i pozwalały mu przetrwać.
W czerwcu Elizabeth została absolwentką Vassar. Jej rodzice oczywiście przyjechali na uroczystość wręczenia dyplomów. Zaprosiła również rodziców Spencera. Sprawiała wrażenie bardzo szczęśliwej, że ma to już za sobą. List, w którym o tym donosiła, zastał Spencera w Pusan. Zdawało mu się, że umrze na skutek wysokiej wilgotności powietrza i upału, posuwając się razem ze swymi ludźmi wąskimi ścieżkami między poletkami ryżowymi. Toczyli zaciekłe walki i coraz częściej zadawał sobie pytanie, co oni właściwie tu robią. Wiedział, że kiedy wróci do domu, czeka go kilka ciężkich batalii z Elizabeth na ten temat, jeśli oczywiście będą jeszcze małżeństwem. Czuł się dziwnie pisząc do niej, tym bardziej że Elizabeth nie zdawała sobie sprawy, o czym myśli Spencer ani co zaszło w San Francisco przed jego wyjazdem na wojnę.
Tamtego lata, które Elizabeth spędzała jak zwykle nad jeziorem, Crystal w końcu zdecydowała się pojechać do doliny. Długo się nad tym zastanawiała, nim w końcu odważyła się na ten krok. Istotny wpływ na jej decyzję wywarł fakt nieobecności w kraju Toma Parkera. Teraz musiała jedynie stawić czoło bolesnym wspomnieniom o ojcu i Jaredzie. Czuła się trochę dziwnie, wiedząc, że nie wstąpi na ranczo, ale nie miała ochoty spotkać się z matką i Becky.
Zatrzymała się na kilka dni u Websterów. Dobrze było znów znaleźć się w rodzinnych stronach. Wylegiwała się w słońcu i wdychała zapach ziemi. Zebrała nawet w sobie dosyć sił, by przejechać się wzdłuż ranczo. Wydało jej się zaniedbane i opuszczone. Wszyscy robotnicy rolni zostali zmobilizowani. Dowiedziała się od Boyda, że matka korzysta z pomocy Meksykanów, którzy przychodzili codziennie, by pracować w winnicy i na polu. Razem z Becky sprzedały cały żywy inwentarz. W którymś ze swych listów Spencer poinformował Crystal, że Tom zginął podczas próby odzyskania Seulu. Crystal ucieszyła się, po chwili jednak ogarnęły ją wyrzuty sumienia. Wiedziała, że nigdy mu nie wybaczy, iż zabił jej brata, ale jest przecież jeszcze Becky. Ciekawe jak przyjęła wiadomość o śmierci męża i czy zostanie na ranczo z trójką dzieci, zastanawiała się Crystal. W pewnej chwili uświadomiła sobie, że mogą nawet sprzedać ziemię. Ta myśl sprawiła jej przykrość, ale nie mogłaby nic zrobić, by do tego nie dopuścić. Nie należała już do tego świata. Czasami było jej trudno uwierzyć, że kiedykolwiek tu mieszkała.
Podczas świąt Bożego Narodzenia Boyd i Hiroko wybrali się w końcu do San Francisco, by posłuchać śpiewu Crystal. Sprawiali wrażenie bardzo szczęśliwych. Jane zostawili w domu pod opieką żony starego pana Petersena. Dziewczynka miała trzy i pół roku i sądząc po zdjęciach, które pokazali Crystal, była niezwykle podobna do Hiroko. Websterowie natomiast nie mogli wprost wyjść z podziwu, patrząc na Crystal. Jeszcze bardziej wyszczuplała, co tym mocniej uwydatniało jej niezwykłą figurę. Oglądając filmy nauczyła się nowych sztuczek. Jej ulubionymi obrazami były "Amerykanin w Paryżu" i "Born Yesterday". Pearl nadal od czasu do czasu udzielała jej lekcji śpiewu i tańca. Ale właściwie Crystal przerosła już swą nauczycielkę. Boyda i Hiroko zdumiała siła głosu ich przyjaciółki. Dzięki Crystal klub Harry'ego stał się kopalnią złota. Harry przechwalał się swą wokalistką przed znajomymi, więc wcale się nie zdziwił, gdy pewnego razu, pod koniec lutego, w restauracji pojawili się dwaj agenci z Los Angeles, wręczyli Crystal swoje wizytówki i poprosili, by do nich zadzwoniła. Zaproponowali, aby do nich wpadła, jeśli znajdzie się kiedyś w Hollywood, i napomknęli, że powinna pojechać na próbne zdjęcia. Crystal była ogromnie przejęta, pokazując Pearl wizytówkę agentów, ale nie czuła się jeszcze gotowa na podbój Hollywood. W głębi duszy chciała zaczekać na Spencera tam, gdzie się rozstali. W swoim następnym liście napisała mu o agentach. Otrzymał go miesiąc później, w marcu, kiedy znajdował się w pobliżu 38 równoleżnika.
Zastanawiał się, czy Crystal pojedzie do Hollywood na rozmowy z agentami. Chciał tego, choć z drugiej strony pragnął, by zaczekała, póki on nie wróci z Korei. Wiedział, że to nie fair wobec niej, ale teraz, kiedy był tak daleko od kraju, bał się, że ją straci. Taka młoda i piękna dziewczyna ma prawo do własnego życia. Ogarnął go strach, że zabraknie w nim miejsca dla niego. Ale niepotrzebnie się martwił. Dla Crystal liczył się jedynie Spencer i cierpliwie na niego czekała.
Ponawiane próby zawarcia rozejmu w Korei kończyły się fiaskiem, a liczba zabitych i zaginionych rosła. Crystal rzadziej dostawała teraz listy od Spencera, który nie ukrywał swego rozgoryczenia. Tak jak wszyscy pragnął, by wojna się skończyła, tymczasem konflikt zdawał się nie mieć końca. Zaniepokoiła się, gdy napisał jej, że podczas urlopu spotkał się w Tokio z Elizabeth. W listach do niej pisał o swej żonie niemal jak o zwykłej znajomej, ale Crystal i tak była ogromnie o nią zazdrosna. Czemu ona też nie mogła lecieć do Tokio? Spencera już tak długo nie było w kraju. Wiernie na niego czekała, mieszkając u pani Castagna i śpiewając w klubie Harry'ego. Chciała tylko Spencera. Żaden mężczyzna, którego spotkała, nie dorastał mu do pięt. Jedynym problemem okazało się to, że był już żonaty. Pearl próbowała ją namówić, aby znalazła sobie kogoś innego, ale na próżno. Crystal nie chciała nawet o tym słyszeć, choć otrzymywała mnóstwo propozycji. Mężczyźni, przychodzący do klubu Harry'ego, by posłuchać jej śpiewu, tracili dla niej głowy, wciąż dostawała zaproszenia, ale nigdy z nich nie korzystała. Była wierna Spencerowi.
Z każdym rokiem stawała się piękniejsza. Tamtego lata Harry uważał, że jeszcze nigdy nie wyglądała wspanialej. Biła od niej jakaś siła, która sprawiała, że kiedy Crystal śpiewała, w sali zalegała cisza. A wdzięk i łagodność dziewczyny zdawały się potęgować jeszcze jej urodę. Harry też był ciekaw, czemu w jej życiu nie pojawił się dotąd żaden mężczyzna. Czasami zastanawiał się, czy przypadkiem Crystal nie spotyka się z kimś potajemnie. Ale ona nigdy nie rozmawiała o swoim życiu osobistym, a Harry o nic jej nie pytał.
Elizabeth przeniosła się do Waszyngtonu i podjęła pracę. Pomagała Komisji do Badania Działalności Antyamerykańskiej. Była głęboko zaangażowana w to, co robiła. Członkowie Komisji swymi werdyktami zniszczyli karierę niejednemu przedstawicielowi świata kultury. Kiedy Elizabeth przeczytała oświadczenie znanej dramatopisarki, Lilian Hellman, wprost nie posiadała się z oburzenia. Hellman odmówiła wystąpienia w charakterze świadka, tłumacząc, że choć sama nie jest komunistką, jej zeznania mogą zaszkodzić osobom, z którymi pracuje i które darzy sympatią. Elizabeth toczyła z ojcem długo w noc dyskusje na ten temat. Wyjaśniała też Spencerowi w listach, czym się zajmuje i co myśli o McCarthym. Odpowiadając jej, unikał komentarzy na ten temat. Pytał o zdrowie rodziców, ale nigdy nie wspominał o jej pracy. Nienawidził wszystkiego, czym się zajmowała, i Elizabeth wiedziała o tym. Lubiła swoją pracę i za nic by z niej nie zrezygnowała, chyba że Spencer wróciłby do kancelarii na Wall Street. Zresztą zamierzała namówić go na przeprowadzkę do Waszyngtonu. Jesienią 1952 roku doszła do wniosku, że nie ma sensu dłużej wynajmować mieszkania Spencera. Kupiła za swoje pieniądze dom przy N Street w Georgetown, a rzeczy Spencera spakowała w kartony i przewiozła do ich nowego lokum. Był to ładny dom z cegły – idealnie odpowiadał wymaganiom Elizabeth. Znajdował się w pobliżu lepszych sklepów na Wisconsin Avenue. Kiedy miała czas, razem z matką kupowała antyki. Tej zimy zdjęcia domu opublikowano w magazynie "Look". Wycięła je i wysłała Spencerowi. Kiedy przyglądał się im, uderzyło go to, że na żadnym nie ma niczego, co było jego własnością. Zastanawiał się, co zrobiła z jego rzeczami. W pewnej chwili pomyślał, że nie ma już domu, do którego mógłby wrócić po wojnie. Nawet nie wiedział, gdzie się przeprowadzili. Nowy dom na zdjęciach w czasopiśmie wyglądał sterylnie i obco. Spencer nie potrafił wyobrazić sobie, jak mógłby się z nią kochać w małej, przeładowanej meblami sypialni, w której pozowała do zdjęć. Oglądając je poczuł tym większą tęsknotę za Crystal. Przypomniał mu się jej pokój u pani Castagna. Wspomnienia te doprowadzały go do szaleństwa, bo wciąż nie wiedział, co zrobi, kiedy skończy się wojna. Czy nadal ma jakieś zobowiązania wobec Liz? I wobec siebie? Czy ma prawo postąpić tak, jak tego w głębi duszy pragnie?
Tamtej zimy Elizabeth spędziła święta Bożego Narodzenia jak zwykle w Palm Beach razem z rodzicami, a potem znów poleciała do Tokio, by zobaczyć się ze Spencerem. Tym razem bał się spotkania z nią. Powtarzał sobie, że Elizabeth jest przecież jego żoną, ale kiedy leżeli razem w łóżku, musiał się przełamywać, by jej dotknąć. A ona cały czas mówiła tylko o swojej pracy i o Joe MeCarthym.
– Może pomówilibyśmy o czymś innym – zaproponował grzecznie. Był zmęczony, wychudł, nie chciał rozmawiać o wojnie, którą toczyła w imieniu McCarthy'ego z wyimaginowanymi komunistami. Była szeregowym pracownikiem, ale słuchając jej odnosiło się wrażenie, że jest aniołem zemsty McCarthy'ego. Ogarnęło go jeszcze większe przygnębienie. Znał prawdziwych komunistów i miał dosyć walki z nimi. Spędził w Korei już ponad dwa lata i pragnął wrócić do domu, ale znów pogwałcono warunki rozejmu. Czasem wydawało mu się, że już nigdy nie wyrwie się z Korei. Pragnął, by Elizabeth dała mu jedynie trochę ciepła i pocieszenia. Ale zaczynał widzieć coraz wyraźniej, że jego żona nie potrafi pełnić takiej roli. Zaabsorbowana swoją pracą, przyjaciółmi i rodzicami, zdawała się ledwo go dostrzegać. Trudno mu było uwierzyć, iż są małżeństwem, i że to ona nie Crystal, jest jego żoną. Kiedy próbował rozmawiać z nią o wojnie i swoim rozczarowaniu, zbywała go byle czym, traktując jego rozterki jak coś bez znaczenia.
– Zanim się obejrzysz, znów będziesz na Wall Street. – W pierwszej chwili nic na to nie powiedział, ale później postanowił podzielić się z nią swymi refleksjami na ten temat.
– Nie wydaje mi się, bym chciał tam wrócić.
Skinęła głową, wyraźnie zadowolona. W pełni odpowiadało to jej planom. Chciała na stałe przenieść się do Waszyngtonu. Pokochała to miasto.
– W Waszyngtonie jest mnóstwo dobrych firm prawniczych, Spencerze. Spodoba ci się tam.
– Po powrocie do domu chcę przemyśleć całe swoje życie. – Przyjrzał się żonie badawczo. Przez chwilę korciło go, by jej powiedzieć o Crystal. Ta maskarada trwała już zbyt długo i czuł się nią zmęczony. Ale uznał, że moment nie jest odpowiedni. Zaproponował więc, by wyszli i przespacerowali się ulicami Tokio, a potem skorzystali z luksusów oferowanych przez hotel "Imperial".
Większość żołnierzy na przepustkach zatrzymywała się nad jeziorem Biwa, ale pokój dla Elizabeth i Spencera rezerwował osobiście sędzia Barclay. Chciał, by na niczym im nie zbywało. Elizabeth ubóstwiała rozmawiać o hojności swego ojca. W kółko opowiadała Spencerowi o antykach, które ojciec kupił im do nowego domu, o małym, francuskim żyrandolu, o perskim dywanie. Spencera ogarniały mdłości, gdy tego słuchał. I czuł się jak oszust, udając zainteresowanie, wdzięczność lub zadowolenie. Zdał sobie sprawę z tego, że decydując się na ślub z Elizabeth zobowiązał się do okazywania wdzięczności do końca swych dni. Nie tak wyobrażał sobie swoje życie. Czuł się mały i nieważny, bo nie miał tyle pieniędzy i takich wpływów, jak oni. A dla Elizabeth i jej rodziców tylko to się liczyło. Spencer nie miał ochoty współzawodniczyć z Barclayami. Chciał żyć po swojemu, we własnym świecie, w którym darzono by go szacunkiem. Ale nie mógł tego powiedzieć Elizabeth w ciągu tych kilku dni, jakie spędził z nią w Tokio. Wszystko, o czym mówiła, wydawało mu się takie nieistotne. Widział umierające kobiety i dzieci, płakał nad martwymi niemowlętami, które znajdował na poboczach dróg. Zbyt długo już żył ideałami, które legły w gruzach, i płonnymi marzeniami. Kiedy próbował jej to powiedzieć, nawet nie chciała go słuchać. Była egocentryczką i absolutnie nie zdawała sobie sprawy z katuszy, które cierpiał w ciągu ostatnich dwóch lat. W końcu żałował, że w ogóle się z nią spotkał. Przysiągł sobie, że więcej do tego nie dopuści. Przeczeka i rozstrzygnie wszystko, kiedy wróci do domu. Tutaj czuł się zbyt obco.
Tym razem pojechał do Korei jeszcze bardziej przygnębiony niż poprzednio: wyalienowany, z głęboką nienawiścią do miejsca, które stało się przyczyną jego cierpień. Początkowo próbował pisać o tym do Crystal, ale po przeczytaniu swych listów nie odważył się ich wysyłać. Wydawały mu się niemęskie, pełne tchórzostwa i użalania się nad sobą. Crystal musiała więc znosić długie okresy milczenia, przerywane od czasu do czasu krótkim listem, w którym donosił, że wciąż żyje i zapewniał lapidarnie, że nadal ją kocha. Nie potrafił już przed nikim się otworzyć, nawet przed Crystal. Nie mógł jej pisać, jak nieludzko jest zmęczony, jak dosyć ma dyzenterii, jak czuje się zdemoralizowany ciągłym zabijaniem, jaka ogarnia go wściekłość, gdy słyszy o śmierci kolegów. Dusił to w sobie i w końcu w ogóle przestał pisać.
Sędzia Barclay, korzystając ze swych znajomości w kręgach wojskowych, dowiedział się, że Spencerowi nic się nie stało, tylko całą energię poświęca na wygranie wojny. Ale Crystal nie miała u kogo zasięgnąć informacji o swym ukochanym. Kiedy przestała dostawać listy w pierwszej chwili pomyślała, że zginął – ale sprawdziła, że jego nazwisko nie widnieje na liście poległych, rannych ani zaginionych. Żył, tylko nagle przestał pisać. Upłynęły miesiące, nim dotarło do Crystal, że Spencer nie zginął, że jego listy nie gubią się gdzieś po drodze, tylko po prostu przestał je wysyłać. Wyciągnęła z tego wniosek, że się odkochał. Początkowo nie chciała w to uwierzyć, ale po jakimś czasie musiała uznać, że to prawda. Czekała na niego tyle lat, a on zwyczajnie postanowił zerwać ich znajomość. Prawdopodobnie znów spotkał się ze swoją żoną i zadecydował, że chce z nią zostać. Ale mógł przynajmniej to wszystko napisać, a nie tak po prostu zamilknąć. Czuła się dotknięta. Pozostawiona sama ze swymi myślami pogrążyła się w smutku. Opłakiwała go niemal tak, jakby naprawdę umarł. Wzięła nawet dwa tygodnie urlopu i wyjechała do Mendocino. Dużo tam rozmyślała, a kiedy wróciła, wiedziała, że nadszedł czas działania.
Zadzwoniła do agentów, którzy byli u niej kilka miesięcy temu, i po krótkiej rozmowie zgodziła się jechać do Hollywood na przesłuchanie.
Po powrocie z urlopu powiedziała o tym Harry'emu. W pierwszej chwili zdziwił się, choć zdawał sobie sprawę z tego, że prędzej czy później ktoś ją zobaczy i da jej szansę, na którą czekała całe życie i na którą zasługiwała. Nie było sensu dłużej zwlekać. Nadszedł właściwy moment i wiedziała, że musi skorzystać z okazji.
– Kim są ci faceci? – Harry był bardzo podejrzliwy. Przez te wszystkie lata opiekował się nią jak ojciec, przeganiając podchmielonych amantów i natrętów. – Wiesz coś o nich?
– Jedynie to, że są agentami z Los Angeles – odparła szczerze. Nadal pozostała naiwna.
– W takim razie proszę, żebyś pojechała z Pearl. Zostanie z tobą tak długo, jak będziesz sobie życzyła. Jeśli nic ci nie załatwią, wracaj razem z nią. Wkrótce trafi się kolejna okazja. Chcę, byś poczekała na odpowiednią ofertę.
– Tak jest, proszę pana. – Uśmiechnęła się radośnie. Była przejęta, że Pearl pojedzie z nią. Hollywood nadal napawało ją lękiem, ale wiedziała, że pragnie się tam znaleźć. Ludzie od lat powtarzali jej, że pewnego dnia stanie się gwiazdą – Boyd, Harry, Spencer, Pearl. Postanowiła spróbować.
Przed wyjazdem Harry wydał pożegnalne przyjęcie na jej cześć i wypłacił im dość pieniędzy, by mogły się zatrzymać w przyzwoitym hotelu. Crystal większość oszczędności wydała na stroje. Ciężko było jej się rozstać z Harrym. Czuła się trochę tak, jakby opuszczała dom rodzinny. Znalazła tu przyjaciół i życzliwą opiekę, a teraz wyruszała w świat w poszukiwaniu sławy i bogactwa. Byłaby przerażona, gdyby tak gorąco tego nie pragnęła.
Z domu pani Castagna też trudno jej się odchodziło. Zostawiła tu torbę z rzeczami, ale zwolniła pokój. Staruszka płakała, a na pożegnanie zaprosiła ją na szklaneczkę sherry. Rozstanie z panią Castagna okazało się dla Crystal bardzo bolesne. Obiecała, że da znać z Hollywood i opisze gwiazdy, z którymi się tam zetknie.
– Kiedy spotkasz Clarka Gable, ucałuj go ode mnie! – poprosiła pani Castagna, pijąc z Crystal sherry. – I uważaj na siebie! Słyszysz?
Crystal ucałowała swoją gospodynię przed wyjazdem, a kiedy żegnała się z Harrym – nie ukrywała łez.
– Jeśli będziesz potrzebowała pieniędzy, dzwoń! – Zawsze był dla niej za dobry. Nie śmiałaby poprosić go o nic więcej i zdecydowała, że tego nie zrobi. Poza tym, jeśli próbne zdjęcia wyjdą dobrze, może wkrótce dostanie jakąś rolę. Była najlepszej myśli, kiedy w czwartek po południu razem z Pearl wsiadała do pociągu. Miały już zarezerwowany pokój w hotelu w Los Angeles, a następnego dnia rano Crystal umówiła się na spotkanie z agentami.
Weszła do ich biura czując, że nogi się pod nią uginają. Miała na sobie prostą, białą sukienkę i białe pantofle, włosy zaczesała do tyłu, twarz pokrywał delikatny makijaż. Była niezwykle piękna. Prezentowała się lepiej, niż kiedy widzieli ją poprzednio. Patrząc na nią, aż nie wierzyli własnemu szczęściu. Crystal nie wiedziała, a Pearl nie zorientowała się, że należeli do najmniej wziętych agentów w Hollywood. Lecz mimo to udało im się załatwić dla Crystal zdjęcia próbne następnego dnia i umówić na spotkanie z kimś, kto, jeśli zechce, mógłby dla niej bardzo dużo zrobić.
Odrzucił ostatnie dwanaście dziewcząt, które mu podesłali. Ale nawet Ernesto Salvatore będzie musiał przyznać, że ta jest wyjątkowa.
Zdjęcia próbne śmiertelnie przeraziły Crystal, ale kiedy się nieco uspokoiła, poszło jej nadzwyczaj dobrze. Resztę dnia razem z Pearl spędziły na zwiedzaniu miasta. Odbyły wycieczkę do siedzib gwiazd filmowych i poszły do Grauman's Chinese Theatre. Przespacerowały się wzdłuż Bulwaru Zachodzącego Słońca, Crystal śmiała się, a Pearl robiła zdjęcia. Chichotały widząc, jak przechodnie gapią się na Crystal, zastanawiając się, czy nie jest jakąś gwiazdką. Dwie dziewczynki poprosiły ją nawet o autograf, przekonane, że Crystal jest "kimś".
Wróciły do biura agentów. Poprosili, żeby do nich przyszła, nie udzielając żadnych bliższych wyjaśnień. Tym razem miała na sobie czarną sukienkę, którą wybrała dla niej Pearl, oraz czarne lakierki na wysokim obcasie. Sztywna halka sprawiała, że spódnica sterczała wokół bioder. Góra była bez ramiączek, odsłaniając jasnoróżowe ramiona. Skórę miała gładką i jedwabistą. Pearl nalegała, by Crystal włożyła kapelusz z szerokim rondem. Pokazała jej, jak schować wszystkie włosy w środku, i nauczyła, jak zdejmować kapelusz.
Kiedy Pearl i Crystal pojawiły się ponownie w biurze agentów, zastały tam jeszcze jednego mężczyznę. Był wysoki, smagły i bardzo przystojny. Miał na sobie ciemny, dobrze skrojony garnitur, białą koszulę i wąski krawat. Wszystko w jego postaci wskazywało na to, że jest kimś ważnym. Crystal oceniła jego wiek na czterdzieści pięć lat. Spojrzał na dziewczynę i z miejsca się zorientował, że trafił na żyłę złota.
Wczesnym rankiem oglądał zdjęcia próbne. Z pewnością brakowało jej doświadczenia zawodowego, ale miała dobry głos, choć przy swej urodzie mogła być nawet głuchoniema. Tym razem agenci się nie mylili. Była wspaniała. Podobał mu się jej uśmiech i to, jak się poruszała. Kiedy sztywna, czarna sukienka zawirowała, ukazując nogi Crystal, pomyślał, że dzięki nim stanie się sławna. Crystal spojrzała na niego i zdjęła kapelusz ruchem pełnym gracji, dokładnie tak, jak nauczyła ją Pearl. Jasne włosy opadły falą na ramiona. Trzem mężczyznom niemal zaparło dech w piersiach na ten widok. Człowiek w ciemnym garniturze uśmiechnął się i przedstawił się Crystal. Ta dziewczyna warta była zainteresowania Ernesto Salvatore. Podszedł wolno do Crystal. Dostrzegła w jego oczach coś dziwnego, jakby potrafił przeszywać ludzi wzrokiem na wylot i poznawać ich najtajniejsze sekrety. Ale nie miała przed nim nic do ukrycia. Przed nim, ani przed nikim.
– Witaj, Crystal – powiedział cicho. – Nazywam się Ernesto Salvatore, ale możesz się do mnie zwracać Ernie. – Uścisnął jej dłoń i spojrzał na Pearl, zastanawiając się, czy ten podstarzały rudzielec to matka Crystal. Kiedy zakładała nogę na nogę, zauważył, że też nie można im nic zarzucić, ale nawet w połowie nie była tak zgrabna, jak Crystal. Smukłonoga Crystal przypominała mu różę na długiej łodydze. Podobał mu się również jej niewinny wygląd. Należało ją jedynie nieco podszkolić i trochę mocniej umalować. Nauczyciel śpiewu, ktoś, kto pokaże jej, jak się poruszać, kilka lekcji gry aktorskiej i "Jazda! Na szczyt!" Ale nie powiedział nic ani jej, ani agentom. Crystal obserwowała go niespokojnie, zastanawiając się, kim właściwie jest ów nieznajomy i czemu chciał się z nią spotkać.
– Czy możesz przyjść do mojego biura w poniedziałek po południu?
Crystal milczała przez chwilę, niepewna, czy może mu zaufać, ale w końcu skinęła głową.
– Myślę, że tak.
Pearl uśmiechnęła się, podziwiając opanowanie Crystal. Zauważyła błysk zadowolenia w oczach Erniego, który przyglądał się Crystal. Wytłumaczył, gdzie jest jego biuro, i wręczył wizytówkę, kiwając z aprobatą głową w stronę agentów. Tym razem im się udało. Po kilkunastu zupełnych niewypałach i kilku niezbyt udanych kandydatkach, wreszcie znaleźli prawdziwy klejnot.
Salvatore był dobrze znanym osobistym agentem, niektóre wielkie gwiazdy współpracowały z nim na początku kariery, choć było ich niezbyt wiele. Z jego osobą wiązało się kilka bardzo niemiłych skandali, między innymi dwa szeroko opisywane w prasie samobójstwa kobiet, których był agentem i kochankiem. I jeszcze kilka incydentów – wolał o nich nie pamiętać. Ale ważniejsze było to, że Ernie Salvatore stanowił czubek góry lodowej. Był też osobą niezwykle ustosunkowaną. Wystarczyło na niego spojrzeć, by się tego domyślić. Ale Crystal w swej naiwności nie wyczuła niczego niepokojącego w Erniem Salvatore.
– Możesz się przeprowadzić do Los Angeles? – Spojrzał Crystal prosto w oczy. Zastanawiał się, kim ona właściwie jest i skąd się tu wzięła. Zdawała się taka młoda i niewinna, ciekaw był, kto się nią opiekował poza tym podstarzałym rudzielcem z którym przyszła na spotkanie. Choć w gruncie rzeczy niezbyt go interesowało, skąd Crystal pochodzi. Zamierzał ją ukształtować na nowo. Chciał z niej uczynić kogoś, kim zawsze pragnęła zostać. Gwiazdę. I to wielką. Jeśli mu pozwoli.
– Tak, mogę się przenieść do Los Angeles. – Całe życie marzyła o Hollywood i oto jej sen miał się spełnić. Była gotowa. Nie miała nikogo, kogo mogłaby się poradzić… nawet Spencer ją zostawił.
Salvatore miał głęboki głos i władczy sposób zachowania. Crystal obserwowała go, zafascynowana, jak zbliża się do niej, by jej się dokładniej przyjrzeć. Spodobało mu się to, co ujrzał. Była bez skazy.
– Ile masz lat?
– Dwadzieścia jeden – odparła spokojnie. – W sierpniu skończę dwadzieścia dwa. – Okazała się nawet pełnoletnia. Wspaniale.
Niewinna czysta, dokładnie taka, jakiej szukał od dawna. Zamierzał wykorzystać wszystkie jej atuty. Wiedział nawet, w jakim powinna zagrać filmie. Musiał jedynie zadzwonić do reżysera, by wyrzucił zaangażowaną już gwiazdę, ale dla Erniego był to drobiazg. Postanowił zatelefonować do kogo trzeba jutro z samego rana.
Powiedział Crystal, co ma zrobić. Niech idzie na zakupy, sprawi sobie nową garderobę, polecił, wyciągając plik banknotów. I w poniedziałek rano przyjdzie do jego biura. Chciał na to spotkanie zaprosić reżysera i nie miał wątpliwości, że po południu Crystal zostanie zaangażowana do filmu. Modlił się, by była w stanie powtórzyć rolę, choć nauczyciel gry aktorskiej pokaże jej kilka trików, przydatnych przy zapamiętywaniu tekstu. Zastanawiał się, czy ta druga kobieta nadal nie będzie odstępowała Crystal. W końcu zwrócił się do niej z pytaniem, czy jest matką Crystal.
Uśmiechnęła się, zadowolona, że zagadnął do niej, i potrząsając głową oświadczyła:
– Nie, jestem tylko przyjaciółką.
– A gdzie jest twoja matka? – spytał Ernie Crystal. Takie dziewczyny, jak ona, miały zawsze okropne matki, które potrafiły zalać człowiekowi sadła za skórę. Wolał, gdy nie wtrącały swoich trzech groszy. Szczególnie, kiedy pojawiały się kłopoty.
– Nie żyje – powiedziała cicho Crystal swym jedwabistym głosem.
– A ojciec?
– Też nie żyje. – Spojrzała na niego smutno i wiedział, że go nie okłamała.
A więc było jeszcze lepiej, niż myślał. Mógł z nią zrobić wszystko, co chciał. Podobało mu się nawet jej imię. Było dźwięczne i łatwo wpadało w ucho. Crystal Wyatt. Podziękował im wszystkim i opuścił biuro, a kilka minut później wyszły też Pearl i Crystal. Crystal była oszołomiona, spoglądała z niedowierzaniem na Pearl.
– Co to wszystko znaczy?
– Uważam – powiedziała Pearl, ocierając łzy podniecenia – że to znaczy, iż ci się udało. Poczekaj, póki nie powiem Harry'emu!
Przez chwilę Crystal sprawiała wrażenie jakby niezadowolonej. Wprawdzie zawsze tego pragnęła, ale zarazem uświadomiła sobie że nie wróci już do bezpiecznego, wygodnego życia, jakie wiodła dotychczas. Znalazła się w prawdziwym świecie i nagle przeraziła się tego, co może ją tu spotkać. Ernie Salvatore zupełnie nie przypominał Harry'ego.
– Czym dokładnie zajmuje się taki agent? – spytała Crystal, mając na myśli Erniego.
– Nie jestem pewna. Sądzę, że to rodzaj menedżera.
– Trochę groźnie wygląda, prawda? – Crystal nigdy nie spotkała nikogo takiego i wciąż nie była pewna, czy Ernie się jej podoba.
– Nie gadaj bzdur – zbeształa ją Pearl. – Uważam, że jest bardzo przystojny. – Ale Pearl miała zupełnie inny gust niż Crystal. A Crystal wciąż nawiedzały wspomnienia o Spencerze.
Spędziły weekend, zwiedzając Beverly Hills. Ernie Salvatore przysłał po nie do hotelu samochód z szoferem. Poszły na dwa filmy i do La Brea Tar Pits. W poniedziałek Crystal pojawiła się u Erniego w jednej z sukienek, które kupiła za otrzymaną zaliczkę. Nadal nieco ją peszył. Dostała pięćset dolarów i chociaż perspektywa zrobienia zakupów podniecała ją, czuła zarazem jakiś niepokój. Czemu robił to wszystko? Czego się w zamian spodziewał? Przypomniała sobie straszne opowieści o agentach i menedżerach, choć miała nadzieję, że właśnie spełnia się jej marzenie. Jeśli nie może mieć mężczyzny, którego pokochała, to przynajmniej niech ziści się sen o karierze gwiazdy. A Ernie tylko pokaże jej, jak zdobyć sławę.
Kupiła cztery sukienki, torebkę, dwie pary butów, trzy kapelusze – wydała na to prawie trzysta dolarów. Nowe stroje podkreślały jej niewinny wygląd, choć zarazem było w nich coś zmysłowego. Tu pęknięcie, tam wycięcie, kawałek woalki, nie zapięty guzik. Crystal wybrała buty na bardzo wysokich obcasach i rozkloszowane suknie, na tyle krótkie, by ukazywały nogi, którymi tak się zachwycił Salvatore. Wywarła duże wrażenie na reżyserze, czekającym na nią w biurze Erniego. Reżyser miał jakieś zobowiązanie wobec Salvatore'a, więc obiecał, że da szansę Crystal, jeśli dziewczyna ma odpowiednią dykcję i potrafi zapamiętać tekst. Zresztą rola była prościutka, podobnie jak cała fabuła filmu.
– Zaczynamy w przyszły poniedziałek – powiedział reżyser, uśmiechając się do Crystal. – Masz tydzień na zapoznanie się ze scenariuszem i nauczenie się roli.
Patrzyła na niego oszołomiona. A więc w końcu jej marzenie miało się ziścić. Dzięki Erniemu. Nagle wszystko wokół wydało jej się zupełnie nierealne i miała wrażenie, jakby znalazła się pod wodą.
Wkrótce potem reżyser wyszedł, obiecawszy uprzednio Crystal, że przyśle jej scenariusz. Ernie zaś wręczył Crystal kontrakt.
– Co mam z tym zrobić? – Spojrzała pytająco na Salvatore'a.
Sprawy toczyły się zbyt szybko. Wolałaby najpierw z kimś to omówić, ale nie miała z kim. Pearl sprawiała wrażenie równie zaskoczonej, jak Crystal. Agenci już im powiedzieli, że Ernie Salvatore jest jednym z najlepszych menedżerów w mieście. Mówiąc szczerze zrzekli się jej na rzecz Erniego. Ale miała jakieś przeczucie, że nie powinna mu ufać. Chciałaby porozmawiać o tym ze Spencerem, lecz on znajdował się daleko stąd i wciąż milczał. Wywnioskowała więc, że ją rzucił. Ale choć minęły już prawie trzy lata, odkąd widziała go po raz ostatni, wciąż za nim tęskniła. Może zaimponuje mu, gdy zrobi karierę. Może pewnego dnia Spencer ujrzy jej nazwisko na ekranie… może wróci, kiedy Crystal zostanie gwiazdą… choć to mało prawdopodobne. Wybrał Elizabeth. Crystal przypuszczała, że Spencer jest już w Stanach. Dni, spędzone z nim, należały do przeszłości. Teraz musi pomyśleć o karierze, o której tak długo marzyła. Najwyższy czas. Salvatore wręczył dziewczynie pióro, uśmiechając się ze zrozumieniem, i bardzo delikatnie poklepał ją po dłoni.
– Nie bój się, moja droga. Zostaniesz wielką gwiazdą. To dopiero początek.
– Czy to kontrakt na ten film? – Była zdezorientowana i zastanawiała się, jakim cudem Ernie tak szybko go zdobył. Skąd wiedział, że Crystal dostanie tę rolę? A może to reżyser przyniósł kontrakt?
– To umowa między nami dwojgiem. Dzięki niej będę mógł podpisywać w twoim imieniu wszystkie kontrakty na filmy, w których będziesz grała. To znacznie uprości formalności. Zawrzemy tę umowę, a resztę głupstw zostaw mnie.
– Jakich głupstw? – Spojrzała mu prosto w oczy. Przestał się uśmiechać. Była niegłupia. Ale wiedział, że jednocześnie łaknęła tego, co miał jej do zaoferowania. Kupiła sobie stroje, cały weekend jeździła limuzyną i jak wszystkie dziewczyny dałaby wszystko, by zagrać w filmie. Zdążyła już trochę posmakować nowego życia. Teraz wystarczyło jedynie podpisać kontrakt. I był pewien, że Crystal go podpisze. Zawsze podpisywały.
– Crystal, chyba nie chcesz, żebym cię zanudzał tym wszystkim, prawda? – Roześmiał się, jakby rozbawiony jej dziecinnym zachowaniem. – Przecież mi ufasz, prawda?
Czemu miałaby mu nie ufać? Agenci powiedzieli, że jest jednym z najlepszych menedżerów. Spojrzała na Pearl, która nieznacznie skinęła głową. Crystal zdecydowanym ruchem wzięła pióro, rzuciła okiem na kontrakt, którego nie rozumiała, i podpisała.
– Wspaniale. – Wziął od niej pióro, a potem ujął dłoń dziewczyny i pocałował. Ich spojrzenia spotkały się i Crystal przebiegł dreszcz. Ernie miał w oczach coś niepokojącego. Ale zaraz zbeształa siebie za podobne myśli. Salvatore znał się na swojej robocie. Załatwił jej przecież rolę w filmie. Wprawdzie żeby tego dopiąć, kazał reżyserowi zrezygnować z aktorki, którą zaangażowano wcześniej, ale Crystal starała się o tym nie myśleć. Salvatore oświadczył, że wynajął dla niej pokój w innym hotelu, gdzieś w Westwood, lepszym od tego, w którym zarezerwował im miejsca Harry.
– Czy stać mnie na mieszkanie tam? – Nawet nie wiedziała, jak wygląda jej rola w filmie. Ernie śmiechem zbył ten niepokój.
– Oczywiście. – Spojrzał na Pearl. – Czy pani zostanie z Crystal? – Zorientowała się, że nie byłaby mile widzianym gościem.
– No cóż… – Rzuciła Crystal nerwowe spojrzenie. Od kilku minut czuła się jak intruz. – Myślę, że powinnam wrócić do San Francisco. – Spojrzała na nich przepraszająco. Crystal sprawiała wrażenie rozczarowanej Salvatore zauważył to. Uśmiechając się do obu kobiet, odłożył kontrakt do szuflady, którą następnie zamknął na klucz. Zapewnił Crystal, że właśnie tam trzyma najcenniejsze dokumenty.
– Może zostanie pani do niedzieli? Od przyszłego poniedziałku Crystal wpadnie w wir zajęć. Obawiam się, że w tym tygodniu też będzie musiała trochę popracować. – Odwrócił się do niej z ojcowską miną i wyjaśnił, że pragnie, by Crystal poszła na kilka lekcji śpiewu. Musiała też oczywiście zaliczyć kurs dla aktorów, chociaż wiele nauczy się również na planie, jeśli będzie pilnie wszystko obserwowała.
Pearl zgodziła się zostać do końca tygodnia, a Ernie zapewnił je, że postara się, by jeszcze dziś mogły się przenieść do drugiego hotelu.
– Jedźcie teraz się spakować, a po południu spotkamy się na drinka.
Pięć minut później znów siedziały w samochodzie. Crystal była dziwnie milcząca. Myślała o wszystkim, co się właśnie zdarzyło. Nadal nie mogła uwierzyć, że to prawda. Tymczasem Pearl buzia się nie zamykała. Mówiła, jaki Salvatore jest przystojny, jaki wspaniałomyślny, jaka to wielka szansa dla Crystal, jak, nim się zorientuje, zostanie wielką gwiazdą. Crystal, nie wiedząc czemu, nadal mu nie ufała. Przez całą drogę nie powiedziała ani słowa. Kiedy znalazły się w pokoju i zaczęły się pakować, zwróciła się do Pearl:
– Naprawdę sądzisz, że Salvatore jest w porządku? Mam na myśli… och, sama już nie wiem… – Usiadła na krześle i zdjęła szpilki, marząc, by wieczorem móc wystąpić w dżinsach. Ale Ernie uprzedził ją, że od tej chwili musi myśleć o swoim image'u. Musi nosić śliczne, seksowne sukienki, malować się, zawsze mieć zadbaną fryzurę. Musi się pokazywać na wszystkich przyjęciach w mieście. Już on załatwi, by ją tam zapraszano. Było to ekscytujące, ale nagle Crystal zaczęła się zastanawiać, dlaczego aż tyle dla niej robi. Podzieliła się swoimi refleksjami z Pearl, która oświadczyła, że Crystal zwariowała.
– Chyba sobie żartujesz! No pewnie, że to w porządku facet. Rozejrzałaś się po jego biurze? Samo urządzenie musiało kosztować milion dolców lub coś koło tego. Uważasz, że miałby takie biuro, gdyby nie był kimś ważnym? Moja droga, jeszcze nie wiesz, że wyciągnęłaś szczęśliwy los na loterii. A robi to wszystko, bo wie, że pewnego dnia staniesz się wielką gwiazdą. Jedyną osobą, która jeszcze nie zdaje sobie z tego sprawy, jesteś ty, mój głuptasku. – Uśmiechnęła się do przyjaciółki.
Crystal wybuchnęła radosnym śmiechem. Słuchając Pearl, poczuła się lepiej, a kiedy przed wyjściem z hotelu zadzwoniły do Harry'ego, wprost promieniała szczęściem. Harry powiedział, jaki jest z niej dumny i jakie otwierają się przed nią olbrzymie możliwości. Ostatecznie po to tu przyjechała. I osiągnęła dokładnie to, czego pragnęła. Mieli rację. Chyba oszalała, że się martwi. Nie ma najmniejszego powodu do obaw. Teraz powinna rozkoszować się tym, co ją wkrótce czeka.
Apartament w drugim hotelu przypominał dekoracje do filmu, podobnie jak hol z białego marmuru. Był to niewielki, lecz dość pretensjonalny hotelik w dobrej dzielnicy. Ale Pearl powiedziała, że to cudowne miejsce do pokazywania się i zaproponowała Crystal, by kilka razy dziennie przebierała się i paradowała po hotelu. Crystal roześmiała się słysząc te słowa, ale po południu postanowiła iść za radą Pearl. Obie pokładały się ze śmiechu, kiedy Crystal przebierała się, po czym schodziła na dół pod pretekstem konieczności wysłania listu, za drugim razem, by wziąć klucz dla swej przyjaciółki, a za trzecim, by spytać, czy nikt nie zostawił dla niej paczki.
– Widział cię ktoś? – pytała podniecona Pearl. Nalegała, aby Crystal poszła sama. Crystal wróciwszy do pokoju chichotała, przebierając się w dżinsy. Wzięła je ze sobą na wszelki wypadek, razem z butami kowbojskimi i czerwonymi skarpetkami Jareda, które traktowała jak najdroższą pamiątkę.
– Tak. – Crystal nie mogła opanować śmiechu, wieszając sukienkę i ściągając nylony. – Recepcjonista. Prawdopodobnie pomyślał, że jestem dziwką.
– Zaczekaj, aż zacznie chodzić na twoje filmy, wtedy pozna, kim naprawdę jesteś! – Powiedziała to z taką dumą, że Crystal odwróciła się wolno i podeszła, by ją uściskać. Przez ostatnie cztery lata Pearl okazała jej tyle dobroci. Pomyślała, że będzie się dziwnie czuła po wyjeździe przyjaciółki.
– Dziękuję – odezwała się cichutko Crystal.
– Za co? – burknęła Pearl, chcąc ukryć swą miłość do Crystal. Traktowała ją jak córkę, której nigdy nie miała. Czuła, że nie przeżyje, kiedy w niedzielę będzie musiała sama wrócić do San Francisco.
– Dziękuję za wiarę we mnie. Nigdy bym się tu nie znalazła, gdyby nie ty i Harry.
– To największa bzdura, jaką kiedykolwiek słyszałam. Agenci usłyszeli cię w restauracji. Niczego nam nie zawdzięczasz.
– Wszystko zawdzięczam Harry'emu i tobie. Udzielałaś mi lekcji, tobie też zawdzięczam to, co wiem na temat występów na estradzie. Wierzyłaś we mnie przez tyle lat, a teraz przyjechałaś tu.
– Nie gadaj głupstw. I obyś była szczęśliwa. – Uśmiechnęła się do niej, po czym podeszła do olbrzymiego, złoto-czerwonego baru, wyciągnęła z lodówki piwo, usadowiła się na wysokim stołku, obitym czarnym aksamitem, i uniosła butelkę do góry. – Twoje zdrowie, mała… – powiedziała i wskazując ręką na apartament, który dla nich zarezerwowano, dodała uroczyście: – I Erniego.
– Zdrowie Erniego! – podchwyciła Crystal, biorąc colę. Niepokój, który odczuwała rano, pierzchnął. Nie rozumiała, czemu się martwiła. Najwidoczniej był to zupełnie irracjonalny lęk.
Salvatore pojawił się o szóstej, tak jak obiecał. Zastał Pearl nieźle podchmieloną. Crystal, wciąż w dżinsach, poczuła się tak, jakby została przyłapana na ściąganiu podczas klasówki. Wiedziała, że powinna wyglądać olśniewająco i odpowiednio się zachowywać. Ernie poinformował ją o klauzulach, dotyczących moralnego prowadzenia się, zawartych w kontraktach filmowych. Ale Salvatore widząc spłoszoną minę dziewczyny roześmiał się tylko, a Pearl nie powiedział ani jednego złego słowa. Crystal doszła do wniosku, że Ernie jest o wiele milszy, niż jej się początkowo wydawało. A kiedy przyjrzała mu się lepiej, gdy otwierał szampana, którego ze sobą przyniósł, pomyślała, że jest nawet dość przystojny. Choć zupełnie nie przypominał Spencera. Spencer był szlachetnym, młodym rycerzem. Natomiast Ernie sprawiał wrażenie bywalca salonów całej Europy. Przynajmniej tak określiła go Pearl po kilku kieliszkach szampana. Uważała, że Salvatore odznacza się wytwornymi manierami, choć zarazem zachowywał się z pełną swobodą. Ernie powiedział Crystal, że jest szczęśliwy, iż zawarli kontrakt. Wręczył jej też grubą kopertę. Była to szara koperta z nazwiskiem i adresem biura Salvatore'a.
– Zapomniałem ci to dać dziś rano. Strasznie cię przepraszam, Crystal. Zazwyczaj nie robię takich błędów. – Uśmiechnął się z miną człowieka przyzwyczajonego do tego, że wybacza mu się takie potknięcia. Przyzwyczajony był do mnóstwa rzeczy, o których Crystal nie miała nawet pojęcia.
– Co to jest? – Ostrożnie odpieczętowała kopertę i ujrzała w środku czek. Kiedy go wyciągnęła, zobaczyła, że jest podpisany. Czemu dawał jej więcej pieniędzy? Przecież dostała już pięćset dolarów na stroje, "zaliczkę", choć nie wiedziała, z jakiego tytułu jest ta zaliczka. Uniosła głowę i ujrzała jego roześmianą twarz.
– To pieniądze, które jestem ci winien za podpisanie kontraktu. Chyba nie sądzisz, że taki poważny interes można przypieczętować pocałunkiem, co? Choć muszę powiedzieć, że w tym wypadku nie miałbym nic przeciwko temu. – Crystal spojrzała na niego zakłopotana. Nic z tego wszystkiego nie rozumiała.
– Jesteś mi aż tyle winien? – Sprawiała wrażenie rozbawionej. Po chwili ogarnęła ją euforia. Jeszcze nie zaczęła grać w filmie, a już ma pieniądze. I żyje sobie niczym królowa w hotelu, w którym Ernie wynajął dla niej apartament. Któż to mówił, że w Hollywood jest trudno się przebić? Musieli być chyba szaleni… choć z drugiej strony może nie mieli szczęścia trafić do Erniego Salvatore. Znalazła się we właściwych rękach, tak jak powiedziała Pearl.
– W rzeczywistości, moja droga, jestem ci winien dwa i pół tysiąca dolarów. Ale dostałaś już ode mnie zaliczkę w wysokości pięciuset dolarów na stroje, więc pozwoliłem sobie pomniejszyć czek o tę kwotę. – Nie chciał, by poczuła się wobec niego nadmiernie zobowiązana, przynajmniej jeszcze nie teraz. Mógłby ją tym spłoszyć i za wszelką cenę starał się do tego nie dopuścić. Crystal musi mieć wrażenie, że zarabia pieniądze u niego. Dziś po południu nieźle się obłowił na jej pierwszej roli w filmie. Będzie wypłacał Crystal niewielką pensję, a resztę pieniędzy zatrzyma dla siebie. Takie były warunki kontraktu, który podpisała dziś rano w jego biurze. – Crystal, porozmawiam dziś na twój temat w moim banku. Jutro rano będziesz mogła otworzyć sobie w nim konto.
Jeszcze nigdy nie miała własnego konta w banku. Perspektywa ta bardzo ją podnieciła. Nalał Crystal jeszcze szampana, a wkrótce potem pożegnał się z nimi, życząc miłego wieczoru. Uśmiechnął się do Crystal, kiedy odprowadzała go do drzwi, i pocałował ją w policzek. Nie widziała już w nim niczego dziwnego i nawet zaczynał jej się podobać. Komu by się nie spodobał, zauważyła Pearl. Był dla nich taki dobry. Ten wytworny hotel, ten apartament, szampan… Po wyjściu Erniego Crystal rozpromieniona zaczęła wymachiwać czekiem.
– Nie wiem, czy mam go zrealizować, czy też oprawić w ramki. – Ale następnego ranka zdecydowała się na to pierwsze. Po telefonie od sekretarki Erniego Crystal popędziła do banku a potem do jubilera po drugiej stronie ulicy, gdzie kupiła dla swej przyjaciółki bransoletkę. Pearl wprost nie mogła oderwać od niej oczu. Wszystkie elementy bransoletki miały coś wspólnego z przemysłem filmowym. Ciemne okulary, megafon, wysadzane brylancikami reflektorki, złote krzesło dla reżysera i malutki klaps, który otwierał się i zamykał jak prawdziwy. Pearl aż się popłakała, kiedy Crystal zapinała jej bransoletkę na ręku. Resztę popołudnia spędziły śmiejąc się, rozmawiając i zachowując się jak turystki. Ernie znów zaproponował im limuzynę z szoferem. Nie wpadły na to, że chciał dokładnie znać każdy krok Crystal. Uważały to za przejaw niezwykłej uprzejmości. Szofer był bardzo sympatyczny.
Po południu przyszedł nauczyciel śpiewu. Kiedy Crystal zaśpiewała przy akompaniamencie fortepianu, znajdującego się w apartamencie hotelowym, wprost nie mógł się nadziwić jej głosowi. Wielka szkoda, że nie dostała roli śpiewanej. Miał być też nauczycielem gry aktorskiej. Dał Crystal kilka wskazówek co do roli i powiedział, by się nie martwiła. Ani się spostrzegły, jak nadeszła niedziela. Pearl wyjechała i nagle Crystal znalazła się w Hollywood zupełnie sama. Jej marzenia się spełniły, następnego dnia miała rozpocząć pracę w swoim pierwszym filmie. Wybrała się na długi spacer. W pewnej chwili uświadomiła sobie, że myśli o Spencerze. Ciekawa była, gdzie teraz jest i z kim. Czy nadal przebywa w Korei, czy też wrócił do domu, czy czasem za nią tęskni. Bez względu na to, jak by się starała, nigdy nie uda jej się wymazać go z pamięci ani zapomnieć tych dwóch czarownych tygodni, które spędzili razem. I bez względu na to, co ją spotka w życiu, wiedziała, że zawsze będzie go kochała. Pozostawał w jej pamięci tak żywy od chwili, gdy jako czternastoletni podlotek zakochała się w nim od pierwszego wejrzenia na ślubie swojej siostry.
– No, no, cóż za poważna mina. Przyda ci się, kiedy będziesz odtwarzała jakąś rolę dramatyczną – rozległ się tuż za nią czyjś głos. Odwróciła się zdumiona i znalazła się twarzą w twarz z Erniem. Była tylko kilka przecznic od hotelu, ale myślami bujała daleko stąd i nie usłyszała jego kroków. – Pomyślałem, że może po wyjeździe przyjaciółki dokucza ci samotność, więc wpadłem, by zobaczyć, co porabiasz. W recepcji powiedziano mi, że poszłaś na spacer. Czy pozwolisz, bym ci towarzyszył?
– Oczywiście. – Był dla niej taki dobry, jak mogłaby mu odmówić? I prawdę mówiąc rzeczywiście czuła się samotnie. A wspominanie Spencera jeszcze potęgowało to uczucie. Jego nagłe zamilknięcie stanowiło dla niej duży cios. Zresztą nie zdarzyło się to po raz pierwszy… Lecz tym razem było inaczej.
Przedtem nie spała z nim. Nie kochała go tak jak teraz. Ale nie było sensu dłużej nad tym myśleć. Rzucił ją, przestał do niej pisać, a nawet odpowiadać na jej listy. Miała wrażenie, że zainteresowanie Spencera wygasło już wcześniej. Początkowo jego listy przepełniały słowa miłości i tęsknoty, później przysyłał tylko pocztówki, w końcu i one przestały nadchodzić.
– Denerwujesz się jutrem? – Ernie uśmiechnął się do niej życzliwie, przypominając jej o jutrzejszej grze w filmie.
– Bardzo. – Była z nim szczera.
Spodobała mu się naturalność Crystal. Dziewczyna stanowiła miłą odmianę po zmanierowanych gwiazdkach, z którymi zazwyczaj miał do czynienia.
– Na pewno sobie świetnie poradzisz. Może następnym razem załatwimy ci rolę śpiewaną. Wtedy dopiero im pokażesz, co potrafisz. – Słyszał jak Crystal śpiewa na zdjęciach próbnych i zdawał sobie sprawę z tego, że jest świetna. Ale najpierw chciał wylansować jej twarz i dobrze wiedział, co robi.
– Bardzo bym chciała. – Chociaż z San Francisco wyjechała zaledwie kilka dni temu, już brakowało jej popisów wokalnych.
– Twój nauczyciel śpiewu powiedział, że masz niesamowity głos.
– Dziękuję. – Uśmiechnęła się do niego, aż poczuł drżenie w całym ciele. W pewnej chwili pomyślał sobie, że chociaż gra przed nią rolę dyskretnego powiernika oraz życzliwego doradcy, może przecież zaprosić ją na kolację.
– Byłaś kiedyś w "Brown Derby"? – spytał niewinnie, choć wiedział od kierowcy, że tam nie pojechała. Codziennie otrzymywał raport o tym, co robiła. Chciał się upewnić, że nie jest małą kurewką, śpiącą z kim popadnie, czym naraziłaby na szwank i swoją, i jego reputację. Ale jak na razie zachowywała się bez zarzutu, może dlatego, że była z nią przyjaciółka z San Francisco? Chociaż właściwie nie wątpił, że i tak odpowiednio by się prowadziła. Raz czy dwa przebiegła mu nawet przez głowę myśl, czy przypadkiem nie jest dziewicą. Sprawiała wrażenie czystej i bardzo mu się to podobało. Łatwiej będzie nią dyrygować.
– Nie. – Uśmiechnęła się do niego. Wyglądała ślicznie i niewinnie. W każdym oświetleniu, w każdym stroju była kapitalna.
– Czy masz ochotę zjeść tam dziś wieczorem kolację? Ale uprzedzam, że jeśli się tam wybierzemy, zamierzam odwieźć cię do domu bardzo wcześnie. Musisz się porządnie wyspać przed przystąpieniem jutro do pracy w filmie.
– Tak jest. – Oczy zaświeciły się jej. – Bardzo chciałabym tam pójść. Jej naiwność była rozbrajająca. Spojrzał na zegarek, zastanowił się chwilkę, po czym zaproponował, że odprowadzi Crystal teraz do hotelu i przyjedzie po nią za godzinę. Miał na sobie spodnie z szarej flaneli i tweedową marynarkę, a chciał się przebrać w garnitur.
– Będę z powrotem o ósmej. Ale żeby nie wiem co, o dziesiątej masz już leżeć w łóżku. – Niestety bez niego. Ale Ernie był wystarczająco sprytny, by wiedzieć, że w tym przypadku pośpiech nie jest wskazany. – Co ty na to?
– Akceptuję. – Pochyliła się i pocałowała go w policzek, tak jak pocałowałaby dziadka. Ernie wsiadł do swego mercedesa. Miał kilka samochodów, jedną limuzynę dał do wyłącznej dyspozycji Crystal na cały tydzień. Ale sam wolał mercedesa, zresztą dziś wieczorem chciał być z nią bez świadków. Kiedy ujrzał dziewczynę we wspaniale skrojonej, obcisłej sukni z białego jedwabiu i krótkim żakieciku, wprost nie mógł wyjść z podziwu. Wyglądała olśniewająco i bardzo się cieszył, że ją zaprosił na kolację. Równie zadowoleni byli wszyscy goście "Brown Derby".
Weszła na salę, rozmawiając z nim swobodnie o swym dzieciństwie, spędzonym w dolinie. Nagle stanęła jak wryta, uświadomiwszy sobie, że wszyscy patrzą na nią zaciekawieni. A kiedy zobaczyli, z kim przyszła, ich spojrzenia stały się jeszcze bardziej natarczywe. Salvatore miał bezspornie talent do wyszukiwania najpiękniejszych dziewczyn w mieście. Nikt nie mógł temu zaprzeczyć. A ta była jak dotąd najlepsza. Zdawał się znać wszystkich obecnych. Crystal niemal zemdlała, kiedy zobaczyła, jak przechodzi obok nich mężczyzna nadzwyczaj podobny do Franka Sinatry. Ernie wolno zaprowadził ją do stolika, witając się ze wszystkimi i przedstawiając ją osobom, o spotkaniu z którymi do tej pory jedynie śniła.
– Nie miej takiej przerażonej miny – odezwał się do niej łagodnie i się uśmiechnął. Był zachwycony reakcją obecnych. Crystal spisała się na piątkę. Biała suknia przykuwała wzrok ludzi, szczególnie gdy Ernie poprosił Crystal, żeby zdjęła żakiet. Suknia była z przodu głęboko wydekoltowana. Crystal preferowała skromniejsze kreacje, ale Pearl nalegała, by jej przyjaciółka kupiła tę suknię. Erniemu bardzo się spodobała. W czasie kolacji ciągle czymś ją zaskakiwał. Stopniowo zaczęła się czuć w jego towarzystwie swobodnie.
Miły, uprzejmy i bardzo dobrze wychowany, rozmawiał z nią tak, że nikt nie dopatrzyłby się czegoś dwuznacznego. Ostatecznie nie był przecież handlarzem żywym towarem, tylko menedżerem, jak sam siebie nazywał. Wyznała mu, że całe życie marzyła, by zostać gwiazdą filmową. Nic nowego, ale uśmiechnął się, jakby usłyszał to pierwszy raz. Przy barze siedział Cary Grant, w pewnej chwili pojawił się Rock Hudson. Crystal rozglądała się po sali oczarowana. Nigdy nie śmiała nawet o czymś takim marzyć. Spojrzała na Erniego, czując łzy nabiegające do oczu. Zaniepokoił się i zapytał:
– Czy coś nie tak?
– Nie mogę uwierzyć, że to się dzieje naprawdę.
Uśmiechnął się wyrozumiale. Lubił takie dziewczyny. Młode i świeże. Chętnie zostałby z nią dziś wieczorem dłużej, ale chciał, żeby jutro była wypoczęta. To jest teraz ważniejsze. Stanowiła dla niego inwestycję.
Przy kawie powiedział, że chce, by ją widziano w mieście u boku odpowiednich facetów. Wymienił nazwiska kilku mężczyzn, którzy do niej zadzwonią. Niektórych znała z ekranu i w pierwszej chwili pomyślała, że może sobie z niej żartuje. Ale kiedy spojrzała na Erniego, nie miała wątpliwości, że mówi najzupełniej poważnie.
– Dlaczego to wszystko dla mnie robisz? – Nadal go nie rozumiała. Dlaczego właśnie ona?
Ernie dobrze wiedział, co robi.
– Pewnego dnia dzięki tobie oboje staniemy się bogaci. – Uśmiechnął się, jakby znalazł w swej kawie brylant. – Będziesz bardzo sławna.
– Skąd to wiesz? – Czym różniła się od innych? Nie miała pojęcia, jak efektownie się prezentuje, szczególnie w tej chwili. Na razie nie tęskniła jeszcze za koszulami w kratę i kowbojskimi butami.
– Jeszcze nigdy się nie pomyliłem – powiedział z przechwałką w głosie i poklepał Crystal po dłoni. Kiedy czekali na rachunek, zapytał o coś, co nurtowało go od chwili, gdy ją ujrzał.
– A jak wygląda twoje życie emocjonalne? – Zamyśliła się głęboko. – Innymi słowy, czy masz chłopaka? – Wiedziała, o co mu chodzi. Zastanowiła się chwilkę.
– Nie, nie mam – powiedziała cicho. Pomyślała o Spencerze i posmutniała.
– Jesteś tego pewna?
– Tak.
– Dobrze. Ale chyba miałaś? – Skinęła głową. – Gdzie się teraz podziewa? – Chciał mieć pewność, że jest wolna i że nie będzie żadnych komplikacji z tej strony. Oczywiście potrafił załatwiać takie rzeczy, ale robił to niechętnie.
– Nie wiem – odparła Crystal. – W Korei, a może wrócił już do Nowego Jorku. Tak czy inaczej, to już przeszłość. – Z największym trudem powstrzymywała łzy. Siedziała i obserwowała Erniego, który pozdrawiał znajomych, mijających ich stolik. Był atrakcyjny, sympatyczny, okazał się mężczyzną z klasą. Nigdy nie znała nikogo takiego. Nosił tylko jeden pierścień – złoty, z dużym brylantem. Miał drogi garnitur i białą koszulę, która wyglądała, jakby została uszyta w Londynie, choć wyszła spod igły krawca w Las Vegas – elegancja widoczna na pierwszy rzut oka. Cechowała go jakaś dzika zmysłowość, a poza tym gwałtowność, która nadal trochę przerażała Crystal. Starał się maskować, ale wyczuwało się, że Ernesto Salvatore jest człowiekiem, który zawsze dostaje to, czego pragnie. Odwrócił się do niej, uśmiechając się przyjaźnie.
– Gotowa? – spytał uprzejmie, po czym wstał i przeszedł z nią przez salę pełną znanych osobistości ze świata filmu. Tym razem nie zatrzymał się jednak przy żadnym stoliku. Prowadził Crystal w kierunku drzwi, udając, że nie zauważa ludzi wpatrujących się w jego towarzyszkę. Kilka minut później znaleźli się przed hotelem. Podziękowała mu i poszła na górę, by wyspać się przed jutrzejszym pojawieniem się na planie filmu.
Ale kiedy znalazła się już w łóżku, nie mogła zasnąć. Lecz tym razem nie wspominała Spencera. Myślała o swoim nowym menedżerze. Choć musiała przyznać, że jest czarujący, sama nie wiedziała, czemu wzbudzał w niej lęk.