Nazajutrz Spencer przekonał się, że wszystko zostało już zadecydowane za niego. Wyjeżdżali na trzy tygodnie nad jezioro Tahoe, przez pierwsze dwa tygodnie mieli również tam być jego rodzice. Barclayowie zaplanowali zorganizowanie podczas pobytu Hillów kilku uroczystych kolacji.
– Przed wyjazdem nad jezioro kup sobie coś z ubrania – poradziła mu Elizabeth.
Miał jedynie wojskowe rzeczy, swoje zmęczenie, żołnierskie buty i metalową tabliczkę z nazwiskiem – niezbyt odpowiedni ekwipunek na beztroski pobyt nad jeziorem Tahoe. Pojechali razem na zakupy i kiedy pomagała mu dobierać poszczególne części garderoby, poczuł się znów jak dziecko. Nalegała, by wszystko kupował na koszt jej ojca. Spencer zapisał sobie, ile wydał, i zapewnił sędziego Barclaya, że jak tylko wróci do domu i założy sobie nowe konto, prześle mu czek na tę sumę. Upoważnił Elizabeth do zlikwidowania jego nowojorskiego konta bankowego, kiedy postanowiła przeprowadzić się do Georgetown.
– Nie przejmuj się tym, synu – odparł ze śmiechem Harrison Barclay. – W razie czego wiem, gdzie cię szukać.
Wszystko było takie proste i już z góry ustalone. Pojechali nad jezioro Tahoe dwoma autami – Elizabeth ze Spencerem kombi, a starsi państwo limuzyną. W Sacramento zatrzymali się na lunch, a stamtąd ruszyli prosto nad jezioro. Tam pomyślano już o wszystkim. Prawie codziennie wydawano na cześć Spencera przyjęcia i obiady na pięćdziesiąt osób. Po południu chodzili pływać. Upłynęło dziesięć dni, nim udało mu się razem z ojcem wybrać na ryby. Siedział w motorówce, zapatrzony w wodę. William Hill spojrzał na niego z zatroskaną miną.
– Trudno ci się z powrotem przestawić na normalny tryb życia, prawda, synu?
Spencer westchnął. Czuł ulgę, że jest tylko z ojcem. Stosunki między Spencerem a Elizabeth były napięte, miał także serdecznie dosyć Barclayów, mimo że okazywali mu wyjątkową życzliwość.
– Tak. – Spojrzał na ojca i skinął głową. – Nie myślałem, że tak będzie wyglądał mój powrót.
– A czego się spodziewałeś? – Był mądrym człowiekiem o dobrym sercu i pragnął pomóc synowi. Nie mógł patrzeć, jak Spencer się zadręcza.
– Sam nie wiem, tato… Wydaje mi się, jakbym nie miał własnego miejsca na świecie. Trzy lata spędziłem w obcym kraju, a teraz znalazłem się w cudzym domu, wśród nie swoich przyjaciół i robię to, czego chcą inni… Jestem już na to za stary. Chcę wrócić do domu, ale nawet go nie mam.
– Oczywiście, że masz. Masz piękny dom, widzieliśmy go z matką podczas ostatnich świąt Bożego Narodzenia.
– Cieszę się. Mieszkam w domu, którego nigdy nie widziałem, umeblowanym w sprzęty, których nie wybierałem, w mieście, które ledwo znam. – Przedstawił to w tak czarnych barwach i tak mu było żal samego siebie, że aż rozśmieszył tym swego ojca.
– Nie jest tak źle. Daj sobie trochę więcej czasu. Przecież od twojego powrotu nie upłynęły jeszcze dwa tygodnie.
Spencer przesunął dłonią po włosach i ojciec uśmiechnął się na widok tego znanego gestu. Jak dobrze było widzieć go znowu, zdrowego i całego. Nie przejmował się zbytnio reakcjami Spencera, uważał je za naturalne. Ostatniego wieczoru dyskutował o tym z Alicją, która zaproponowała, by porozmawiał ze Spencerem.
– Nie wiem, tato. – Pomyślał, by przed odjazdem powiedzieć mu o Crystal, ale właściwie nie miał na to ochoty. Należała wyłącznie do niego i to, co do niej czuł, było absolutnie jego sprawą. Teraz przynajmniej wiedział, gdzie Crystal mieszka. Pearl dała mu jej numer telefonu. Uchwycił się tego skrawka papieru, jak tonący brzytwy. Podczas ostatnich dwóch tygodni kilkanaście razy podnosił słuchawkę, po czym rezygnował. Jeszcze za wcześnie, by do niej dzwonić. Niczego na razie nie ustalił, a wiedział, że musi to zrobić. Tymczasem Elizabeth zachowywała się, jakby wszystko było w największym porządku, co jeszcze bardziej utrudniało mu rozmowę z nią.
Jakby przeczuwając, że Spencer coś przed nim ukrywa, William Hill postanowił zadać synowi delikatne pytanie:
– Nadal kochasz Elizabeth, prawda? – Stanowili taką świetną parę, przykro byłoby mu patrzeć, jak małżeństwo syna rozpada się tylko dlatego, że Spencer jest rozdrażniony i zniecierpliwiony. Spencer milczał przez dłuższą chwilę.
– Niczego już nie jestem pewien. Nie wiem nawet, czy ją w ogóle znam.
– Nie było cię bardzo długo w kraju, synu. W twoim wieku, a nawet w moim, trzy lata zdają się wiecznością.
– Chcę mieć dzieci, a ona nie. To dosyć zasadnicza różnica między małżonkami, tato.
– Jest jeszcze bardzo młoda. Proszę, daj jej szansę. Jedźcie do domu, od nowa przyzwyczajcie się do siebie i dopiero wtedy powróćcie do tego tematu. Przez ostatnie trzy lata musiała sama dawać sobie ze wszystkim radę. Dla niej twój powrót też oznacza wielką zmianę w dotychczasowym życiu.
Spencer rozgoryczony pokręcił głową.
– Nigdy nie była samodzielna. Zawsze polega na swym ojcu. Płaciłby za moją bieliznę, gdybym na to pozwolił – stwierdził zrezygnowany, nawiązując do niedawnej wyprawy na miasto po zakupy.
– Och, w życiu człowiek musi się borykać z większymi problemami niż ten, Spencerze. Barclayowie to dobrzy ludzie, którzy bardzo pragną waszego szczęścia. – Ojciec roześmiał się.
– Wiem… przepraszam… Wyszedłem na niewdzięcznika. Ale czuję taki zamęt w głowie. – Spojrzał na jezioro, a potem znów na ojca. Zaczął mówić, ale tym razem ciszej, a w jego oczach znów pojawił się smutek i melancholia, które od kilku dni tak niepokoiły ojca. – Tato, przed opuszczeniem kraju spotkałem kogoś… kogoś, kogo znam już od dawna. – Nie przyznał się, że kiedy ujrzał Crystal po raz pierwszy, miała czternaście lat.
– Czy to coś poważnego? – William Hill z zatroskaną miną przyglądał się synowi.
– Tak – powiedział Spencer bez chwili wahania. – Nawet bardzo.
Ogromnie się między sobą różnią tak, jak tylko mogą się różnić dwie kobiety…
– Czy widziałeś się z nią po powrocie?
Spencer potrząsnął głową. Ale zamierzał się spotkać. Stanowiła sens jego życia.
– Zrezygnuj. Tylko wszystko skomplikujesz. Jesteś mężem wspaniałej dziewczyny, postaraj się utrzymać wasze małżeństwo. Kontynuuj, co zacząłeś.
– Czy na tym polega życie? – Srebrne nitki w jego włosach zalśniły w promieniach słońca. William Hill wciąż nie mógł się oswoić z siwizną syna.
– Czasem tak. Czasem małżeństwo oznacza trwanie na przekór wszystkiemu, czy tego chcesz, czy nie.
– Nie zabrzmiało to zbyt obiecująco.
– Cóż, takie już jest życie. – Dotknął jego ręki. – Spencerze, posłuchaj rady starego człowieka, nie przewracaj swego życia do góry nogami. – Byłby to ogromny błąd. Zostań z Elizabeth. Jest wspaniałą dziewczyną. Ożeniłeś się z nią. Tyle czasu na ciebie czekała. Jesteś jej chyba coś winien. – Sam o tym wiedział. Ostatecznie dlatego wrócił do niej po trzech latach marzeń o Crystal.
Właśnie wtedy na haczyk ojca złapała się ryba i na chwilę przerwali rozmowę. Kiedy ponownie zarzucili wędkę, ojciec spojrzał na niego poważnie, wzruszony tym, że Spencer zwierzył mu się ze swoich problemów. Miał nadzieję, że uda mu się go nakierować na właściwą drogę.
– Przemyśl wszystko jeszcze raz i nie postępuj pochopnie. Zobaczysz, że jakoś się ułoży. Weź pod uwagę również to, że nigdy byś sobie nie darował, gdybyś zostawił teraz Elizabeth. Wobec tamtej dziewczyny nie masz żadnych zobowiązań. Natomiast Elizabeth jest twoją żoną. Powinieneś dotrzymać przysięgi małżeńskiej. – Brzmiało to rozsądnie, ale wpłynęło na Spencera ogromnie przygnębiająco. Skinął głową, włączył motor i popłynęli z powrotem do przystani.
– Dziękuję, ojcze – powiedział, patrząc na niego przez dłuższą chwilę, nim skierowali się w stronę domu. Po raz pierwszy czuł, że ojciec kocha go za to, jakim jest, i nie traktuje go wyłącznie jak substytut Roberta.
– Złapaliście coś?- spytała Elizabeth. Była we wspaniałym nastroju. Ubóstwiała pobyty nad jeziorem, bo miała okazję spotykać się ze swymi starymi znajomymi. Poza tym odpowiadał jej szum wokół osoby Spencera.
– Parę starych kaloszy. – Uśmiechnął się. Wyglądał lepiej niż przez ostatnie kilka dni. Rozmowa z ojcem zmniejszyła napięcie, które tak mu ciążyło. – Trzy minogi… – pochylił się nad nią, a ona udała, że się przed nim ogania -…i całus dla mej niebogi. – Pozwoliła mu się jednak pocałować. Poszli na górę. Podczas gdy Spencer brał prysznic, Elizabeth piłowała sobie paznokcie. Przypomniała mu o przyjęciu, na które mieli iść wieczorem. Spojrzał na nią błagalnie. – Zostańmy dziś w domu.
– Najdroższy, nie możemy. Spodziewają się nas. A są przyjaciółmi mego ojca.
– Powiedz im, że boli cię głowa, albo że odnowiły się moje rany, odniesione na wojnie. – Uśmiechnął się do niej. Chciał spędzić ten wieczór tylko z Elizabeth. Odkąd powrócił, ani chwili nie byli tylko we dwoje, ale jego żonie zdawało się to wcale nie przeszkadzać.
– Jutro. Obiecuję. – Ale nazajutrz przyjechał jej brat i Elizabeth doszła do wniosku, że zachowaliby się niegrzecznie, gdyby nie dotrzymali im towarzystwa. A następnego dnia znów poszli na jakieś wytworne przyjęcie. Czuł się tak, jakby znalazł się w więzieniu, tyle że zamiast wodą pojono go szampanem. Choć otoczony był tłumem ludzi, dokuczała mu samotność. Kiedy leżał z Elizabeth nad jeziorem, próbował jej to wytłumaczyć, ale odparła, że go nie rozumie. – Jak możesz się czuć samotny w towarzystwie takich wyjątkowych ludzi?
– Nie jestem jeszcze gotów do spotkań z nimi. Chcę być tylko z tobą, rozmawiać z tobą, od nowa cię poznawać. – Ale nie przyjmowała tego do wiadomości. W pewnej chwili zrozumiał, co musi zrobić. Postanowił podczas weekendu pojechać do Los Angeles. Wiedział już, co powie Crystal. Podjął decyzję. A po powrocie oświadczy Elizabeth, że chce się z nią rozwieść. Zamierzał jej o tym powiedzieć, kiedy wyjadą znad jeziora. Nie chciał, by doszło do nieprzyjemnej sceny w obecności ich rodziców.
– Ale przecież moi rodzice specjalnie z myślą o tobie zaprosili kilka osób. – Nie ukrywała swego gniewu. Zapraszali gości specjalnie dla niego prawie co wieczór.
– Przykro mi. Nic na to nie poradzę. Mam coś do załatwienia w Los Angeles – odparł chłodno. W końcu wiedział, co powinien zrobić.
– Cóż to za sprawa? – Spojrzała na niego podejrzliwie. Przecież jeszcze nawet nigdzie nie pracował.
– Dotyczy pewnej inwestycji jeszcze z czasów, kiedy studiowałem prawo.
– Czy nie może trochę zaczekać?
– Nie. Ani chwili. Elizabeth, to bardzo ważna sprawa. Muszę tam jechać. – Przed wyjazdem nie zadzwonił do Crystal. Zamierzał zrobić jej niespodziankę i zatelefonować tuż przed spotkaniem.
Kiedy wyjeżdżał, Elizabeth była wciąż nadąsana. W San Francisco zostawił samochód przed domem, a stamtąd taksówką wyruszył na lotnisko. W Los Angeles znalazł się po dwugodzinnym locie. Było parne, sierpniowe popołudnie. Taksówką dotarł do miasta i zatrzymał się w hotelu Beverly Hills. Za pokój zapłacił pieniędzmi pożyczonymi od ojca. Kiedy tylko przybył do hotelu, nakręcił numer, który otrzymał od Pearl. Odebrała pokojówka. W słuchawce padło imię jakiegoś "Salvatore". Spencer uśmiechnął się sam do siebie. Wyglądało na to, że Crystal zawsze wynajmuje pokoje od Włochów. Poprosił do aparatu Crystal Wyatt. Powiedziano, że jest w pracy. Pearl wspominała, że Crystal kręci następny film. Spencer spytał, gdzie może ją znaleźć. Nagle poczuł, że w jego życiu zapanował ład. Odzyskał spokój ducha i miał wrażenie, że jest znowu panem własnego losu. Wiedział, że podjął słuszną decyzję.
– W MGM – odpowiedziała kobieta i podała Spencerowi numer studia. Zapisał go sobie, po czym pośpiesznie opuścił hotel, wsiadł do taksówki i podał kierowcy adres znaleziony w książce telefonicznej. Okazało się, że jest tam spory kawałek drogi. Kiedy myślał o rychłym spotkaniu z Crystal, czuł, jak mu wali serce. Nigdy jeszcze nie był w takim stanie. Wiedział, że musi jej wiele rzeczy wytłumaczyć i przeprosić za swoje szalone zachowanie. Zdawał sobie sprawę z tego, jak bardzo jest winien, ale mieli przed sobą całe życie i zdąży jej to wszystko wynagrodzić. Siedział na tylnym siedzeniu i uśmiechał się do siebie, myśląc o Crystal oraz ich wspólnej przyszłości.
Brama do MGM była imponująca. Spencer rozglądał się wkoło niczym turysta. Strażnikowi, który ich zatrzymał, wyjaśnił, że chce się spotkać z Crystal Wyatt. Podał mu tytuł filmu, który kręcono z jej udziałem. Wartownik oświadczył, że wstęp na plan tego filmu jest dozwolony tylko za specjalnymi przepustkami. Ale kiedy Spencer powiedział mu, gdzie spędził ostatnie trzy lata, strażnik się zawahał. W Korei zginął jego syn i mężczyzna gotów był zrobić wszystko dla każdego powracającego stamtąd żołnierza.
– Proszę nikomu nie mówić, że pana wpuściłem – powiedział, po czym pozwolił im przejechać.
Spencer podziękował mu. Taksówkarz skierował się do studia, które wskazał im wartownik. Po drodze mijali ich aktorzy w barwnych kostiumach. Byli wśród nich kowboje, Indianie, gangsterzy oraz piękne dziewczyny w kostiumach kąpielowych i obcisłych sukniach. Był to zupełnie inny świat niż nocny klub Harry'ego w San Francisco. Spencer zapłacił taksówkarzowi, zatrzymał się na chwilę i rozejrzał wkoło, po czym ostrożnie skierował się w stronę studia. Mieściło się w olbrzymim budynku, wielkości niemal hangaru lotniczego. Już z daleka dostrzegł grupkę ludzi stojących w świetle reflektorów. Jakiś mężczyzna wykrzykiwał coś, a pozostali słuchali go w skupieniu. Spencer stał cichutko, a kiedy dziesięć minut później ogłoszono przerwę, podszedł bliżej. Wtem ujrzał Crystal. Stała tyłem do niego, ale nawet z tej odległości natychmiast ją poznał. Zapragnął podbiec i ją objąć. Nie chciał jednak nikomu przeszkadzać, więc zbliżał się ostrożnie. W pewnej chwili Crystal, jakby wyczuwając jego obecność, odwróciła się i oboje znieruchomieli. Była taka jak dawniej, tylko jeszcze piękniejsza niż trzy lata temu. Nie znalazł w niej już nic z dziecka, na jego miejscu pojawiła się niezwykła kobieta. Włosy miała zaczesane do tyłu i upięte w kok, ubrana była w białą suknię bez ramiączek i białe atłasowe pantofelki. Na sukni i na butach skrzyły się malutkie gwiazdeczki. Wyglądała jak postać z bajki. Do oczu napłynęły mu łzy. Wolno ruszyła w jego stronę. Nie powiedziała ani słowa, tylko stała i wpatrywała się w Spencera. Nagle poczuł ją w ramionach. Całowała go, a jemu omal serce nie wyskoczyło z piersi. Nigdy nie kochał Crystal bardziej niż w tej chwili. Przeżył wojnę, by wrócić i znów trzymać ją w ramionach. Tego właśnie szukał w San Francisco, lecz nie znalazł. Dopiero tu odnalazł szczęście, zresztą tak jak się tego spodziewał.
– O, mój Boże… nie masz nawet pojęcia, jak bardzo za tobą tęskniłem… – Tuląc ją przypomniał sobie wszystkie udręki, całe osamotnienie, wszelkie nieszczęścia. Po policzkach płynęły im łzy. Crystal uświadomiła sobie, co zrobiła, i serce pękało jej z bólu. Powiedziała sobie, ze Spencer nie wróci, tymczasem przyjechał, a ona mieszkała z Erniem Salvatore. Ale nie chciała teraz myśleć o Erniem. Nie chciała myśleć o nikim. Liczył się tylko Spencer. Tulił ją i obsypywał pocałunkami, a ona dotykała jego twarzy spragnionymi ustami. – Najdroższa, kocham tylko ciebie… – Oderwał się od niej i spojrzał.
– Jesteś taka piękna. – Uśmiechnął się do niej czule, niczym dumny ojciec. – Zostałaś gwiazdą filmową?
Speszyła się trochę. Znów go pocałowała.
– Jeszcze nie, ale pewnego dnia zostanę. Film, w którym teraz występuję, jest moją wielką szansą – Powiedziała Spencerowi, u boku jakich aktorów gra. Był pod wrażeniem. A więc podczas jego nieobecności zrealizowała swoje dziecięce marzenia. Wyjechała do Hollywood i zaczęła grać w filmach.
W pewnej chwili Crystal położyła palec na ustach i szepnęła: – Szykują się do kręcenia następnego ujęcia. Chodź do mojej garderoby. – Poszedł za nią na palcach do pokoju, w którym przebierała się, jadła i godzinami studiowała rolę. Było to małe pomieszczenie, ale czyste i posprzątane. Jakaś kobieta przygotowywała kostium Crystal do następnej sceny. Crystal uśmiechnęła się do niej i poprosiła, by zostawiła ich samych, po czym zwróciła się do Spencera: – Jestem wolna przez najbliższą godzinę. – Przyjrzała mu się uważnie, chcąc wyczytać z jego twarzy, czemu przyjechał, gdzie był, kiedy wrócił do kraju, czy nadal jest żonaty. – Czy to nie sen? Czy to naprawdę ty? – Spojrzała na niego z lękiem i przypomniała sobie długie miesiące jego milczenia. Usiedli. Trzymając Crystal za ręce próbował jej wszystko wytłumaczyć – samotność, ból, wewnętrzne rozdarcie, rozpacz, uczucie, że już nic się nie liczy poza tymi nie kończącymi się cierpieniami i zniszczeniami, których był świadkiem.
– Wydawało mi się, że to, co zostawiłem w kraju, stało się nierealne… przez jakiś czas nawet ty przestałaś dla mnie istnieć naprawdę. Bałem się, że już nigdy tu nie wrócę. Nie umiałem z nikim o tym rozmawiać. A listy, jakie otrzymywałem, tylko potęgowały nastrój beznadziei. Wszyscy pisali do mnie o normalnym, beztroskim życiu, co jeszcze pogłębiało kontrast między ich położeniem a moim. Wydaje mi się, że nie ja jeden cierpiałem na podobne załamanie. Podczas lotu do kraju rozmawialiśmy na ten temat. Wcześniej nikt nie chciał mówić o swoich uczuciach. Wszyscy ukrywali stan depresji, w przeciwnym razie nie wiadomo, czy wytrzymalibyśmy w Korei. Nigdy nie byłem taki zobojętniały, zdesperowany i nieszczęśliwy. Myślę, że to już historia… tyle że trudno zapomnieć, co tam przeszliśmy. – Mówiąc to, patrzył na nią poważnie.
– Doszłam do wniosku, że postanowiłeś skończyć naszą znajomość – powiedziała cicho. To przekonanie doprowadziło do wielkich zmian w jej życiu. Sprowadziło ją do Hollywood i popchnęło w ramiona Erniego. Uważała, że nie ma nic do stracenia, a Salvatore był dla niej taki dobry. Tyle dla niej zrobił, czuła się wobec niego zobowiązana. Przy nim wszystko stawało się proste.
– Nie zerwałbym z tobą tak bez słowa wyjaśnienia. Zupełnie wtedy nie wiedziałem, co robić… listy, które otrzymywałem od Elizabeth, wywoływały we mnie poczucie winy. Spodziewała się, że wrócę do niej, że wszystko będzie tak jak dawniej. A ja zdawałem sobie sprawę z tego, że nie potrafię tak żyć. Spotkaliśmy się parę razy w Tokio, ale po powrocie do Korei czułem się jeszcze gorzej. Zupełnie, jakbym spędził weekend z nieznajomą. Teraz jest tak samo. Wróciłem dwa tygodnie temu i czuję, że jeszcze trochę, a zwariuję. – Spojrzał na Crystal, ale odwróciła wzrok. Teraz ona czuła się winna. Miała wobec Erniego dług wdzięczności.
– Po powrocie próbowałem cię odszukać – ciągnął Spencer. – Poszedłem do domu pani Castagna, ale powiedziano mi, że się wyprowadziłaś. Udałem się więc do klubu Harry'ego, ale był już nieczynny… – Składając jej tę relację, poczuł na nowo rozpacz, która go wtedy ogarnęła.
Crystal nie zdziwiła się, że domem pani Castagna zarządza teraz ktoś inny. Na swój ostatni list do staruszki, wysłany kilka miesięcy temu, otrzymała w odpowiedzi pocztówkę od jej syna. Informował w niej, że jego matka umarła. Crystal z żalem przyjęła tę wiadomość. Lubiła panią Castagna.
– W końcu Pearl dała mi numer do ciebie. Zadzwoniłem natychmiast po przylocie do Los Angeles. Twoja gospodyni powiedziała mi, gdzie cię szukać. I oto jestem. – Uśmiechnął się. Crystal nie powiedziała mu, że telefon odebrała nie jej gospodyni, tylko pokojówka, a dokładnie rzecz biorąc – pokojówka Erniego.
– Jakie są twoje zamiary względem Elizabeth? – Serce waliło jej jak młotem, gdy zadawała to pytanie. Częścią swego "ja" modliła się, by Spencer postanowił się nie rozwodzić. Ułatwiłby jej tym zadanie, przynajmniej na jakiś czas. Nie mogła tak po prostu rozstać się z Erniem, nie po tym, co dla niej zrobił. Choć podobnie jak między Spencerem i Elizabeth, między Crystal i Erniem. nie było miłości.
Spencer przygotował sobie odpowiedź na to pytanie podczas lotu. Zamierzał powiadomić Elizabeth o swojej decyzji zaraz po przyjeździe do Waszyngtonu. Potem chciał spakować swoje rzeczy – a przynajmniej to, co mu zostało – i pierwszym samolotem wrócić do Kalifornii. Zresztą i tak nie miał pracy. Równie dobrze jak w Waszyngtonie czy Nowym Jorku, mógł spróbować poszukać jakiegoś zajęcia w Los Angeles. Dla prawnika wszędzie znajdzie się praca. Kiedy tylko gdzieś się zaczepi i otrzyma rozwód, zamierzał poślubić Crystal, jeśli oczywiście go zechce. Było to takie proste.
Uśmiechnął się do niej. Był zbyt szczęśliwy, by odczuwać wyrzuty sumienia.
– Chcę rozwieść się z Elizabeth. Myślę, że już dawno powinienem to zrobić. Wydaje mi się, że wiedziałem, iż to nieuniknione, już trzy lata temu, jeszcze przed wyjazdem do Korei. Ale wtedy wydawało mi się to czymś okrutnym wobec niej. Przecież dopiero co się pobraliśmy. Sam nie wiem. Lecz byłem skończonym głupcem, że nie rozwiodłem się z nią od razu wtedy. Nie jestem w stanie dłużej znosić tej szopki. Wiem, że zachowam się jak skończony łobuz, tak długo przecież na mnie czekała… – Przypomniał sobie, co mu powiedział ojciec na motorówce. – Choć nawet nie wiem, czy jej na mnie zależy. Jedyne, co się dla niej liczy, to praca i te cholerne przyjęcia. – Oczywiście upraszczał nieco, ale niewiele, sądząc po tym, co zobaczył po powrocie z Korei. – Jest teraz nad jeziorem, za kilka dni lecimy do Waszyngtonu. – Spojrzał Crystal prosto w oczy. – Nasze małżeństwo prawie się skończyło. Mogę tu być za tydzień lub dwa. Jak tylko znajdę pracę, wystąpię o rozwód… i zaraz potem możemy się pobrać. – Był pewien, że Elizabeth nie będzie stawiała specjalnych przeszkód.
Nagle spojrzał zaniepokojony na Crystal. A jeśli ona zmieniła zdanie? Choć sądząc po tym, jak go powitała, nie podejrzewał, by się rozmyśliła. Na wszelki wypadek dodał jednak: – Jeśli oczywiście nadal chcesz ze mną być. – No i jeżeli Elizabeth da mu rozwód. Ale nie wątpił, że Elizabeth wyrazi zgodę, gdy jej powie, co sądzi o ich związku.
Crystal patrzyła na niego przez dłuższą chwilę w milczeniu. Do oczu napłynęły jej łzy. Czekała na ten moment, marzyła o nim podczas nieobecności Spencera, wreszcie zwątpiła, czy kiedykolwiek nastąpi. Doszła do wniosku, że Spencer wybrał Elizabeth i nawet nie pokwapił się, by ją o tym powiadomić.
– No więc…? – spytał, patrząc na jej zapłakaną twarz. Nie wiedział, czy są to łzy radości, czy goryczy. Wziął ją w ramiona i przytulił mocno. Uśmiechnął się i powiedział: -Nie płacz, najdroższa. Nie będzie tak źle. Obiecuję. Zaopiekuję się tobą… Przysięgam. – Zawsze pragnął tylko jej. Delikatnie wyswobodziła się z jego objęć i potrząsnęła głową. Tyle mu jeszcze miała do powiedzenia…
– Może to ty mnie nie zechcesz. – Musiała mu powiedzieć o Erniem.
– Trudno mi sobie wyobrazić, co mogłoby stać się tego powodem. Chyba że podczas mojej nieobecności poślubiłaś innego – dodał z uśmiechem, pewny, że tego nie zrobiła. – Ale nawet tę przeszkodę da się pokonać. Możemy razem pojechać na sześć tygodni do Reno i tam wszystko załatwić, łącznie z naszym ślubem – zakończył żartobliwie.
Patrzyła na niego z taką miną, jakby za chwilę miało jej pęknąć serce. A więc stało się najgorzej, jak tylko mogło. Spencer będzie w końcu wolny, a tymczasem ona związała się z Erniem. Gdyby do niej pisał… gdyby utrzymywał z nią kontakt… gdyby jej wszystko wytłumaczył… nagle przypomniała sobie list, na który nie odpowiedziała. Pomyślała wtedy, że jest już za późno, nie chciała się dłużej zadręczać ani niczego udawać. Trwało to już tyle czasu, a kiedy jej napisał, że podczas urlopu spotkał się w Tokio z Elizabeth, pomyślała, że postanowił zostać ze swoją żoną.
– Spencerze… – próbowała odnaleźć właściwe słowa, by mu wszystko wyjaśnić, choć wiedziała, że nie przyjdzie jej to łatwo. – Żyję z kimś… ze swoim menedżerem. To długa historia… i nie wiem, jak ci to wytłumaczyć. – Patrzył na nią oszołomiony. Nie spodziewał się takiego obrotu rzeczy. Nie wiedział, co tu zastanie. Zakładał, że Crystal może się na niego gniewać albo że się zmieniła, lub że stał się jej obojętny. Ale nie przypuszczał, że wciąż go kochając, zamieszka z innym. Nie podobało mu się to. – Po przyjeździe do Hollywood zostałam mu przedstawiona przez dwóch agentów. Powiedzieli, że to najlepszy fachowiec w mieście i ani się obejrzałam, jak załatwił mi rolę w filmie. Ściśle mówiąc, tydzień po przyjeździe już pracowałam na planie. Robił dla mnie wszystko, kupił mi stroje, znalazł dla mnie hotel, nawet zapłacił za wynajęcie apartamentu… Nie powiedziała mu o Malibu i brylantowej bransoletce. – Podpisałam z nim kontrakt. Tyle dla mnie uczynił, Spencerze. Mam wobec niego dług wdzięczności… Nie mogę tak po prostu z nim zerwać… byłoby to nie fair… – Spencerowi przypominało to raczej niewolnictwo. Nie mógł uwierzyć w to, co słyszał.
– Kochasz go?
– Nie. Na samym początku naszej znajomości powiedziałam mu nawet o tobie. Ale myślałam, że między nami wszystko skończone, Od miesięcy nie miałam od ciebie żadnych wiadomości, doszłam więc do wniosku, że postanowiłeś zostać z Elizabeth… – Głos jej się załamał i znów wybuchnęła płaczem.
Spencer zaczął chodzić po pokoju.
– Jeśli cię to interesuje, pochłonięty byłem tym, jak przeżyć – zauważył uszczypliwie. Spojrzał na nią kompletnie załamany. Kiedy on brnął w błocie, oganiając się przed komarami, lub siedział w okopach przecinających koreańskie pola, ona myślała, że przestał ją kochać.
– Wybacz… tak długo cię nie było… i… tyle się tutaj zmieniło. Wiesz, jak bardzo pragnęłam wyjechać do Hollywood. – Mówiła szczerze, ale Spencerowi nie ułatwiło to pogodzenia się z tym, co usłyszał.
– Tak bardzo, że sprzedałaś swe ciało i całą resztę?
– Do jasnej cholery! – wykrzyknęła nie mniej wzburzona od niego. – Kiedy wyjeżdżałeś ze Stanów, byłeś żonaty, a może zapomniałeś już o tym drobnym szczególe? Czekałam na ciebie przez prawie trzy lata, Spencerze Hillu, a w ciągu tego czasu przez półtora roku nie chciało ci się nawet napisać do mnie listu. W końcu skreśliłeś kilka słów bez znaczenia, nie wspominając nic o nas ani o naszej przyszłości, ani co zamierzasz zrobić po powrocie. Spodziewałeś się, że będę tu siedziała i czekała. I cholernie długo czekałam. Ale chciałam też coś osiągnąć w życiu. Miałam chyba prawo do czegoś więcej, niż tylko tkwić do końca życia u pani Castagna w oczekiwaniu na Mesjasza. – Nic nie powiedział, bo nie mógł zaprzeczyć, że miała rację. – Więc przyjechałam tutaj i Ernie wziął mnie pod swoje skrzydła. To bardzo wpływowy człowiek, Spencerze. Pewnego dnia dzięki niemu mogę zostać wielką gwiazdą. Nie związałam się z nim na całe życie, ale nie zamierzam z dnia na dzień zerwać z nim tylko dlatego, że tobie się tak podoba. Dużo mu zawdzięczam i nie chcę sobie z niego robić wroga. Był dla mnie dobry i czuję się wobec niego zobowiązana. Poza tym, gdybym rozstała się z nim teraz, pewnego dnia mógłby mi zaszkodzić.
– Co masz na myśli? – Wyobraził go sobie, znęcającego się nad nią fizycznie, i zdjęła go groza.
– Mógłby zniszczyć moją karierę. Na przykład zerwać ze mną kontrakt – wyjaśniła Crystal.
– Na twoim miejscu nie bałbym się tego. Nie jest głupi. To fachowiec i zdaje sobie sprawę z twojej wartości. A propos, co to za kontrakt? – Choć było to teraz najmniej ważne, też się tym trochę zaniepokoił.
– Standardowy – odparła Crystal pewnym siebie tonem, choć w gruncie rzeczy bardzo mało wiedziała na ten temat. Ernie zawsze powtarzał jej, że to nieistotne.
– Co to znaczy?
– Salvatore występuje jako pośrednik między mną a wytwórniami filmowymi. Zgłaszają się do niego, a on uzgadnia wszystko w moim imieniu. – W ten sposób jej to przedstawił i uwierzyła mu.
– Kto ci płaci? On czy bezpośrednio wytwórnie filmowe? – Spencer był pełen najgorszych przeczuć. Słyszał wcześniej o podobnych kontraktach, dzięki którym agenci zagarniali całe fortuny wielkich gwiazd, aktorzy zaś zostawali z pustymi rękami.
– Ernie wypisuje mi czeki. Dzięki temu nie muszę sobie zaprzątać głowy podatkami.
– Czy widziałaś kiedykolwiek kontrakty, które zawiera z wytwórniami filmowymi albo ich czeki z twoją gażą?
– Oczywiście, że nie – oświadczyła Crystal z oburzeniem. – Tym wszystkim zajmuje się Ernie. Na tym polega jego praca. – Właśnie tego bał się Spencer.
– W takim razie możesz być pewna, że zarabia dzięki tobie krocie, a ty, moja droga, otrzymujesz nędzne ochłapy z tego, co płacą jemu za twoje role.
– Nieprawda! – wykrzyknęła zaperzona. Broniła go, choć wiedziała, że w całej tej dyskusji nie chodzi o jej kontrakt z Erniem. – Tak czy inaczej – usiadła i spojrzała ze smutkiem na Spencera – nie mogę z nim ot, tak sobie zerwać. Nie zrozumiałby, gdybym się jutro od niego wyprowadziła. Zresztą byłoby to wobec niego nie fair. Mniej więcej tak samo, jak gdybyś ty zostawił Elizabeth w dwa tygodnie po ślubie. – Wiedziała, że prowadzi ryzykowną grę. Ale czuła się zobowiązana wobec Erniego, nawet jeśli Spencer tego nie pojmował. Salvatore był dla niej zbyt dobry, by teraz z powodu Spencera miała go wystawić do wiatru.
– Jak mam to rozumieć, Crystal? Że między nami wszystko skończone? Że chcesz zostać z nim? – spytał Spencer głosem drżącym nie tyle z gniewu, co z obawy.
Crystal znów napłynęły do oczu łzy. Pragnęła opuścić garderobę, trzymając Spencera pod ramię, i udać się do najbliższego kościoła, by wziąć z nim ślub. Ale wiedziała, że nie może tego zrobić. Przynajmniej nie teraz. Nie od razu. Musiała postępować bardzo rozważnie. Tak jak wcześniej wspomniała, gdyby Ernie wpadł w gniew, mógłby jej poważnie zaszkodzić. A miałby prawo rozzłościć się, gdyby go zostawiła po tym, co dla niej zrobił.
– Potrzebuję czasu. Potrzebuję czasu, by z nim porozmawiać i ukończyć ten film. Potem powiem mu, że chcę zamieszkać sama z takiego czy innego powodu. Nie wymagaj ode mnie, bym załatwiła z nim wszystko w ciągu tygodnia, Spencerze. Tobie zajęło to trzy lata. Daj mi przynajmniej miesiąc, dwa. Muszę być bardzo ostrożna. Poza tym chcę ukończyć pracę w tym filmie.
– Dlaczego potrzebujesz aż tyle czasu? Dlatego, że boisz się, iż zniszczy ci karierę, czy też dlatego, że go kochasz? – Nadal nie był pewien, co Crystal czuje do tego mężczyzny, ani dlaczego sądzi, że ma wobec niego dług wdzięczności. Nie rozumiał zawiłego sposobu postępowania Erniego ani tego, jak grał na jej obawach, uczciwości i poczuciu lojalności.
– Dlatego, że jestem mu to winna. Nakazuje to chociażby zwykła przyzwoitość. Nie porzuca się kogoś, kto tyle dla ciebie zrobił. Poza tym chcę, by w przyszłości nadal był moim menedżerem.
– Nie uważam tego za rozsądne posunięcie, Crystal. Na litość boską, przecież jest tylu innych.
– Ale nikt nie jest taki dobry, jak Ernie. – Wpoił w nią to przekonanie.
Spencer słuchając jej aż się rozzłościł. Wyglądało na to, że nigdy nie odczepią się od tego faceta.
– Zupełnie jakbym słyszał Elizabeth, rozprawiającą o McCarthym. Jezu, wróciłem z wojny do kraju i jedyne, czego pragnąłem, to osiąść gdzieś i rozpocząć spokojne życie, a tymczasem wszyscy wkoło pochłonięci są robieniem kariery. Z wyjątkiem mnie. Dobre sobie, co? – Było mu żal samego siebie, ale Crystal w tej chwili nie potrafiła go za to zbesztać. Cieszyła się, że Spencer nadal chce z nią być. Ktoś inny na jego miejscu po usłyszeniu całej tej historii o Erniem trzasnąłby drzwiami i tyle by go widziała.
– Bez trudu znajdziesz sobie tu pracę. Nawet w jakiejś wytwórni filmowej.
Zatrudniają całe tabuny prawników. – Chciała zaproponować, że może Ernie wyszuka mu jakieś zajęcie, ale nie miała odwagi. Zresztą musiałoby upłynąć trochę czasu, zanim mogłaby zwrócić się z tym do Erniego.
– Co według ciebie mam robić, czekając na ciebie, Crystal? – Czuł się zupełnie zagubiony.
Delikatnie ujęła jego dłoń i powiedziała:
– Musisz być cierpliwy. Przykro mi, że tak się stało. – Spuściła wzrok, wyraźnie zakłopotana. Pochylił się i pocałował jej jedwabiste włosy, a potem ujął ją pod brodę, by móc spojrzeć jej w oczy.
– Nie przejmuj się, zasłużyłem sobie na to. Mogło być znacznie gorzej. Mogłaś mi powiedzieć, żebym się wypchał ze swoją miłością. Mam szczęście, że mnie jeszcze chcesz.
– Kocham cię… – szepnęła. W tym momencie ktoś zapukał cicho do drzwi i powiedział, że za dziesięć minut kręcą scenę z Crystal. Spojrzała na Spencera żałośnie. Nie chciała, by odchodził, ale musiała wracać na plan. Później zaś zastanowi się, jak powiedzieć o tym wszystkim Erniemu. – Co zamierzasz teraz zrobić?
– Możesz ze mną spędzić trochę czasu czy też byłoby to dla ciebie zbyt niezręczne? – Doświadczył tego na własnej skórze, bawiąc nad jeziorem z Elizabeth i Barclayami.
– Obawiam się, że to niemożliwe. – Spojrzała na niego smutno. Pocałował ją, a Crystal zapragnęła, by jej nie opuszczał.
– W takim razie wrócę do San Francisco. Zadzwonię do ciebie za kilka dni. I proszę, pośpiesz się, dobrze? – dodał z uśmiechem. Był bardzo nieszczęśliwy, ale na razie nie ma wyboru. W jakiś sposób sam się przyczynił do tego i choć nie podobało mu się to, co usłyszał, nie potępiał Crystal. Mógł się spodziewać gorszych rzeczy. Mogła się zakochać w kimś innym i wyjść za mąż. Do diabła, zdążyłaby do tego czasu urodzić dwójkę dzieci. To, co się stało, nie sprawiło mu przyjemności. Ale przynajmniej nadal go kochała.
Przed wyjściem złożył na jej ustach długi i namiętny pocałunek. Nie mogła znieść myśli, że znów go traci, choć tym razem nie na długo. I wiedziała, gdzie go szukać. Mogła do niego zadzwonić, a on także obiecał zatelefonować. Planował, że po rozmowie z Elizabeth wróci do Kalifornii i zacznie się rozglądać za pracą. Film będzie już wtedy prawie na ukończeniu. Spencer miał nadzieję, że Crystal zdoła też do tego czasu dojść do porozumienia z Erniem. Znajdą sobie jakieś lokum. Czeka ich teraz dużo spraw do załatwienia. Znów ją pocałował i przytulił mocno, pragnąc zapamiętać słodki zapach ciała Crystal.
– Nie chcę się znów z tobą rozstawać – powiedział cicho.
– Ja też nie. – Uśmiechnęła się. Ale tym razem ich rozłąka nie potrwa długo, a kiedy znów się spotkają, pozostaną ze sobą już na zawsze.
– Niedługo wrócę – obiecał, a Crystal skinęła głową. W ciągu najbliższego miesiąca czekało ich dużo pracy, będą musieli pokonać jeszcze wiele przeszkód, nim zaczną wspólne życie.
Crystal wyszła ze Spencerem z garderoby i patrzyła za nim z czułością. Jej wzrok zdradzał wszystko. Nie zauważyli Erniego, który obserwował ich z pewnej odległości.