Rozdział trzydziesty czwarty

Przejechawszy trzydzieści kilometrów Spencer skręcił na pobocze i zatrzymał wóz. Siedział i przyglądał się Crystal. Uśmiechnęła się do niego. Było już po wszystkim, skończył się cały ten koszmar i to Spencer uratował jej życie. Uśmiechnął się i tak mocno przytulił Crystal, że na chwilę aż zaparło jej dech.

– Mój Boże, udało się nam.

Płakała i śmiała się jednocześnie. Spojrzała na niego, a później znów wtuliła się w jego ramiona, pragnąc nigdy już nie rozstawać się ze swym ukochanym.

– To ty wygrałeś. Ja siedziałam zdjęta śmiertelnym strachem.

– Ja też się bałem – szepnął, tuląc ją. Po chwili usiadł prosto i spojrzał na nią tak, jak nie śmiał patrzeć od chwili przyjazdu do Kalifornii. Ale teraz nikt ich nie obserwował. W końcu byli sami. Przez całą drogę sprawdzał w lusterku, czy nie jadą za nimi jacyś dziennikarze. – Jeszcze nigdy w życiu tak się nie bałem. – Nawet nie chciał myśleć, co by się stało, gdyby uznano Crystal za winną. Ale wydano wyrok uniewinniający. Teraz oboje musieli odzyskać równowagę. Chciał zostać z nią jakiś czas i porozmawiać o wspólnej przyszłości. Nagle wybuchnął śmiechem. W takim pośpiechu opuścili miasto, że nawet nie wiedział, dokąd jadą. – Dokąd chcesz jechać? – Odruchowo skierował się w stronę San Francisco.

– Nie wiem. – Nadal znajdowała się w szoku. Jeszcze kilka godzin temu było zagrożone jej życie, teraz świat stał przed nią otworem. Wystawiła twarz na promienie zimowego słońca. Miała na sobie prostą sukienkę, którą kupił dla niej Spencer. – Chcę przez chwilę posiedzieć tu, rozkoszując się świeżym powietrzem. Myślałam, że już nigdy nie wyjdę na wolność. – Nie powiedział jej, że chwilami on też tak myślał. Z hotelu zadzwonił do ojca i pochwalił się, że wygrał sprawę. Ojciec pogratulował mu i spytał, kiedy wraca. Spencer jeszcze nie wiedział. Chciał odpocząć gdzieś z dala od dziennikarzy i policji. Podczas całego procesu reporterzy doprowadzali go do szaleństwa. Spytał Crystal, czy brakuje jej Hollywood.

– Hollywood? – Zamyśliła się, a po chwili pokręciła głową. – Właściwie nie. Brak mi pracy… śpiewania… grania w filmie. Bardzo to lubiłam. Reszta nie miała znaczenia. – O mało nie przypłaciła tego życiem. Ernie nawet po śmierci okazał się groźny. – Zresztą i tak nigdy nie będę mogła tam wrócić.

– Dlaczego? Jeśli zechcesz, zawsze możesz wrócić. – Ale zrozumiałby ją, gdyby nie miała na to ochoty.

– Nie, nie mogę. Przepisy o moralności nie zezwalają wytwórniom filmowym zatrudniać morderczyń – odparła ze śmiechem. Spencer uruchomił silnik. Crystal wyjrzała przez okno. Świat jeszcze nigdy nie wydał jej się piękniejszy. Wyraźniej niż zwykle dostrzegała kolory. Wszystko było takie zielone i niebieskie. Spojrzała na Spencera. – Zawdzięczam ci życie. Ale myślę, że wiesz o tym. – Dotknęła jego ręki i przysunęła się do niego bliżej. Odmłodniała. Napięcie minęło, tylko z oczu można było wyczytać, jakie przeżyła piekło. Spencer delikatnie musnął policzek Crystal, po czym pochylił się i pocałował ją.

– Tak cię kocham. Chyba bym umarł, gdyby coś ci się stało. – Przywarła do niego, niczym zagubione dziecko, a on otoczył ją ramieniem i przytulił do siebie.

– Nie wiem, co bym zrobiła, gdybyś… – Nie mogła dokończyć. Spencer obejmował ją, obserwując szosę.

– Nie myśl już o tym, Crystal. Już po wszystkim. – Jadąc w kierunku San Francisco rozważali, gdzie powinna zatrzymać się Crystal. Jeszcze nie zdecydowała. Teraz pragnęła jedynie jak najszybciej opuścić Los Angeles i uciec jak najdalej. Chciała spotkać się z Harrym oraz Pearl i być ze Spencerem. Mieli sobie dużo do powiedzenia teraz, kiedy wiedział, że rok temu zerwała z nim z powodu pogróżek Erniego.

Do San Francisco dotarli o dziesiątej wieczorem i udali się prosto do Harry'ego. Wiedział już o wszystkim z radia. Uściskali się z Crystal, płacząc ze wzruszenia, potem Harry postawił im drinka. Od Harry'ego pojechali do hotelu "Fairmont". Spencer wynajął dwa pokoje na wypadek, gdyby ktoś z obsługi hotelu powiadomił o ich przyjeździe dziennikarzy. Ucieszył się, kiedy się okazało, że pokoje sąsiadują ze sobą. Crystal stała w drzwiach i patrzyła na niego. W pewnej chwili poczuła, że nogi uginają się pod nią. Spencer chwycił ją w ramiona i położył na łóżku. Tulili się przez długie godziny, odkrywając na nowo to, co obydwoje tak dobrze pamiętali z dawnych lat. Kiedy w końcu Crystal usnęła, zgasił światło. Obudziła się dopiero rano. Czekał już na nią z kawą i rogalikami. Uśmiechnął się patrząc, jak się przeciąga, a po chwili wślizgnął się pod koc.

– Dzień dobry, Śpiąca Królewno. Lepiej się czujesz?

Zdążył już zadzwonić do biura i odbyć długą rozmowę ze swym szefem. Nie zdziwił się i specjalnie nie zmartwił tym, co od niego usłyszał. Powiedziano mu, że sensacji, jaką wzbudzał swoją osobą przez ostatnie dwa miesiące, nie da się pogodzić z pracą w instytucji rządowej. Swoim zachowaniem wprawił wszystkich w zakłopotanie. Mieli nadzieję, że ich rozumie. Byłoby im ogromnie przykro, gdyby narazili się na niezadowolenie sędziego Barclaya. Ale Spencer poczuł głęboką ulgę, słysząc te słowa. Nie wspomniał Crystal o rozmowie. Wiedział, że bardzo by się zdenerwowała. Poza tym zostawiono mu jeszcze dość zagadkową wiadomość od młodego senatora z Kalifornii. Najdziwniejsze było to, że Spencer nawet go nie znał.

Leżeli w łóżku i rozmawiali o procesie. Podczas śniadania pokazał Crystal prasę. Wszystkie gazety na pierwszych stronach zamieściły jej zdjęcia oraz informacje o uniewinnieniu. Bała się, że ją rozpoznają, kiedy się pokaże na ulicy.

– To straszne zdobyć sławę w taki sposób. – Uśmiechnęła się. Zjedli rogaliki i napili się wybornej kawy, po czym Spencer zaproponował, by pojechali do doliny odwiedzić Boyda i Hiroko. Crystal nie miała ochoty na tę wyprawę, to dla niej zbyt bolesne – tłumaczyła.

– Nigdy więcej nie chcę wracać na ranczo. – Bała się, że nie zniosłaby jego widoku. Była pewna, że Becky już dawno stamtąd wyjechała, ale sądziła, że nadal mieszka tam matka. Miejsce to wywoływało w niej zbyt wiele smutnych wspomnień. Ale przyznała, że mając obok siebie Spencera, może spojrzy na krainę swego dzieciństwa innym okiem. – A jak tam twoje sprawy? – Popatrzyła na niego z niepokojem. – Nie musisz już wracać do domu? – Wiedziała, że od chwili opuszczenia Los Angeles nie dzwonił do Elizabeth. Spencer nie bardzo wiedział, co powiedzieć swej żonie. Nie rozmawiali ze sobą od kilku tygodni. Postanowił, że zajmie się tą sprawą po zakończeniu procesu. Ale teraz z kolei nie chciał zostawiać Crystal samej.

– Nie spieszy mi się. – Nie powiedział jej jeszcze, że stracił pracę. Ale uważał, że to niewielka cena za uratowanie Crystal życia.

Po południu przeszli się wzdłuż nabrzeża, Crystal kupiła sobie kilka ubrań. Nie miała ani grosza z pieniędzy zarobionych w Los Angeles. Wszystko zabierał jej Ernie. Cały dobytek został w domu w Beverly Hills. Nie chciała go ani zatrzymać, ani sprzedać. Zdawała sobie sprawę z tego, że wkrótce musi sobie znaleźć jakąś pracę. Nie może wiecznie pozostawać na utrzymaniu Spencera. Znów była w punkcie wyjścia: bez domu, bez grosza przy duszy. Miała nawet mniej, niż kiedy pojawiła się u pani Castagna. Ale przynajmniej na krótko spełnił się jej sen o Hollywood. No i teraz miała obok siebie Spencera. Przez godzinę, przez dzień. Wiedziała, że kiedyś wróci do Waszyngtonu, i była wdzięczna za każdą wspólnie z nim spędzoną chwilę. Podczas procesu rozmawiali tylko o sprawie. Pod czujnym okiem strażników i w obawie przed czyhającymi na każdym kroku reporterami nie śmiał jej nawet dotknąć. Teraz wreszcie mogli się rozkoszować sobą.

Późnym popołudniem wrócili do hotelu. Kiedy Crystal zobaczyła, jak ludzie w holu na dole gapią się na nią, oświadczyła, że chce zjeść kolację w pokoju. Stała się zbyt znana, z niezbyt dobrej strony. Tego dnia dużo rozmawiali: o Waszyngtonie, o pracy Spencera i o jego życiu w stolicy kraju, o tym,jak polubił politykę i sfery rządowe. Nie ukrywał przed nią, że dla niego samego była to niespodzianka. Cristal mówiła o ludziach spotkanych w Hollywood, o gwiazdach, o ciężkiej pracy. Przyznała, że mimo wszystko lubiła grać w filmach.

– Sądzę, że pewnego dnia stałabym się całkiem niezła – powiedziała cicho. Spencer zamówił już dla nich kolację, siedzieli w szlafrokach, przytuleni do siebie. Było im razem tak dobrze, a więź, istniejąca kiedyś między nimi, stała się mocniejsza.

– Wydawałaś się całkiem niezła, jeszcze zanim tam pojechałaś. – Nie zapomniał jej głosu, ani jak śpiewała w klubie "U Harry'ego". – Może kiedy wszystko ucichnie, znów tam wrócisz.

– Nie wydaje mi się, bym kiedykolwiek miała na to ochotę – powiedziała cicho, spoglądając smutno przed siebie. – To okrutny świat, w którym panują prawa dżungli. – Ale jeśli nie Hollywood, to co? Potrafiła tylko śpiewać i grać. A teraz bała się komukolwiek pokazać na oczy. Wszyscy z miejsca by ją rozpoznali. Kiedy wstąpili do Harry'ego, ten zaproponował Crystal, by śpiewała tak jak dawniej, ale podziękowała.

– Kiedyś ludzie zapomną o tym procesie, tak jak z czasem zapominają nawet o najbardziej sensacyjnych wydarzeniach. – Uspokajał Spencer.

Przypomniał sobie telefon od senatora. Nadal intrygowało go, czego od nich chciał. Przyniesiono kolację na srebrnych półmiskach. Spencer obserwował, jak Crystal dłubie widelcem w talerzu. Delikatnie ujął jej dłoń i spytał, o czym myśli. Uśmiechnęła się do niego, unosząc oczy pełne łez, a po chwili wybuchnęła śmiechem.

– Właśnie myślałam, że chciałabym pojechać do domu. Tylko że ja nie mam domu. – Spencer również się roześmiał. Była to prawda. Nie miała dokąd pójść, nie miała nikogo, kto by na nią gdzieś czekał. Pearl proponowała jej pokój, ale Crystal nie chciała nikomu sprawiać kłopotu. Poza tym nie zdecydowała jeszcze, czy zostanie w San Francisco na dłużej. Jej plany w dużej mierze zależały od tego, co postanowi Spencer.

– Jedźmy na kilka dni do doliny. Nie musimy tam zostawać długo. Możemy odwiedzić Boyda i Hiroko, a potem wybrać się gdzieś indziej. Potrzebujesz czasu, by wszystko sobie spokojnie przemyśleć. Przecież od zakończenia procesu upłynęły dopiero dwa dni. Pojedźmy tam jutro.

Długo się wahała, patrząc na Spencera, ale w końcu skinęła głową.

– A jakie są twoje plany? Nie możesz przecież wiecznie się mną opiekować.

– Bardzo bym chciał – szepnął jej do ucha w pogrążonym w półmroku pokoju.

– Przecież masz swoje życie w Waszyngtonie. A przynajmniej to, co z niego pozostało po tym, jak wyrwałam cię na trzy miesiące. Przypuszczam, że cholernie dużo będzie cię ta przerwa kosztowała. – Myślała o Elizabeth. Niezupełnie rozumiała panujące między nimi stosunki. Nie miała pewności, jak wyglądają ich sprawy. Spencer nigdy albo bardzo rzadko mówił na ten temat. Ale Crystal wiedziała, że nadal jest żonaty. Ernie odszedł, tymczasem Spencer ciągle był związany ślubem.

Spencer zadzwonił do domu i zostawił wiadomość, że jest w San Francisco, ale nie powiedział, w jakim hotelu. Nie przygotował się jeszcze do rozmowy z Elizabeth. Nie chciał tylko, by wpadła w panikę, gdyby zadzwoniła do hotelu w Los Angeles, w którym się zatrzymał, i dowiedziała się, że Spencer wyprowadził się stamtąd w dniu ogłoszenia werdyktu. Dokładnie wiedział, co sobie teraz myśli jego żona, ale nie chciał niczemu zaprzeczać ani niczego potwierdzać. Zresztą biorąc pod uwagę panujące między nimi stosunki, nie powinno jej to interesować. Pamiętał pogróżkę Elizabeth, rzuconą przed wyjazdem, i ciekaw był, czy w końcu zgodzi się dać mu rozwód.

Spencer jak gdyby nigdy nic oświadczył Crystal, że stracił pracę. Patrzyła na niego przerażona:

– Niemożliwe!

– Naprawdę!

– Mój Boże! Obydwoje nie mamy pracy! – Roześmiała się, ale czuła straszne wyrzuty sumienia. Przecież dopiero dziś rano mówił, jak bardzo zasmakował w polityce. Zastanawiała się, co Spencer teraz zrobi. Powiedział jej wtedy o telefonie od senatora. Nalegała, by z samego rana oddzwonił.

– Czy chciałbyś się kiedyś ubiegać o takie stanowisko?

– Może. Albo zostanę sędzią, jak mój ojciec. – Uśmiechnął się. Wydawało mu się to teraz bez znaczenia. Najważniejsze, że Crystal jest bezpieczna i że są razem. W ciągu tych dziewięciu lat nic się między nimi nie zmieniło. Nadal myślał o niej dzień i noc i wiedział, że nie chce, by kiedykolwiek się rozstawali.

Do późnej nocy rozmawiali o niezbyt jasno sprecyzowanych ambicjach politycznych Spencera, o filmach Crystal, a także o dzieciach, o psach, o Boydzie i Hiroko. Z radością oczekiwała spotkania z nimi, choć bała się trochę wizyty w dolinie. Spencer wynajął samochód i z samego rana mieli wyruszyć w drogę. Nie mogła się doczekać, kiedy zobaczy Jane. Nie widziała jej od chwili wyjazdu do San Francisco. Jane miała teraz siedem lat i prawdopodobnie nawet nie pamiętała Crystal.

W końcu położyli się spać. Znów się kochali, a potem przez długie godziny Spencer obejmował ją czule. Lata rozłąki skurczyły się do kilku chwil, przestały się w ogóle liczyć. Spali, przytuleni do siebie, jak dzieci.

Загрузка...