Crystal miała rację. Spencer kochał swoje nowe zajęcie. Praca dla młodego senatora to było dokładnie to czego zawsze pragnął. Obowiązki zawodowe pochłaniały całe dnie, powierzono mu bardzo odpowiedzialne zadanie. Nagle znalazł się w centrum świata wielkiej polityki. Jego wykształcenie prawnicze okazało się niezwykle przydatne. Zaczął rozważać, czy pewnego dnia samemu nie kandydować do Kongresu. Ale za bardzo lubił senatora z Kalifornii, by się z nim rozstawać.
Elizabeth bardzo imponowało nowe zajęcie Spencera i wyłącznie z tego powodu ponownie nie wyraziła zgody na rozwód. Mimo że wystąpił w charakterze obrońcy podczas procesu Crystal i choć podejrzewała go o romans, osiągnęła w końcu to, czego zawsze pragnęła. Była żoną "kogoś". Kiedy wrócił do Waszyngtonu, była wściekła i przez pierwszy tydzień prawie jej nie widywał. Poważnie myślał o wyprowadzeniu się z domu. Bez względu na to, czy zwiąże się z Crystal na stałe, czy też nie, wiedział, że nie może być dłużej mężem Elizabeth. Życie z Crystal z całą ostrością pokazało mu, czego brakowało jego związkowi z Elizabeth. Wolał zamieszkać samotnie, niż zadowalać się byle czym. Powiedział to, kiedy wreszcie doszło między nimi do ostatecznej rozmowy. Nie tłumaczył się, nie przepraszał, nie zamierzał jej okłamywać.
– Takie życie nie ma sensu. Oboje zasługujemy na coś lepszego – oświadczył w tydzień po podjęciu nowej pracy. Pamiętając jej pogróżki jeszcze sprzed procesu Crystal i biorąc pod uwagę, jak długo nie wracał do domu po zakończeniu rozprawy, wprost nie mógł uwierzyć, że Elizabeth nie zgadza się na rozwód. Nic ich już nie łączyło, tajemnicą poliszynela było, że ostatnie kilka tygodni spędził z Crystal. – Uważam, że najwyższa pora z tym skończyć. – Ale Elizabeth intrygowało nowe zajęcie jej męża. Uważała, że po raz pierwszy Spencer robił coś rzeczywiście ważnego. Ludzie nadal pamiętali, jak świetnie sobie poradził, broniąc tę gwiazdę filmową. Zamiast się na niego gniewać, pękała z dumy. Spencer uświadomił sobie, jak mało ją znał. Dla niej najważniejsza była sława za wszelką cenę, nawet jeśli oznaczało to podtrzymywanie ich nieudanego małżeństwa.
– Proponuję, byśmy się tak nie spieszyli, Spencerze. Tyle już czekaliśmy, że dalsza zwłoka nie powinna sprawić większej różnicy. – Nie kierowała się bynajmniej odruchem serca, a wyłącznie wyrachowaniem. Spencer też zdawał sobie sprawę z tego, że czasy, gdy oszukiwał samego siebie, iż kocha Elizabeth, dawno minęły. Nie chciał już dłużej ciągnąć tej gry. Pragnął ją zakończyć i bez ogródek oświadczył to swej żonie.
– Czemu, na litość boską, chcesz kontynuować tę maskaradę, Elizabeth? Przecież nie jesteśmy już nawet przyjaciółmi.
– Podoba mi się to, czym się teraz zajmujesz, Spencerze. – Odpowiadała jej rola żony doradcy senatora.
– Mówisz poważnie? – spytał zdumiony.
– Tak. Zamierzam utrzymać nasz związek. Nie zgadzam się na rozwód. – Jak zawsze, była z nim szczera aż do bólu. – Musisz mi teraz to wszystko jakoś wynagrodzić. – Aż pobladł ze złości.
– To znaczy co?
– Wystawiłeś mnie na pośmiewisko, romansując z tą dziewczyną, i jeśli myślisz, że rozwiodę się z tobą, żebyś się mógł z nią ożenić, to się grubo mylisz. – Nie powiedział Elizabeth, że Crystal kazała mu wrócić do Waszyngtonu i nalegała, by dla dobra swej kariery pozostał z żoną.
– Bardzo chciałbym się z nią ożenić. – Nie zamierzał okłamywać Elizabeth. – Problem w tym, że ona nie chce.
– Jest albo bardzo głupia, albo bardzo mądra.
– Pragnie zostać sama, uważa też, że związek z nią zaszkodziłby mojej karierze.
– Ma rację. Jest mądrzejsza, niż myślałam. – Nie powiedziała mu, że to świadczyło o tym, jak bardzo Crystal kochała Spencera. Orędowanie za sprawą kochanki męża nie było celem Elizabeth. Pragnęła pozostać żoną Spencera. – Czy wraca do Hollywood?
– Nie, pojechała do domu. Dla niej już wszystko skończone.
– To znaczy gdzie? – zainteresowała się Elizabeth. Dobrze jest wiedzieć jak najwięcej o swym przeciwniku.
– Nieważne.
– Zamierzasz się z nią nadal spotykać? – Wyczytała z jego oczu, że z największą chęcią by do niej pojechał, gdyby tylko Crystal mu pozwoliła. Elizabeth czuła, że coś się stało przed powrotem Spencera do domu. Podejrzewała, że to Crystal kazała mu wyjechać do Waszyngtonu, i nie myliła się, wiedziała, że w przeciwnym razie Spencer nie wróciłby do niej. Ale skoro znów tu jest, Elizabeth zamierzała uczynić wszystko, co w jej mocy, by go zatrzymać. – Byłbyś strasznym głupcem, gdybyś dalej utrzymywał z nią kontakty. Obawiam się, że twojemu senatorowi też by się to nie spodobało.
– To wyłącznie moja sprawa. – Nie miał ochoty rozmawiać ze swoją żoną o Crystal. Myślał o swej ukochanej dzień i noc. Ale gdy do niej zadzwonił, nadal upierała się, że chce być sama. Oświadczyła, że żyją w zupełnie różnych światach i nie przekonywały jej żadne argumenty Spencera, że jest inaczej.
Był całkowicie zaabsorbowany pracą. Mijał tydzień za tygodniem, a Spencer – sam nie wiedząc czemu – nie wyprowadzał się od Elizabeth. Znacznie rzadziej, niż kiedyś, spotykał się z jej rodzicami. Sędzia Barclay pogratulował mu nowego stanowiska. Cieszył się z sukcesów zięcia głównie ze względu na Elizabeth. Została wychowana w taki sposób, by kiedyś móc być żoną "kogoś". W końcu Spencer mógł jej dać to, czego zawsze pragnęła.
Spencer nigdy nie zrozumiał, czemu właściwie nadal mieszkał w domu w Georgetown. Może dlatego, że był zbyt zajęty, by szukać sobie nowego mieszkania? Zresztą Elizabeth mu się nie narzucała. Chodziła z nim na przyjęcia, pomagała podejmować gości, ale poza tym miała swoje własne życie, własne towarzystwo, no i studia prawnicze. Nigdy nie uskarżała się na istniejący stan rzeczy i po kilku miesiącach Spencer uświadomił sobie, że małżeństwo z nią jest mu nawet na rękę. Wyrzucał sobie, że ocenia swój związek w taki sposób, ale Waszyngton to dziwne miasto, a politycy to dziwni ludzie. Okazało się, że małżeństwo z córką sędziego Barclaya miało wiele plusów.
Nadeszła jesień. Spencer już sześć miesięcy pracował dla senatora i był tak zajęty, że nie miał czasu na życie osobiste. Z Elizabeth widywał się tylko na oficjalnych przyjęciach. Nie miał nawet czasu, by dzwonić do Crystal. Nadal traktowała go ozięble. Mówiła, że świetnie sobie radzi, opowiadała mu, co słychać na ranczo, ale nie ukrywała, że nie chce go widzieć w dolinie. Odesłała go do Elizabeth, do Waszyngtonu, i znowu znalazł się w pułapce. Instynkt podpowiadał Crystal, że właśnie takie życie jest dla niego najlepsze i właśnie o czymś takim zawsze marzył.
W czasie Święta Dziękczynienia spotkał się z rodziną Elizabeth wydała wspaniały obiad. Przyjechali jego rodzice z Nowego Jorku. Zatrzymali się u nich. Ojciec Spencera gratulował sobie, że kilka lat temu nad jeziorem Tahoe przekonał syna, by został z Elizabeth. Barclayowie też wydawali się zadowoleni. Nie pytali, kiedy młodzi zamierzają mieć dzieci. Oboje byli przecież tacy zajęci. W czerwcu Elizabeth miała ukończyć studia.
– Spróbujcie tylko wyobrazić sobie dwóch prawników pod jednym dachem – zażartował ojciec Spencera. – Możecie założyć wspólną firmę adwokacką.
To jedyna rzecz, która by nas łączyła pomyślał Spencer. Elizabeth wspaniale odgrywała rolę idealnej żony, była jak zwykle czarująca i dowcipna. Każdy kto ją ujrzał, nie mógł się jej nachwalić. Mieli przed sobą świetlaną przyszłość. Sędzia Barclay zaproponował, by Spencer po jakimś czasie współpracy z młodym senatorem pomyślał o własnej karierze. Podobnie jak Elizabeth uważał, że zięć powinien ubiegać się o miejsce w Kongresie. Ale na razie było na to jeszcze za wcześnie. Spencera pochłaniała praca dla senatora. Oddawał się jej bez reszty, by uciec przed samotnością. Miał trzydzieści sześć lat i daleko zaszedł. Ale jednocześnie stracił to, czego pragnął najgoręcej… nie chodziło o żonę… tylko o dziewczynę, którą spotkał dziewięć lat temu na pewnym ranczo. Stracił Crystal.