Rozdział siódmy

Pewnego kwietniowego popołudnia Crystal poszła się zobaczyć ze swoją przyjaciółką, która czuła się kiepsko, ale w przeciwieństwie do Becky nie uskarżała się na złe samopoczucie. Choć lekarz przewidywał, że rozwiązanie nastąpi w marcu, Hiroko jeszcze nie urodziła dziecka. Była jak zawsze serdeczna, życzliwa i radośnie powitała przyjaciółkę. Od śmierci Tada upłynęło sześć tygodni. Crystal odwiedzała Hiroko prawie codziennie. Nie mogła sobie znaleźć miejsca w domu, matka wiecznie krytykowała ją i rzucała córce oschłe uwagi. W rezultacie Crystal czuła się bardziej samotna niż kiedykolwiek. Podejrzewała, że matkę coś trapi. Zresztą może po prostu brakowało jej Tada i nie wiedziała, jak to wyrazić. Któregoś dnia Crystal podzieliła się z Hiroko swoimi przemyśleniami i przyjaciółka przyznała, że to bardzo prawdopodobne. Ale po wyjściu Crystal Boyd powiedział żonie, że Olivia nigdy nie lubiła swej młodszej córki. Pamiętał, że kiedy byli jeszcze dziećmi, dawała jej klapsy za najdrobniejsze przewinienia jednocześnie jawnie rozpieszczając Rebeccę. Podejrzewał, że z tego powodu Tad faworyzował Crystal. Dostrzegali to nawet koledzy obu sióstr.

Obie kobiety miło spędziły popołudnie i o zmierzchu Crystal poszła do domu. Matki nie było, pojechała z Becky do miasta. Crystal pomogła babce nakryć stół do kolacji. Po śmierci ojca wyraźnie schudła, nigdy nie odczuwała głodu. Położyła się spać, a o wschodzie słońca osiodłała konia i postanowiła pojechać z wizytą do Websterów. Była sobota, dzień wolny od zajęć w szkole. Wiedziała też, że swym pojawieniem się nie zbudzi Hiroko, bo jej przyjaciółka to ranny ptaszek. Ale kiedy dotarła na miejsce, w drzwiach natknęła się na zmęczonego i zaniepokojonego Boyda. Hiroko przez całą noc miała bóle, lecz nie urodziła jeszcze dziecka. Pojechał do mieszkającego w mieście lekarza, ale doktor odmówił pomocy, oświadczając, że pani Webster nie jest jego pacjentką. Był to ten sam lekarz, który osiem miesięcy temu nie chciał zbadać Hiroko. Nadal nie zmienił zdania. Boyd wiedział, że musi sam odebrać poród. Nie było mowy, by zawieźć Hiroko do San Francisco. Doktor Yoshikawa dał mu na wszelki wypadek do przeczytania książkę, ale poród nie przebiegał tak jak powinien. Hiroko bardzo cierpiała, widział już główkę dziecka, która jednak przy kolejnych skurczach nie przesuwała się dalej. Pośpiesznie wyjaśnił wszystko Crystal. Z sypialni dobiegały jęki Hiroko.

– Próbowałeś się skontaktować z doktorem Chandlerem? – Wprawdzie doktor Chandler kilka lat temu przeszedł na emeryturę i był prawie kompletnie ślepy, ale ostatecznie to lekarz. W Caligosta mieszkała też akuszerka, ale ona już dawno temu odmówiła pomocy Hiroko.

– Pojechał do Teksasu, odwiedzić córkę. Próbowałem się do niego dodzwonić w nocy ze stacji benzynowej. – Myślał o odwiezieniu żony do San Francisco, ale bał się, że wtedy stracą dziecko.

– Czy mogę ją zobaczyć? – Nieraz asystowała przy cieleniu się krów, ale jeszcze nigdy nie widziała rodzącej kobiety. Kiedy szła za Boydem do sypialni, poczuła w środku nerwowe drżenie, Hiroko leżała skulona na łóżku, ziejąc głośno, próbując rozpaczliwie wypchnąć dziecko. Spojrzała bezradnie na Crystal i opadła na poduszkę.

– Nic z tego… – Crystal przyglądała się, jak Hiroko złapał kolejny bolesny skurcz. Boyd podszedł do żony i ujął ją za rękę. Crystal współczuła swojej bezradnej, zbolałej przyjaciółce. Przemknęło jej przez głowę, czy przypadkiem dziecko nie umrze albo co gorsza… czy nie umrze Hiroko. Nie zastanawiając się, co robi, Crystal wyszła do kuchni, by umyć ręce. Po chwili wróciła z kilkoma czystymi ręcznikami. Całe łóżko było we krwi, długie czarne włosy Hiroko opadały jej na twarz. Znów napięła wszystkie mięśnie, lecz na próżno. Crystal przemówiła do niej cicho, ale pewnym siebie głosem:

– Hiroko, pozwól nam sobie pomóc… – Spojrzała w oczy swej przyjaciółki, pragnąc gorąco, by Japonka przeżyła, i modląc się w duchu za jej dziecko.

Przypomniała sobie klacze, którym pomagała się oźrebić, zastanawiając się, czy wiedza, jaką dzięki temu zdobyła, okaże się teraz przydatna. Zresztą i tak nie mieli się do kogo zwrócić. Nikt nie przyjedzie byli zdani tylko na siebie – Boyd, Crystal i mała Japonka. Po policzkach płynęły jej łzy, ale nie wydała najmniejszego jęku, gdy Crystal pochyliła się nad nią. Zobaczyła główkę dziecka. Miało brązoworudawe włoski, koloru pośredniego między kolorem włosów Boyda i Hiroko.

– Nic z tego… – załkała zrozpaczona, kiedy Boyd poprosił, by spróbowała jeszcze raz. Crystal zauważyła, że główka dziecka przesunęła się nieco do przodu. – No, Hiroko… spróbuj jeszcze raz… – Ale Hiroko była zbyt wyczerpana.

Nagle Crystal zrozumiała, czemu poród przebiega nie tak, jak należy. Płód miał nieprawidłowe położenie, twarzą do kości łonowej. Należało go obrócić. Robiła to, kiedy asystowała przy źrebieniu się klaczy, ale myśl, że ma w ten sposób pomóc swojej przyjaciółce, przeraziła ją. Spojrzała na Boyda i cicho wyjaśniła mu, co jest przyczyną nieprawidłowego przebiegu porodu. Wiedziała, że jeśli nie obrócą dziecka, może ono umrzeć albo umrze Hiroko. Niewykluczone, że na wszelką pomoc dla dziecka jest już za późno. Crystal wiedziała, że trzeba działać szybko. Przy kolejnym skurczu delikatnie wsunęła rękę w kanał rodny i pewnie chyciła dziecko. Wstrzymując oddech obróciła je. Boyd przytrzymywał krzyczącą z bólu żonę. Przy kolejnym skurczu Hiroko naprężyła mięśnie, jakby chcąc wypchnąć rękę Crystal. Główka znów się trochę przesunęła. Hiroko parła z całej siły. Kiedy dziecko zaczęło się w końcu rodzić, ból był wprost rozdzierający. W pewnej chwili główka dziecka znalazła się na zewnątrz i Crystal wydała okrzyk radości. Noworodek zaczął płakać jeszcze między udami matki. Po policzkach Crystal też płynęły łzy. W pokoju zapanowała cisza pełna napięcia. Hiroko znów naprężyła mięśnie. Płakała i śmiała się jednocześnie, nasłuchując płaczu swego dziecka. Chwilę potem, było już po wszystkim. Cała trójka spoglądała ze zdumieniem na małą dziewczynkę. Łożysko urodziło się zaraz potem, Boyd usunął je, tak jak to było opisane w książce. Ale wcześniej podręcznik okazał się zupełnie nieprzydatny. To Crystal uratowała życie ich dziecku. Przyglądała mu się z lękiem. Wyglądało identycznie jak matka. Hiroko, trzymając maleństwo, płakała z radości.

– Dziękuję… dziękuję… – Była zbyt wyczerpana, by powiedzieć coś więcej. Zamknęła oczy i przytuliła dziewczynkę do piersi, Boyd też płakał. Spojrzał z miłością na żonę, musnął lekko policzek noworodka, a potem przeniósł wzrok na Crystal.

– Uratowałaś ją… uratowałaś je obie… – Łzy przyniosły mu ulgę po długim napięciu.

Crystal wyszła przed dom. Słońce stało już wysoko na niebie. Zdumiała się, kiedy uświadomiła sobie, ile czasu to wszystko trwało. Okazało się, że ratowanie przyjaciółki i jej malutkiego dziecka zabrało kilka godzin. Po chwili podszedł do niej Boyd. Siedziała na trawie rozmyślając nad tym, jak niezwykła jest natura. Nigdy nie widziała nic piękniejszego, niż to dopiero narodzone dziecko. Tak jak Hiroko, zdawało się wyrzeźbione z kości słoniowej, oczy miało lekko skośne jak matka ale było w nim również coś z Boyda. Uśmiechając się w głębi duszy, zapytała siebie, czy córeczka Websterów będzie kiedyś piegowata tak jak Boyd. Kiedy spoglądał na przyjaciółkę swej żony, sprawiał wrażenie, jakby w jednej chwili wydoroślał. Czuł dla niej wdzięczność, której nie potrafił wyrazić.

– Jak tam Hiroko? – Crystal wciąż się niepokoiła. Żałowała, że nie mogą wezwać lekarza. Zawsze istnieje niebezpieczeństwo infekcji.

– Obie śpią – Uśmiechnął się i usiadł obok Crystal. – Wyglądają tak ślicznie.

Crystal uśmiechnęła się do niego. Byli dwójką dzieci, które dziś rano nagle wydoroślały. Stali się świadkami cudu narodzin człowieka, który wydał im się wprost nadzwyczajny.

– Jak ją nazwiecie?

– Jane Keiko Webster. Chciałem, by miała na imię Keiko, ale Hiroko pragnęła by dać dziecku amerykańskie imię. Może ma rację. – Mówiąc to posmutniał. Spojrzał na dolinę, w której oboje wzrastali. – Keiko to imię jej siostry, która zginęła w Hiroszimie.

Crystal skinęła głową, wiedziała o tym od Hiroko.

– Boyd, to prześliczna dziewczynka. Bądź dla niej dobry. – Słowa te zabrzmiały w jej ustach dosyć dziwnie. Miał dwadzieścia cztery lata i znali się od dziecka. Becky kiedyś próbowała go podrywać, ale bez skutku. Crystal żałowała, że nic z tego nie wyszło. To dobry, przyzwoity chłopak, zupełnie inny niż Tom Parker. Spojrzała rozmarzonym wzrokiem na wzgórza. Owego pięknego, wiosennego dnia słońce świeciło jasno na bezchmurnym niebie. – Mój tatuś był dla mnie zawsze taki dobry, to najlepszy człowiek, jakiego znałam. – Spojrzała na Boyda oczami pełnymi łez. Otarła je rogiem koszuli.

– Bardzo ci go brak.

– Tak. Poza tym… wszystko się teraz zmieniło. Nigdy nie byłam zbytnio związana z matką. Zawsze wolała Becky. – Powiedziała to rzeczowym tonem, wzdychając lekko. Leżała na wznak na ciepłej murawie. W pewnej chwili uśmiechnęła, się na wspomnienie czegoś. – Sądzę, że zawsze uważała, iż tatuś mnie rozpieszcza. I miała rację. Ale nie mogę powiedzieć, by mnie to martwiło. – Roześmiała się i przez moment znów sprawiała wrażenie dziecka. Zrobiło mu się jej żal.

– Sądzę, że powinienem do nich wrócić. Czy mam Hiroko coś przygotować do jedzenia? – Zupełnie nie wiedział, co dalej robić. Crystal uśmiechnęła się do niego.

– Jeśli będzie głodna. Mama mówiła, że Becky jadła po tym jak wilk, ale Willie urodził się bez komplikacji. Powiedz jej, by się nie przemęczała. – Podniosła się. – Przyjdę dziś po południu lub jutro, jeśli uda mi się wyrwać z domu. – Matka wiecznie znajdywała dla niej jakieś zajęcia. Teraz, kiedy Becky spodziewała się drugiego dziecka, kazała Crystal sprzątać dom siostry albo pomagać jej przy praniu. Czasami Crystal czuła się jak niewolnica szorując podłogę w pokoju Becky, podczas gdy siostra z matką siedziały w kuchni i piły kawę.

– Uważaj na siebie. – Stał zakłopotany, patrząc, jak Crystal odwiązuje konia, a potem rumieniąc się pocałował ją w policzek. – Dziękuję ci, Crystal. – Głos mu zachrypł ze wzruszenia. – Nigdy tego nie zapomnę.

– Ani ja. – Spojrzała mu prosto w oczy, przytrzymując wodze. – Ucałuj w moim imieniu Jane. – Wskoczyła na siodło i spojrzała na niego jeszcze raz.

Przez chwilę pomyślała o Spencerze. Teraz Boyd stał się jej jeszcze bliższy i w pewnej chwili zapragnęła mu powiedzieć o sobie i Spencerze. Ale co właściwie mogła mu powiedzieć? Że zakochała się w mężczyźnie, który najprawdopodobniej dawno już o niej zapomniał? Widzieli się przecież zaledwie dwa razy. Ale kiedy jechała do domu, uśmiechając się na myśl o dziecku, śpiącym w ramionach Hiroko, w pewnej chwili uświadomiła sobie, że marzy o Spencerze. To jedyne, co jej zostało – marzenia o nim, wspomnienia o ojcu i fotosy gwiazdorów filmowych, przyczepione do ścian jej sypialni.

Загрузка...