ROZDZIAŁ 49

Z okien chicagowskiego penthousu dawny sąsiad Zacka, drużba na jego weselu, Mathew Farrell, podziwiał Lake Shore Drive. Nie kontemplował widoku zbyt długo, bo do pokoju wpadła i usadowiła mu się na kolanach córeczka Marissa, za nią nadeszła jej matka. Jedwabiste, jasne włosy Marissy i błękitne oczy czyniły ją tak podobną do Meredith, że Matt, patrząc na swoje dwie dziewczynki, aż się uśmiechnął.

– Myślałem, że to pora spania – zwrócił się do córki.

Popatrzyła na lśniący prospekt akcji, który przeglądał. Najwyraźniej wzięła go za jedną ze swoich książeczek.

– Najpierw, tatusiu, opowiedz mi historyjkę, proszę.

Spojrzał pytająco na Meredith. Prezeska Bancroft & Company, wielkiej sieci ekskluzywnych domów towarowych, założonych jeszcze przez jej przodków, uśmiechnęła się bezradnie.

– To przecież niedziela – powiedziała. – Myślę, że w taki dzień popołudniowa drzemka może trochę poczekać.

– Mamusia się zgadza. – Wygodnie sadowiąc córkę na kolanach, zastanawiał się, co jej opowiedzieć. Meredith usiadła na fotelu naprzeciwko obojga, w oczach męża dostrzegła błysk rozbawienia. Jak tylko otworzył usta, zrozumiała przyczynę jego wesołości.

– Dawno, dawno temu – zaczął poważnym głosem – była sobie piękna księżniczka, która zasiadła na tronie w Bancroft and Company.

– Mamusia? – zaszczebiotało dziecko.

– Mamusia – przyznał. – Księżniczka była nie tylko piękna i wspaniała, ale także wyjątkowej mądrości. Niestety, pewnego dnia – ciągnął, nadal zachowując powagę – bardzo zły bankier namówił ją do zainwestowania pieniędzy w firmę, która…

– Wujek Parker? – zapytała z rezolutną miną Marissa.

Meredith z trudem stłumiła śmiech, słysząc słowa, jakimi Matt opisuje jej byłego narzeczonego i pośpiesznie wtrąciła:

– Tatuś żartuje. Wujek Parker nie jest zły.

– To historia mojego autorstwa – zaprotestował Matt i kontynuował: – I zdarzyło się tak, że mąż księżniczki, który akurat wie dość dużo o inwestowaniu pieniędzy, poradził jej, by nie słuchała bardzo złego bankiera. Ale nic nie pomogło, księżniczka uparła się. Co więcej – dodał głębokim, podkreślającym wagę słów głosem – była tak przekonana o słuszności swego postępowania, że założyła się z mężem, iż akcje pójdą w górę. Ale tak się nie stało, w piątek spadły o dwa punkty. A wiesz, co się dzieje, gdy księżniczka przegrywa zakład z mężem?

Dziecko pokręciło głową, uśmiechając się do wykrzywionej wesołością twarzy ojca.

– Musi za karę odbyć dzisiaj ze swoim mężem bardzo długą drzemkę. – Rzucił żonie wymowne spojrzenie.

– Mamusia idzie spać! – Marissa zaklaskała w dłonie.

– Tata jest tego samego zdania – powiedział Matt.

Meredith wstała, wzięła Marissę za rękę, ale jej ciepły uśmiech przeznaczony był dla Matta.

– Mądra mamusia – tłumaczyła córeczce – zakłada się tylko wtedy, gdy przegrana jest przyjemna. – Sielską atmosferę zakłóciło pojawienie się Joego O'Hary, rodzinnego ochroniarza i szofera w jednej osobie, który uważał się – i tak był traktowany – za członka rodziny.

– Matt – powiedział z zatroskaną miną – właśnie widziałem w telewizji Julie Mathison, tę kobietę, którą Zack wziął jako zakładniczkę. Jej konferencja prasowa właśnie się zaczyna.

Meredith nigdy nie poznała Zacharego Benedicta.

Gdy spotkała Matta, aktor siedział już w więzieniu, ale wiedziała, że obydwu mężczyzn łączyła głęboka przyjaźń. Spojrzała na Matta włączającego z ponurą miną telewizor.

– Joe, możesz zaprowadzić Marissę do łóżka?

– Naturalnie. Chodź, kochanie. – Odeszli, trzymając się za ręce, olbrzymi mężczyzna z maleńką dziewczynką – dziecko z dużym misiem.

Zbyt zdenerwowany, by usiąść, Matt wepchnął ręce w kieszenie spodni i w napięciu patrzył na ładną, młodą kobietę, z długimi ciemnymi włosami upiętymi na karku, ubraną w prostą, białą, wełnianą sukienkę ze złotymi guziczkami przy kołnierzyku i mankietach, wchodzącą na pełne mikrofonów podium.

– Niech Bóg ma go w swojej opiece – powiedział. – Dziewczyna wygląda jak Królewna Śnieżka, teraz wszyscy będą domagać się jego krwi.

Ale gdy burmistrz Keaton zakończył swe prośby do dziennikarzy o grzeczne potraktowanie Julie, a dziewczyna zaczęła opowiadać, co spotkało ją z rąk porywacza, zmarszczka na czole Matta powoli wygładziła się, a na jego twarzy ukazał się pełen niedowierzania uśmiech. Wbrew oczekiwaniom, ofiara Zacka opisywała spędzony z nim tydzień jak dobrą przygodę, mówiła o kurtuazji porywacza, opisywała jako niezwykle delikatnego, nie wspominając ani słowem „o strasznych chwilach na łasce bezwzględnego mordercy”.

Gdy opowiedziała, jak naprawdę wyglądała jej próba ucieczki na parkingu i o sprytnym wybiegu Zacka, wśród zebranych rozległ się szmer tłumionego podziwu. A gdy jeszcze opisała swoją ucieczkę na skuterze śnieżnym i wysiłki Zacka, by ją ratować ze strumienia, udało jej się przedstawić go jako pełnego wrażliwości bohatera.

Gdy kończyła oświadczenie, sala eksplodowała rzucanymi ze wszystkich stron pytaniami. Matt w napięciu oceniał ich ostrość.

– Panno Mathison – zawołał reporter CBS – czy Zachary Benedict groził pani bronią?

– Wiedziałam, że jest uzbrojony – odpowiedziała spokojnie, z uśmiechem- i to wystarczyło, by odwieść mnie, przynajmniej z początku, od jakichkolwiek prób kłótni czy krytykowania jego filmów.

Śmiech, który wybuchł, przerwały kolejne pytania:

– Panno Mathison! Gdy Benedict zostanie ujęty, wniesie pani przeciwko niemu skargę o porwanie?

Z drwiącym uśmiechem potrząsnęła głową.

– Nie sądzę, by zapadł skazujący wyrok. Gdyby wśród sędziów przysięgłych znalazły się kobiety, uniewinniłyby go natychmiast po usłyszeniu, jak na równi ze mną zajmował się gotowaniem i zmywaniem.

– Czy zgwałcił panią?

Uniosła wzrok z rozbawioną, pełną niedowierzania miną.

– Przecież dopiero co opisałam ze szczegółami, co działo się w ciągu tego tygodnia i podkreślałam, że ani razu nie użył wobec mnie przemocy fizycznej. Chyba nie zapomniałabym, gdyby próbował popełnić coś tak odrażającego.

– Czy obraził panią słownie? Skinęła z powagą głową, ale w oczach błysnęły iskierki wesołości.

– No tak, rzeczywiście…

– Może to pani opisać?

– Oczywiście. Jednego wieczora był głęboko urażony, gdy nie wymieniłam jego nazwiska wśród moich ulubionych aktorów filmowych.

Zebrani wybuchnęli śmiechem, ale reporter, który zadał pytanie, zdawał się nie rozumieć żartu.

– Czy wtedy groził pani? – naciskał. – Co dokładnie i jak powiedział?

– Cóż, mocno wzburzony spytał, czy mam słabość do niskich mężczyzn.

– Czy w którymkolwiek momencie bała się pani?

– Jego broni, pierwszego dnia – powiedziała ostrożnie – ale gdy nie zastrzelił mnie po próbie przekazania wiadomości w samochodowym barze ani wtedy, gdy usiłowałam uciec, zrozumiałam, że nie zamierza zrobić mi krzywdy, choćbym nie wiem jak go prowokowała.

Matt nie mógł oderwać wzroku od ekranu. W skupieniu słuchał, jak Julie, zgrabnie omijając rafy, odparowuje pytania dziennikarzy, jak udaje jej się zaszczepić wrogiemu Zackowi audytorium pewną dozę przychylności.

Po trzydziestu minutach nieprzerwanych pytań tempo ich zadawania zaczynało jakby słabnąć. Teraz zabrał głos reporter CNN.

– Panno Mathison, czy chce pani, by Zachary Benedict został ujęty?

Zwróciła twarz w jego stronę.

– Jak ktoś przy zdrowych zmysłach mógłby pragnąć, by złapano i ponownie uwięziono niesprawiedliwie skazanego człowieka? Nie rozumiem, jak ława przysięgłych mogła uznać go za winnego morderstwa, ale wiem dobrze, że do dokonania takiego czynu nie jest zdolny bardziej ode mnie. Gdyby było inaczej, nie stałabym tu dzisiaj. Przecież przed chwilą opowiedziałam wam, jak kilkakrotnie próbowałam storpedować jego plany. Chciałabym też, byście pamiętali, że gdy sądził, że zostaliśmy odkryci przez helikopter, jego największą troską było moje bezpieczeństwo, nie własne. Oczekuję przerwania tego polowania i wznowienia sprawy – dokończyła stanowczym, ale uprzejmym tonem. – Jeżeli, panie i panowie, nie macie więcej pytań, zakończmy naszą rozmowę i szczęśliwie powróćmy do naszych domostw. Jak powiedział pan burmistrz Addelson, miasto Keaton pragnie powrotu do normalności – ja także. Dlatego nie będę udzielać więcej wywiadów ani odpowiadać na żadne pytania. Nasze miasto jest zachwycone napływem waszych pieniędzy, ale jeżeli zostaniecie u nas dłużej, to uprzedzam, nadaremnie tracicie czas…

– Tylko jedno pytanie! – zawołał reporter „Los Angeles Times”. – Jest pani zakochana w Zacharym Benedikcie?

Spojrzała na niego, zmarszczyła piękne brwi i odpowiedziała pogardliwym tonem:

– Takiego pytania spodziewałabym się prędzej po „National Enquirer”, ale żeby „Los Angeles Times”… – Próba wykręcenia się od odpowiedzi, poparta śmiechem zebranych, tym razem nie powiodła się, bo odezwał się reporter „Enquirer”:

– W porządku, panno Mathison, a więc my zadajemy to pytanie: Jest pani zakochana w Zacharym Benedikcie?

Tylko ten jeden raz Matt usłyszał w głosie Julie drżenie. Jego serce wypełniło się współczuciem, gdy patrzył, jak dziewczyna walczy o zachowanie beztroskiego uśmiechu – zdradziło ją spojrzenie olbrzymich, ocienionych długimi rzęsami szafirowych oczu, pociemniałych i spoważniałych od uczucia, jakim mogła być czułość.

Współczucie Matta sięgnęło szczytu – zrozumiał, że dziennikarze w końcu ją osaczyli. Ale Julie od razu zmieniła taktykę. Dobrowolnie, z pełną świadomością, weszła w zastawioną pułapkę, tak śmiało, że aż zapierało dech.

– Większość kobiecej populacji naszego kraju na jakimś etapie życia prawdopodobnie wyobrażała sobie, że jest zakochana w Zacharym Benedikcie. Teraz, po bliższym poznaniu go – dodała lekko załamującym się głosem – uważam, że wykazały wspaniałą znajomość rzeczy. On… – zawahała się, wyraźnie szukając właściwych słów -… jest mężczyzną, którego każda może bez trudu pokochać.

Julie odwróciła się od mikrofonów. Natychmiast pojawiło się przy niej dwóch mężczyzn – Matt był pewien, agentów FBI – i kilku policjantów w mundurach, którzy sprowadzili ją z podium.

Wyłączył pilotem telewizor w chwili, gdy reporter CNN przeszedł do podsumowania wywiadu, potem popatrzył na żonę.

– Co o tym myślisz?

– Uważam – powiedziała Meredith spokojnie – że jest niesamowita.

– Czy udało jej się zmienić twoją opinię o Zacku? Ja oczywiście trzymam jego stronę, ale ty go nie znałaś, więc z twojej reakcji można wnioskować o nastrojach ogółu.

– Nie sądzę, bym była tak obiektywna, jak mówisz. Dla mnie jesteś mistrzem w ocenie charakterów, a nie kryłeś, że uważasz go za ofiarę pomyłki sądowej. Jeżeli ty wierzysz w jego niewinność, jestem skłonna podzielić twoje zdanie.

– Dziękuję za wyrazy uznania dla mojej przenikliwości. – Z czułością pocałował żonę w czoło.

– A teraz ja chcę cię o coś zapytać – odezwała się Meredith. Matt od razu wyczuł, czego będzie dotyczyło pytanie. – Julie Mathison powiedziała, że została zabrana do domu na odludziu, w górach Kolorado. Czy chodzi o nasz dom?

– Nie jestem pewien – powiedział i uśmiechnął się na widok jej powątpiewającej miny – ale chyba tak. Zack bywał tam kilkakrotnie, choć zawsze odbywaliśmy podróż drogą powietrzną. Za każdym razem ponawiałem zaproszenie… Zapewne uważałby się za uprawnionego do skorzystania z tego miejsca, oczywiście bez wplątywania mnie w…

– Ależ ty już zostałeś zamieszany w tę sprawę! – wybuchnęła nieco histerycznie Meredith. – Ty…

– Nie mam nic wspólnego z ucieczką Zacka, nie pozwoliłbym sobie na narażenie na niebezpieczeństwo ciebie czy mnie. – Popatrzył na jej wciąż niepewną minę i spokojnym głosem ciągnął dalej: – Zack przed pójściem do więzienia udzielił mi pełnomocnictwa do zajmowania się jego finansami, co czynię nadal. Taka działalność jest legalna i nie kryję się z nią przed władzami. Zanim uciekł, kontaktowaliśmy się regularnie.

– Ale co teraz, Matt? – Popatrzyła pytająco na męża. – Co się stanie, jeżeli spróbuje się z tobą skontaktować?

– W takim przypadku… – obojętnie wzruszył ramionami, co zaniepokoiło ją jeszcze bardziej -…postąpię jak przestrzegający prawa obywatel, o czym zresztą Zack doskonale wie: powiadomię władze.

– Jak szybko?

Roześmiał się z kolejnego dowodu jej przenikliwości, otoczył ramieniem i zdecydowanym gestem powiódł w stronę sypialni.

– Wystarczająco, by uniknąć oskarżenia o zmowę – obiecał. – Ale ani chwili wcześniej.

– A co ze sprawą korzystania z naszego domu? Podzielisz się z policją swymi podejrzeniami?

– To wyśmienity pomysł – powiedział po chwili namysłu. – Będzie następnym dowodem mojej niewinności, wykaże wolę współpracy z władzami.

– I gestem – dodała chłodno jego żona – który w żaden sposób nie może zaszkodzić twojemu przyjacielowi, bo według słów Julie Mathison, opuścił Kolorado kilka dni temu.

– Jesteś bardzo mądra, kochanie – przyznał z uśmiechem. – A teraz właź do łóżka, na naszą małą drzemkę, i zaczekaj, aż zadzwonię do miejscowego biura FBI.

Skinęła głową. Położyła mu dłoń na ramieniu i spytała:

– Gdybym cię poprosiła, byś nigdy więcej nie miał nic wspólnego z czymkolwiek, co wiąże się z Zacharym Benedictem… – Nie pozwolił jej dokończyć.

– Zrobiłbym dla ciebie wszystko, dobrze o tym wiesz – powiedział głosem nabrzmiałym emocjami – ale wolałbym, Meredith, byś mnie o to nie prosiła. Musiałbym z tym żyć i byłoby mi bardzo ciężko, gdybym odwrócił się od Zacka.

Meredith zawahała się.

Zdumiała ją lojalność okazywana przez męża temu człowiekowi. Powszechnie uznawany za świetnego, choć dość bezwzględnego biznesmena Matt miał setki znajomych, ale ani zbytnio im nie ufał, ani nie darzył prawdziwą przyjaźnią. Z tego, co wiedziała, właśnie Zachary Benedict był tym jedynym, uważanym przez Matta za godnego zaufania.

– To musi być niezwykły człowiek, skoro decydujesz się dla niego na tak wiele.

– Polubiłabyś go – powiedział z przekonaniem, uśmiechając się pod nosem.

– Skąd ta pewność? – By podtrzymać żartobliwy nastrój, przyjęła lekki ton.

– Jestem pewien, bo przecież szalejesz na moim punkcie.

– Czyżbyś chciał powiedzieć, że jesteście do siebie podobni?

– Wielu tak uważało, i to niekoniecznie musiał być komplement. Ale tak naprawdę… – spoważniał -…jestem wszystkim, co Zackowi pozostało, jedynym, któremu może ufać. Po aresztowaniu pochlebcy i fani Zacka, przez całe lata oblegający go na każdym kroku, odsunęli się jak od zadżumionego, zachowywali się tak, jakby jego upadek stanowił dla nich nie lada frajdę. Byli inni, ci pozostali mu wierni nawet po uwięzieniu. Ale od nich odciął się, nie chciał nawet odpisywać na listy.

– Pewnie się wstydził.

– Na to wygląda.

– W jednym się mylisz – powiedziała łagodnie – oprócz ciebie ma jeszcze innego sprzymierzeńca.

– Kogo?

– Julie Mathison. Jest w nim zakochana. Sądzisz, że dzisiaj oglądał ją albo słyszał w radio?

Mat potrząsnął głową.

– Wątpię w to. Musi być daleko, niekoniecznie w kraju. Byłby głupcem, pozostając w Stanach, a z pewnością nim nie jest.

– Chciałabym, by ją mógł słyszeć – powiedziała Meredith. Jej serce, pomimo troski o bezpieczeństwo męża, przepełniało współczucie dla Zacka. – Może jakimś trafem dowiedział się, co ona próbowała zrobić.

– W życiu osobistym Zack nigdy nie miał szczęścia.

– Myślisz, że zakochał się w Julie Mathison?

– Nie – odpowiedział z przekonaniem. – Oprócz niej miał wiele pilniejszych spraw na głowie, poza tym w Hollywood zdążył uodpornić się na kobiety. Dawały mu satysfakcję seksualną, ale niezbyt je szanował, co specjalnie nie dziwi, zważywszy na towarzystwo, w jakim się obracał. Gdy robił nad wyraz szybko aktorską karierę, lgnęły do niego jak osy do miodu, a gdy został reżyserem rozdającym barwne role, opadły go niczym piękne, połyskliwe piranie. Zadręczały go. Zawsze miał słabość do dzieci i właśnie taki był powód jego małżeństwa z Rachel. Obiecała urodzić mu całą furę i zaraz po ślubie wycofała się z tej obietnicy, zresztą ze wszystkich innych też. – Potrząsnął głową i zakończył opowiadanie: – Zack nie zakochałby się w ładniutkiej nauczycielce z małego miasteczka, do tego w kilka dni – miesięcy też byłoby za mało.

Загрузка...