Gdy Julie zatrzymała się na podjeździe przed domem, była już północ. Przez całe siedem godzin podróży, po opuszczeniu babki Zacka, zmagała się z rozterkami, walczyła z cisnącymi się zewsząd wątpliwościami; brnęła przez gmatwaninę myśli, jakie ogarnęły ją w tamtym domu. W końcu udało jej się wrócić do jakiej takiej równowagi ducha, poczuła się lepiej. Otworzyła frontowe drzwi, włączyła w salonie światła i patrzyła na wesoły, przytulny pokój. Tutaj myśl, że Zack jest niepoczytalny, wydała jej się absurdalna. Jak mogła w to uwierzyć! Przypomniała sobie, że właśnie w tym pokoju Matt i Meredith Farrell spędzili z nią cudowny wieczór, przy pożegnaniu życzyli szczęścia. Mathew Farrell roześmiałby się pani Stanhope w twarz. Powinna była zachować się dokładnie tak!
Z dezaprobatą dla samej siebie pokręciła głową, weszła do sypialni i usiadła na łóżku. Z szuflady nocnej szafki wyjęła list Zacka. Przeczytała każde z tych pięknych, pełnych miłości słów. Czuła potrzebę oczyszczenia, zatarcia wszelkich śladów pobytu w jego domu. Odłożyła list, ściągnęła sweter i spódnicę. Weszła do łazienki i wzięła prysznic.
Spłukiwała ciało i włosy, jakby zostały skażone niedobrą atmosferą ponurej sterty kamieni, którą Zack nazywał kiedyś swoim domem. Nie znalazła tam żadnego ciepła, ani w budynku, ani w zamieszkujących go osobach. Jeżeli ktoś cierpi na omamy, to jego babka! I jej lokaj! I brat Zacka, Alex!
Jednak, zaprotestował rozum, babka bardziej robiła wrażenie przygnębionej niż mściwej, przynajmniej przy końcu wizyty. A lokaj, nieco zagubiony, pod wyraźnym jej wpływem, był przecież pewny swoich słów. Dlaczego oboje mieliby kłamać, relacjonując kłótnię Zacka z Justinem?
Na razie starczy pytań! Wyłączyła suszarkę z gniazdka, ciaśniej zawiązała pasek szlafroka i weszła do salonu. Myślami wracała jednak do tamtej rozmowy. Może zwyczajną wymianę uwag pomiędzy braćmi wzięli za kłótnię? Nastawiła telewizor na CNN, by posłuchać nocnych wiadomości.
Ale było coś, czemu nie mogła zaprzeczyć: Zack okłamał ją co do okoliczności śmierci Justina.
Albo ją, albo policję, dziennikarzy i sąd.
Próbowała wyrzucić z myśli tę zagadkę. Powiodła wzrokiem po pokoju, w poszukiwaniu czegoś znajdującego się nie na swoim miejscu, co mogłaby poprawić. Nic z tego! Jej zawsze schludny dom teraz był wręcz aseptycznie czysty. Przez ostatnie pięć dni przygotowywała go na spodziewane najście policji i dziennikarzy, po tym, jak zniknie. Na roślinie w doniczce dostrzegła pożółkły liść, sięgnęła i zerwała go. Nagle zrobiło jej się cieplej na sercu na wspomnienie Kolorado, zauważenia przez Zacka jej niewinnej słabości. „Czy ten twój zwyczaj porządkowania rzeczy, jak czujesz się niepewnie, to nerwowe?” Sama myśl o jego leniwym uśmiechu i błysku rozbawienia w oczach dodała jej otuchy. Musi skupić się na tych wspomnieniach, pomyślała, one są prawdziwe. On też. I czeka teraz na nią w Meksyku.
Nakłamał wszystkim innym o śmierci Justina, jej nie. Nie mógłby. Nie chciałby. W głębi serca była tego pewna. Gdy spotkają się, wyjaśni jej, czemu musiał tak postąpić. Telewizja nadawała program poświęcony Chinom. Julie, zbyt podekscytowana, by usnąć, postanowiła zająć się listem do rodziny. Poczeka na ostatnie wiadomości, może w nich usłyszy nowe informacje o Zacku. Powiedział jej, że przygotuje wszystko w ciągu tygodnia, ósmego dnia ma być gotowa. Minęło już pięć.
Wstała, poszła do sypialni po napisany w części list, potem usiadła w bujanym fotelu i sięgnęła do wyłącznika lampy. Z dźwiękami programu o gospodarczej przyszłości Chin w tle, przeczytała jeszcze raz, co napisała:
Kochana Mamusiu i Tatusiu, Kochani Carlu i Tedzie.
Gdy czytacie ten list, już wiecie: odjechałam połączyć się z Zadkiem. Nie spodziewam się Waszych pochwał ani wybaczenia, chcę jedynie wyjaśnić, co kieruje moim postępowaniem, byście, pewnego dnia, spróbowali zrozumieć.
Kocham go.
Tak bardzo chciałabym podać Wam więcej i lepszych powodów. Szukam i nie znajduję, pewnie w ogóle nie istnieją. Może dlatego, że nic więcej tak naprawdę się nie liczy.
Mamusiu, Tatusiu, Carlu, Tedzie – wiecie, co to miłość, żyjecie w niej, wiem, że tak jest. Tatusiu, pamiętam, jak wiele razy długo w noc nie szedłeś spać, siadałeś na kanapie obok Mamy, otaczałeś Ją ramieniem. Pamiętam Wasz śmiech, wzajemne czułości. Dobrze zapamiętałam dzień, gdy po powrocie od lekarza Mama powiedziała o ujawnionym w Jej piersi zgrubieniu. Tego wieczora wyszedłeś na podwórko i płakałeś. Wiem o tym, Tatusiu, bo stałam tuż za Tobą. Chcę dzielić z Zackiem wszystkie chwile – te dobre, ciche, szczęśliwe i te smutne. Pomyśl o nich, proszę! Jak los Tobie i Mamusi wyznaczył życie razem, tak mnie jest pisane być z Zackiem. Wierzę i wiem to, w każdej chwili, z każdym oddechem. Nie wiem czemu właśnie on. Sama nigdy nie wybrałabym takiej drogi. Ale tak się stało i nie żałuję.
Carl! Masz cudowną, słodką Sarę. Uwielbiała Cię, odkąd poszliście do szkoły podstawowej – nie jestem pewna, czy zdajesz sobie sprawę z jej przywiązania. Latami czekała, byś zwrócił na nią uwagę. Potem, w szkole średniej, robiła najdziwniejsze rzeczy, byś tylko ją zauważył: zeskakiwała z drzewa, jak akurat obok przejeżdżałeś, upuszczała podręczniki u twoich stóp. Sara i ja uczyłyśmy się razem tego wieczora, gdy zaprosiłeś Jenny Stone na twój bal promocyjny. Zraniłeś ją bardzo, płakała, teraz ja zadam ci ból, odchodząc z Zackiem. A Sara kochała Cię mimo wszystko… gdy już rana się zabliźni, znajdź dla mnie w sercu trochę ciepła, przynajmniej spróbuj.
Ted! Myślę, że Ty najbardziej rozzłościsz się na mnie za to, co zrobiłam. Upłynie sporo czasu, nim mi darujesz ten „wybryk”. Sam jeszcze nie rozgrzeszyłeś się z odwrócenia się od swego małżeństwa, Katherine też nie chcesz wybaczyć. Nie możesz wybaczyć, nie potrafisz zapomnieć, zaplątałeś się we własne sieci. A najzabawniejsze, że z nas wszystkich właśnie Ty i ja kochamy jak szaleni, bez umiaru, pozwalamy miłości kierować każdą chwilą naszego życia. Kochasz mnie, wiem o tym. Powiedziałeś, że dla mnie poszedłbyś do samego piekła, a teraz przeze mnie przejdziesz przez nie – nienawidzę się za to. Ale nie mam wyboru. Nie mogę przecież postąpić tak, jak Ty z Katherine – odwrócić się od Zacka, który kocha i potrzebuje mnie, i spędzić resztę życia w nienawiści do siebie za to, czego nie zrobiłam.
Po moim wyjeździe usłyszycie o Zacku mnóstwo okropnych plotek i mściwych wymysłów. Dziennikarze, ludzie, którzy nigdy go nie znali, a nawet policja, będą prześcigać się w wygłaszaniu o nim najrozmaitszych głupstw. Tak bardzo żałuję, że go nie poznaliście! Ponieważ to niemożliwe, zostawiam list, który choć trochę pozwoli Wam zrozumieć, jakim jest człowiekiem, kopię bardzo intymnego listu do mnie. Niewielki fragment zamażę, nie zawiera nic, co mogłoby zmienić Wasze nastawienie, a tylko wzmiankę o osobie, która zrobiła dla nas obojga wiele dobrego. Po przeczytaniu słów Zacka zrozumiecie, że mężczyzna, który je napisał, będzie mnie kochał, opiekował się mną. Pobierzemy się, jak tylko się spotkamy.
Tyle napisała do tej pory i wciąż wydawało jej się mało. Ujęła pióro i nasłuchując dochodzącego z telewizora głosu spikera, zaczęła:
Carl, chciałabym, byście wzięli z Sarą ode mnie wszystko, co przyda Wam się w nowym domu. Podlewając moje roślinki, pomyślcie czasem o mnie.
Ted! W górnej szufladzie mojej komody znajdziesz obrączkę, która należy do Ciebie. Rozpoznasz ją. Rzuciłeś nią w chwili rozstania z Katherine. Powinna znajdować się na Twoim palcu, mój kochany, niemądry Braciszku. Przymierz… choćby w imię dawnych czasów. Niech będzie, dla mnie. W żadnej innej nie poczujesz się tak dobrze, wiesz o tym. Was dwoje razem, znowu raniących się słowem przy każdej okazji! Ale uwierz, żyjąc bez siebie, będziecie cierpieli o wiele bardziej. I…
Julie uniosła głowę, bo spiker właśnie mówił: „Przerywamy nasz reportaż o Chinach, by poinformować o przebiegu obławy na Zacka Benedicta. Według policji w Orange County, w Kalifornii, Benedict, który uciekł z więzienia stanowego w Amarillo, gdzie odbywał karę czterdziestu pięciu lat więzienia za zamordowanie żony, był widziany w Los Angeles przez dawnego znajomego. Człowiek ten – jego tożsamości nie podano – powiedział, że nie ma wątpliwości, iż widział Benedicta. Po tej informacji, jak i wiadomości, że w dniu dzisiejszym Benedict dzwonił do członków ekipy pracującej przy filmie «Przeznaczenie» na planie w dniu zabójstwa jego żony i groził im śmiercią, wzmożono poszukiwania. Policja z Orange County ostrzega wszystkich, którzy przebywali na planie «Przeznaczenia», by podjęli wszelkie możliwe środki ostrożności, bo jak wiadomo, Benedict jest uzbrojonym, niebezpiecznym przestępcą”.
Pióro i papier upadły na podłogę, Julie zerwała się, wpatrzona w ekran telewizora. Starała się zapanować nad sobą, odrzuciła z czoła włosy. Podniosła z ziemi list. Mistyfikacja, powtarzała, oszustwo! Jakiś maniak podaje się za Zacka, by trafić do wiadomości.
Mistyfikacja, pomyślała trochę uspokojona. Zgasiła telewizor i poszła do łóżka.
Ale gdy wreszcie usnęła, sen zapełniły kryjące się w mroku postacie bez twarzy, miotające na przemian ostrzeżenia i groźby.
Gdy przebudziła się, słońce stało już wysoko. Bojąc się na nowo zasnąć, wstała, poszła do kuchni i nalała sobie do szklanki soku pomarańczowego. Wypiła, nie czując smaku, potem, z opuszczoną głową, wsparła dłonie na ladzie.
– Och, Zack – szepnęła – co teraz robisz? Zadzwoń i powiedz, że to kłamstwa. Proszę… nie skazuj mnie na taką torturę.
Zamierzała pójść do kościoła, a resztę dnia spędzić w szkole, na papierkowej robocie, na wypadek gdyby Zack postanowił zadzwonić i wszystko wyjaśnić. Do domu nie mógł telefonować, na pewno spróbuje złapać ją w szkole. Domyśli się, że jeżeli coś się wydarzy, czeka tam na wiadomość od niego, nawet w niedzielę.