ROZDZIAŁ 55

Tommy Newton uniósł wzrok znad scenariusza. Do salonu weszła siostra, która u niego w mieszkaniu, w Los Angeles, spędzała weekend.

– Coś się stało? – zapytał.

– Właśnie odebrałam telefon do ciebie. Jakiś głupi żart. – Roześmiała się nerwowo. – A przynajmniej mam taką nadzieję.

– Los Angeles jest pełne świrów opowiadających przez telefon najrozmaitsze świństwa – uspokajał ją. – W południowej Kalifornii to zwykła rzecz. Tutaj każdy czuje się wyalienowany, nie wiedziałaś o tym? – zażartował. – Dlatego to miasto jest rajem dla psychiatrów.

– Ten telefon nie był świński, Tommy.

– A jaki?

Potrząsnęła głową, na jej czole ukazała się zmarszczka.

– Ten człowiek przedstawił się jako Zachary Benedict.

– Zack? – powtórzył Tommy i roześmiał się ironicznie. – Co za bzdura. Mówił coś jeszcze?

– Tak… zamierza cię zabić. I o tym, że wiesz, kto zamordował Rachel. Groził zemstą za niewyjawienie prawdy.

– Chyba zwariował!

– Nie sprawiał takiego wrażenia, Tommy, raczej kogoś śmiertelnie poważnego. – Przeszedł ją dreszcz, gdy dotarło do niej znaczenie słów. – Powinieneś zawiadomić policję.

Tommy przecząco pokręcił głową.

– Kimkolwiek był, na pewno zwariował.

– W jaki sposób ktoś chory psychicznie zdobyłby zastrzeżony numer?

– Najwyraźniej – próbował żartować – jakiś znajomy wariat.

Kobieta uniosła słuchawkę aparatu stojącego na stoliku obok kanapy.

– Dzwoń na policję. Jeżeli nie dla własnego bezpieczeństwa, spełnij obowiązek.

– Dobrze – zgodził się z westchnieniem – ale roześmieją mi się w twarz.

W swoim domu w Beverly Hills Diana Copeland wysunęła się z objęć kochanka i sięgnęła po słuchawkę stojącego obok kanapy telefonu.

– Diana! – jęknął. – Niech odbierze pokojówka.

– Ktoś dzwoni na mojej prywatnej linii – wyjaśniła mężczyźnie o twarzy równie znanej miłośnikom kina jak jej własna. – Może chodzić o zmiany na jutrzejszym planie. Halo? – zawołała do telefonu.

– Tu Zack, Dee Dee – zabrzmiał głęboki głos. – Wiesz, kto zabił Rachel, a pozwoliłaś mi iść do więzienia. Już jesteś martwa.

– Zack, zaczekaj – wybuchnęła, ale w słuchawce panowała cisza.

– Kto to był?

Diana wstała i przerażona, niewidzącym wzrokiem popatrzyła na kochanka.

– Zack Benedict…

– Co takiego? Jesteś pewna?

– On… nazwał mnie Dee Dee. Jest jedyną osobą, która tak do mnie mówiła. – Weszła do sypialni, ujęła słuchawkę i wybrała numer. – Tony? – odezwała się drżącym głosem. – Właśnie miałam telefon od… Zacka Benedicta.

– Ja też. To jakiś świr, a nie Zack.

– Nazwał mnie Dee Dee! Tylko on zwracał się do mnie w ten sposób. Powiedział, że wiem, kto zabił Rachel, a pozwoliłam mu iść do więzienia. Groził mi śmiercią.

– Uspokój się, to jakaś bzdura! Świr, a może reporter, który chce odświeżyć zapomnianą historię.

– Dzwonię do glin.

– Jak chcesz, zrób z siebie idiotkę, ale mnie w to nie mieszaj! Ten gość nie był Zackiem.

– Mówię ci, że to on!

W Benedict Canyon, w obszernej posiadłości swego męża, doktora Richarda Grovera, Emily McDaniels wyciągnęła się na leżaku obok basenu. Od dnia ślubu, przez ostatnie pół roku, jej życie przypominało bezustanny miesiąc miodowy. Obok niej, w wodzie, mąż bez najmniejszego wysiłku pokonywał długości basenu. Po kolejnym nawrocie skręcił i wynurzył się przy krawędzi, tuż obok niej.

– Kto dzwonił? – zapytał. Dłońmi o długich palcach, którymi wykonywał skomplikowane operacje neurologiczne w centrum medycznym Cedars-Sinai, odsunął włosy z czoła. – Tylko nie mów, że moja sekretarka – powiedział żartobliwie błagalnym tonem. Skrzyżował ramiona na krawędzi basenu i patrzył na przygnębioną twarz żony.

– Nie.

– Świetnie. – Wyciągnął rękę, chwycił ją za szczupłe kostki nóg i rzucił jej karykaturalnie pożądliwe spojrzenie. – Skoro moi pacjenci są na tyle taktowni, by nie zakłócać nam sobotniego wieczora, pakuj swoje słodkie ciałko do wody i udowodnij, że wciąż mnie kochasz.

– Dick – jej głos zabrzmiał napięciem – właśnie dzwonił mój ojciec.

– Co się stało? – W jednej chwili spoważniał i wyszedł na brzeg.

– Powiedział, że odebrał telefon od Zacka Benedicta.

– Benedicta? – powtórzył Dick pogardliwym tonem. Zaczął wycierać ramiona. – Jeżeli ten drań kręci się w pobliżu Los Angeles, jest nie tylko mordercą, ale i wariatem. Gliny złapią go w mgnieniu oka. A czego chciał?

– Mnie. Zack powiedział ojcu – wyjaśniała drżącym głosem – że wiem, kto zabił Rachel. Chce, bym o tym poinformowała dziennikarzy, inaczej zabije każdego, kto tamtego dnia przebywał na planie. – Potrząsnęła głową, a gdy znów się odezwała, w jej głosie nie usłyszał strachu. – To musiał być wariat! Zack nigdy by mi nie groził, nie mówiąc już o zrobieniu krzywdy. Obojętne, co myślisz – on nie jest draniem. Po tobie był najcudowniejszym człowiekiem, jakiego znałam.

– Ze swoją opinią nie należysz raczej do większości.

– Ale ja to wiem! Niezależnie od tego, co usłyszałeś w czasie procesu, prawda jest zupełnie inna. Rachel Evans była mściwą, cwaną suką, zasługującą na śmierć! Jedynym złem w tym wszystkim jest zamknięcie Zacka w więzieniu.- Z ponurą miną mówiła dalej: – Nikt nie uważał Rachel za dobrą aktorkę, ale grała świetnie – tak dobrze, że nikt nie podejrzewał, co kryło się za jej uśmiechem. Robiła wrażenie bardzo miłej, wytwornej, opanowanej damy. Ale naprawdę była całkiem inna, najbardziej przypominała podwórkową kotkę.

– Puszczalska?

– To też, ale myślałam o czymś innym – powiedziała Emily. Sięgnęła po mokry ręcznik, który mąż zostawił na stoliku z lampą. – Była jak włóczący się po uliczkach kot, grzebiący w śmietnikach, żywiący się resztkami po innych, którzy nawet tego nie zauważają.

– Barwne porównanie – zażartował jej mąż – ale niezbyt jasne.

Emily poprawiła się na leżaku.

– Gdy Rachel zauważyła, że komuś na czymś zależy – na roli w filmie, mężczyźnie, foteliku na planie – wychodziła z siebie, by udaremnić jego zamiary, nawet jeżeli sama tego wszystkiego nie potrzebowała. Na przykład biedna Diana Copeland kochała się w Zacku – tak naprawdę – ale nigdy nie ujawniała swych uczuć. Tylko ja o tym wiedziałam, odkryłam całkiem przypadkowo.

Zamilkła i wpatrywała się w odbijające się na powierzchni wody światła.

– Nigdy nie chciałaś rozmawiać o Benedikcie ani procesie, ale skoro sama zaczęłaś, chętnie wysłucham twojego zdania o sprawach, o których w żadnej gazecie nie znalazłem nawet wzmianki. Choćby o Dianie Copeland i jej miłości do Benedicta – odezwał się Dick Grover.

Emily skinęła głową.

– Postanowiłam nigdy z nikim nie rozmawiać o tej sprawie, bo nie mogłam nikomu zaufać, nawet mężczyznom, z którymi się umawiałam. Mogli wygadać się przed jakimś reporterem, ten przekręciłby wszystko i cała afera rozhulałaby się na nowo. – Uśmiechnęła się do męża, marszcząc nosek. – Myślę, że dla ciebie mogę zrobić wyjątek, przecież przyrzekałeś szanować mnie i chronić.

– Chyba tak. – Uśmiechnął się.

– Odkryłam uczucie Diany dopiero kilka miesięcy po procesie, gdy Zack siedział już w więzieniu. Wysłałam do niego list, ale wrócił z nakreślonym jego pismem: „zwrócić nadawcy”. Kilka dni później zjawiła się u mnie Diana. Chciała, bym przesłała Zackowi list, ale w kopercie ode mnie, bo poprzednie wracały z taką samą adnotacją. Poinformowałam ją, że nie odbierał także korespondencji od Harrisona Forda ani Pata Swayzego. Zanim się zorientowałam, Diana już wypłakiwała mi się na piersi.

– Co się stało?

– Właśnie wróciła z Teksasu, zamierzała zrobić Zackowi niespodziankę swymi odwiedzinami. Gdy zobaczył ją po drugiej stronie szyby, odwrócił się i poprosił strażnika, by go wyprowadził. Powiedziałam jej, że na pewno wstydzi się i nie chce, by dawni przyjaciele przychodzili go odwiedzać. Wtedy rozpłakała się. Więzienie, brudne i plugawe, okazało się jednym gigantycznym koszmarem… do tego ten więzienny uniform!

– A co ona sobie wyobrażała, że ubiorą go w garnitur od Brooks Brothers?

Anemiczny uśmiech ukazał się na twarzy Emily.

– Oglądanie go w takim stroju bardzo ją przygnębiło. Zaczęła płakać i wyznała mi, że go kocha. By być bliżej niego, zmieniła plany i przyjęła drugoplanową rolę w „Przeznaczeniu”. Rachel domyśliła się wszystkiego. Pewnego dnia kpiła nawet z jej nieudanych zakusów na Zacka. Diana nie zaprzeczyła. Potem Rachel wieszała się na Zacku, gdy tylko Diana pokazała się w pobliżu. Nie zapominaj, że Rachel miała już romans z Tonym Austinem i za kilka dni zamierzała wnieść pozew rozwodowy. W tym samym tygodniu, w którym zginęła, kilka osób słyszało, jak prosiła Zacka, by nie obsadzał Diany w swym następnym filmie.

– I nigdy go nie nakręcił…

– Rachel była jak piękna, zawistna dziwka – mówiła dalej Emily. -Nie mogła znieść cudzego szczęścia. Gdy zdołała odkryć, czego pragniesz, choćby nie wiem jak nieistotnego drobiazgu, robiła wszystko, by ci to ukraść.

Przez dłuższą chwilę mąż spoglądał na nią w milczeniu, potem powiedział cicho:

– Czy tobie też coś skradła, Emily? Kiwnęła głową.

– Tony'ego Austina.

– Żartujesz!

– Chciałabym, żeby tak było – powiedziała ze smutkiem. – Trudno znaleźć wytłumaczenie dla głupoty młodości. Zupełnie zwariowałam na jego punkcie.

– Ależ to narkoman i pijak! Jego kariera właśnie się kończyła…

– Wiem o tym – przyznała Emily. Wstała. – Ale wtedy myślałam, że potrafię go uratować. Dopiero po latach zrozumiałam, na czym polega czar, jakim Tony mamił kobiety. Na pozór seksowny i opanowany, robił wrażenie takiego, co to obroni cię przed całym światem. Dopiero po jakimś czasie odkrywało się w nim niezwykle wrażliwą naturę i nagle pragnęło się go chronić. To pewnie dlatego biedny Tommy Newton kochał się w nim. Zack to przeciwieństwo Tony'ego – nie potrzebował nikogo, czuło się to od razu.

Dick zignorował ostatnie zdanie.

– Tommy Newton – powtórzył z niesmakiem – gość, który reżyserował twój ostatni film, kochał się w Tonym Austinie? – Gdy Emily przytaknęła, potrząsnął głową i powiedział: – Ten świat, w którym tkwisz od dzieciństwa, przypomina kloakę.

– Czasem taki jest – roześmiała się Emily – ale najczęściej to zwyczajny biznes. Mnóstwo ludzi przez cztery, pięć miesięcy ciężko haruje, potem rozchodzi się, każde w swoją stronę, by spotkać się przy następnym filmie.

– Chyba masz rację, ten wasz świat nie może być całkiem zły – przyznał – jeżeli żyłaś w nim tak długo, a wyrosłaś na najbardziej uczciwe i słodkie stworzenie, jakie kiedykolwiek znałem. Wróćmy do poprzedniego tematu – powiedział zamyślony. – Zdumiewające, że to wszystko o tobie, Tonym, Rachel i Dianie nie zostało ujawnione podczas procesu.

Emily wzruszyła ramionami.

– Policja nie szukała innych podejrzanych ani motywów. Widzisz, wiedzieli, że to Zack włożył do strzelby naboje, które zabiły Rachel, wiedzieliśmy wszyscy. Poza tym, że poprzedniego wieczora groził jej i miał powody, natury emocjonalnej i finansowej, by życzyć jej śmierci, był jedynym z nas zdolnym do wcielenia w czyn swych gróźb.

– Może i miał dość ikry, ale musiał być arogancki jak diabli, by sądzić, że uda mu się uniknąć konsekwencji.

– Niewątpliwie – przyznała Emily. Na jej twarzy ukazał się pełen sentymentu uśmiech, w głosie zadźwięczał podziw.

– Zack był jak… jak nieodparta siła, jak wiatr pędzący z wielu kierunków naraz. Nigdy nie wiedzieliśmy, które ukaże oblicze; szalenie dowcipny, serdeczny, rycerski i dobry, w razie potrzeby wykwintny i wyrafinowany.

– Opisujesz niedościgniony ideał.

– Potrafił także zachować się brutalnie, zimno i bezlitośnie…

– Nietuzinkowa, złożona osobowość – powiedział Dick poważnie.

– Skomplikowany – przyznała Emily. -I bardzo niezależny. Robił to, co i kiedy chciał, nie przejmował się, co myśleli inni. Miał wielu wrogów, ale nawet ci go podziwiali. Nic sobie nie robił z ludzkiej nienawiści, nie zabiegał o uznanie. Dla niego liczyła się tylko praca. Zdawał się nie potrzebować innych… nikogo nie dopuszczał do siebie blisko… oprócz mnie. Pewnie dlatego poznałam go lepiej niż ktokolwiek.

– Tylko nie mów, że kochał się w tobie. Jak na jedno zabójstwo wystarczy tych trójkątów!

Emily wybuchnęła śmiechem.

– Dla niego byłam zaledwie dzieckiem, dlatego dopuścił mnie do siebie tak blisko. Rozmawiał ze mną o sprawach, z których z pewnością nie zwierzał się Rachel.

– O jakich?

– Och, nie pamiętam dokładnie… na przykład, o swym zainteresowaniu astronomią. Pewnego razu, gdy mieliśmy plan na ranczu niedaleko Dallas, usiadł obok mnie i pokazywał gwiazdy, opowiadał, skąd konstelacje brały imiona. Wyszła Rachel i spytała, co robimy, a gdy jej powiedziałam, była zdumiona.

– No to jak wytłumaczysz mi, dlaczego dzwonił do twego ojca z pogróżkami?

Spuściła nogi z leżaka.

– Sądzę, że to był wariat, a ojciec się myli. Tato mówił także, że widział mężczyznę podobnego do Zacka, kręcącego się na ulicy w pobliżu jego mieszkania.

Miejsce troski na twarzy męża zajęła irytacja.

– Czy ojciec, jak do ciebie dzwonił, przypadkiem nie był pijany?

– Nie wiem… może. Nie bądź dla niego taki surowy. – Wsunęła mu dłoń pod ramię. – Odkąd go opuściłam, czuje się samotny. Byłam całym jego życiem, a potem zostawiłam go… dla ciebie.

– Nie opuściłaś go! Jesteś jego córką, nie żoną.

Objęła męża w pasie, położyła głowę na jego ramieniu.

– Wiem o tym, on też. – Gdy wchodzili do domu, dodała: – Kilka minut temu chwaliłeś mnie, że mimo lat spędzonych w filmowym biznesie pozostałam miła i uczciwa. Staraj się pamiętać, że udało mi się wyłącznie dzięki jego kurateli. Poświęcił dla mnie własne życie.

– Wiem. – Mąż pocałował ją w czoło.

Загрузка...